Cała ja. Wchodzę do fryzjera i pytam: "Czy współpracują
Państwo z fundacją Rak&Roll i przekazujecie włosy na peruki, bo będziemy
ponad 20 cm obcinać." A potem się zaczęły 3 godziny przerabiania moich
włosów, tak ze ledwo zdążyłam na Mikołaja na przedstawienie i rozdanie
prezentów w Teatrze Banialuka - jeden z najlepszych teatrów lalek w Polsce.
Józek był tu nie pierwszy raz, ale dla 2-letniej Zosi była to 1 wizyta w
teatrze! Trochę się bałam jak wysiedzi, a tymczasem... Jak się zaczęło
przedstawienie usiadła. Wstała tylko na 3 piosenki żeby potańczyć, a odezwała
się jak się zamknęła kurtyna, żeby zapytać "Jeszcze raz?" 😄 Mam
niesamowite dzieci!
Breaking News
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zdrowie i uroda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zdrowie i uroda. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 4 grudnia 2016
wtorek, 9 sierpnia 2016
Literalnie opisana sytuacja - badanie okresowe, what a fun!
Spędziłam
dziś pół dnia na ekstremalnych wrażeniach pt. „badania okresowe dla osób
kierujących samochodem kat B w celach służbowych”. Ubaw, że boczki zrywać, a
adrenalinka też skacze, kiedy trzeba.
Po
pierwsze o 7 stajesz w ogromnej kolejce, wraz z wychudzonymi urzędniczkami i
nic nie rozumiejącymi Ukraińcami. Po drugie dostajesz listę „gabinetów” do
odwiedzenia, w tym jeden w innym budynku. Kto ma szczęście wpadnie na klucz i w
dobrej kolejności podejdzie, gdzie trzeba, bo niby jest dowolność, ale de facto
lekarze jak skończy się kolejka wychodzą do domu i w danym dniu już się na
badanie nie załapiesz. Przykładowo w pomieszczeniu, gdzie robi się olśnienie
bada się też słuch, ale nie każdy to ma zlecone, więc mimo że jest kolejka, jak
się zaczną osoby bez zleconego badania akustycznego dodatkowa pielęgniarka
wychodzi.
Ja
trafiłam w bingo i przeszłam wszystkie gabinety, po to by dostać swoją dawkę
sponiewierania – ostatnie badanie psychologiczne. Test 1, test 2, testu
trzeciego pani prowadząca zapomniała mi dać. Po odczekaniu w kolejne numer
1000, weszłam do gabinetu do testu na maszynie (symulacja pedałów auta i
reakcji). Podniosłam sobie poprzeczkę ubierając wysokie obcasy na koturnach. Na
pytanie czy w takich butach prowadzę, oczywiście powiedziałam „NIE” (nic, że na
badanie dojechałam autem i zaparkowałam pod oknem psycholog). Żeby wcisnąć
pedał musiałam zapierać się o biurko psycholożki rękami…
Następnie
była rozmowa. Tam pani zorientowała się, że nie mam testu trzeciego, popatrzyła
na mnie i mówi „w tym teście badamy reakcję na stres, ale ja po pani widzę, że
pani bierze inicjatywę, wypełnię go pani, będzie szybciej”. Ok…
Potem
opowiedziała mi: jak dostała wszystkie, rozliczne mandaty w życiu, jak
pojechała na koncert do Niemiec, ona 67 lat, koncert metalowy, ale zna
wokalistę, poznała go przez pewnego Peruwiańczyka, trzynastolatka, jednak prawie
tam nie dojechała, bo dzwoniła do Niemiec bez +48 (?), a potem zainteresowała się
gitarami jumbo czy jakoś tak, a to był sam początek jej opowieści… Na zakończenie
podała mi do podpisania in blanco wyniki testu i nie chciała mnie wypuścić, tak
długo jak nie dodam jej do znajomych na facebooku.
Uważam,
że wojsko prowadzi jakieś nieludzkie, eksperymentalne testy na ludziach i padło
na mnie.
poniedziałek, 1 czerwca 2015
Śniadanie mistrzów
Summer is coming...
Sprawdzone na żywym organizmie koleżanki Róży, która po 1 roku jedzenia prawie codziennie poniższego śniadania, ze stanu zdrowia fatalnego, przeszła do fantastycznego (zwłaszcza poważne miała problemy kardiologiczne), a na dodatek straciła 5 kg, tak w nieprzewidzianym bonusie.
Sprawdzone na żywym organizmie koleżanki Róży, która po 1 roku jedzenia prawie codziennie poniższego śniadania, ze stanu zdrowia fatalnego, przeszła do fantastycznego (zwłaszcza poważne miała problemy kardiologiczne), a na dodatek straciła 5 kg, tak w nieprzewidzianym bonusie.
Przepis na śniadanie mistrzów:
Płatki Quinoa
Ostropest plamisty mielony
Płatki jęczmienne
Płatki jaglane
Płatki z nasion Amarantusa
Płatki owsiane z zarodkami
Siemię lniane złociste
budwigowe
Inulina z agawy (np. BIO PLANET
są)
Kupić po całej paczce w sklepie
ze zdrową żywnością, zmieszać wszystko. Następnie 2 kopiaste
łyżki mieszanki zalać szkolanką gorącej wody, gotować na wolnym
ogniu 5 min.
Opcja 1 (na zimno) po ostygnięciu
dodać jogurt naturalny
Opcja 2 (na ciepło) dodać mleka
i jeszcze 2-3 min gotować
Następnie i 1 i 2 przypadku, po
zdjęciu z pieca dodać po 15 sztuk:
Żurawiny
Rodzynek
Jagód Goji
Łyżkę miodu (w przypadku opcji
2 po przestygnięciu).
Do picia (wzmacnia odporność):
zioło czystek (1 łyżeczkę zalać 200 ml wrzącej wody i
odstawić na 5 min), można dodać soku z cytryny lub miodu.
W smaku cały zestaw jest "do-przyzywczajenia";-)
czwartek, 9 kwietnia 2015
Podomka
Eva
Mendes ogłosiła niedawno podstawę swojej filozofii udanego
pożycia małżeńskiego – jej zdaniem spodnie dresowe są
przyczyną połowy rozwodów w Ameryce. Twierdzi, że ona w domu
ubiera luźne sukienki, które są równie wygodne, a do tego seksi.
No w ciepłej Kalifornii taka deklaracja wydaje się całkiem
przyjemna do realizacji, choć oczywiście niecni paparazzi już
wygrzebali zdjęcia Evy w dresie. A Wy co nosicie „po domu”?
źródło: http://www.usatoday.com/story/life/people/2014/09/16/ryan-gosling-eva-mendes-baby-girl/15719715/
Ja jestem właśnie po zakupie nowego zestawu „podomek”. Zawsze są to dwa zestawy, noszone zamiennie, aż się "spiorą". Staram się, żeby spodnie nie były ewidentnymi dresami, a strój był na cebulkę, bo jestem zmarzluchem. Oczywiście mój małżonek, jak przystało na troglodytę, widziałby mnie tylko w spódniczkach, więc każda inna opcja go rozczarowuje. No cóż, będzie musiał poczekać na nocną wersję stroju, żeby poczuć się lepiej ;-)
wtorek, 31 marca 2015
What I ate today /2/
Tym co jadły w danym dniu chwalą
się zwykle blogerki zajmujące się poradami dotyczącymi pracy nad
smukłą sylwetką i mięśniami. Są to jadłospisy fit, mój taki nie
jest, ale ponieważ spodobał się Wam wpis w tłusty czwartek, z
małą spowiedzią łasucha, dziś też zapraszam do mojej kuchni, a
ściślej, to mój wczorajszy jadłospis, może kogoś zainspiruje:-)
09:00 śniadanie, omlet z ziołami
prowansalskimi i smażonymi na masełku grzybkami (do tego inka z mlekiem):
11:30 espresso doppio i domowe
beziki (teściowa robi sama w domu makaron, a z pozostających jej
białek, piecze pyszne beziki).
13:00 zupa warzywna na rosole,
zamiast mąki, do zupy dodałam kaszy jęczmiennej, polecam, zdrowsze
i pyszne.
15:30 drugie danie jem z chłopakami po powrocie ich z pracy i przedszkola - karczek z piekarnika, ziemniaczki i absolutna rewelacja, smażona z czosnkiem i gałką muszkatołowa cukinia, podawana z serem feta (równie dobre jest carpaccio z pieczonych buraków i fety). A na deser, domowy, kremowo, czekoladowy budyń.
17:00
ostatnia wieczerza – owocki!
Bon
appétit!
niedziela, 1 marca 2015
Przeciętna babeczka i jej perfumy
Zapach
to namiętność. W przeszłości zabijał swądek niemyjących się
ludzi i był uniseks, z czasem wyodrębnił się na zapachy
zarezerwowane dla danej płci.
A
jak jest ze mną? Podobają mi się kobiety mające swój, wybrany
zapach. Jednak ja za bardzo lubię zmiany na taką stałość w
uczuciach i co jakiś czas kusi mnie coś nowego. W taj chwili
używam:
-
W domu, na zajęcia fitness: zamiennie kokosowa lub waniliowa woda
toaletowa z Yves-Roche.
-
Do pracy, służbowo: w uroczym flakoniku Marc Jacobs Daisy Dream
-
Na przyjęcia, wieczorowo: Dior Hypnotic Poison Perfume
- Zawsze: antyperspirant, obecnie Dove jednak ze względów moralnych nigdy więcej go nie kupię (produkcja: Filipiny, a co dla mnie najważniejsze Dove należy do grupy Unilever i jest niestety testowany na zwierzętach - testy na zwierzakach nie polegają na tym, że gotowym produktem smaruje się króliczka pod łapką, tylko np. obcina mu się powiekę i wciska do oka taki produkt, żeby szybciej pojawił się efekt, dlatego przykładowo chętnie sięgam po etyczną Ziaję).
To
byłoby na tyle, dziś jestem Emilia w biegu, między serią imprez,
która trwa u nas od połowy lutego po połowę kwietnia:
urodziny-urodziny-chrzciny-urodziny-Wielkanoc-urodziny.
czwartek, 26 lutego 2015
Fit jedzenie
Siódmy
zjazd mojej szkoły NLP zapowiadali nam jako przełomowy. Nikt w to
chyba nie wierzył, a kiedy się spotkaliśmy, każdy z nas miał do
opowiedzenia jak jego życie wywróciło się o 180 stopni.
Dyrektor-pracoholik, mimo najlepszych wyników, został wylany z pracy (i
ostatecznie dobrze na tym wyszedł, choć w czasie 7-go zjazdu był
załamany), nasz cherubinek, niezwykle ciepły człowiek, po kilku
latach rozstał się ze swoją dziewczyną i... właśnie planował
ślub ze świeżo-poznaną partnerką itp. itd. Wśród tych zmian,
najbardziej świadoma była decyzja kierowniczki działu windykacji, z
dużej korporacji, która postanowiła wszystko rzucić, żeby zająć
się swoją pasją – dietetyką i prowadzeniem szkoły fitness. A
oto jeden z jej przepisów:
Fit-jabłecznik z kaszą jaglaną
1
szklanka kaszy jaglanej (surowej)
3
łyżki miodu
1
kg jabłek
przyprawy
np. cynamon i imbir
Obrane
i pokrojone na drobne kawałki jabłka mieszamy z resztą składników,
dajemy do piekarnika na ponad 1 godzinę w temp. 200 st. (miałam dość
kwaśne jabłka, więc na patelni z odrobiną cukru na chwilę je
podsmażyłam, aż zmieniły konsystencję na lekko lepką).
Dla
mnie to idealna propozycja na szybkie śniadanie, bardziej niż na
deser. W każdym razie, proste w przygotowaniu, zdrowe i smaczne:-)
środa, 18 lutego 2015
Przewrotność losu - postpartum body
I
co ja mam o tym myśleć??? Ja tu się cichaczem objadam self made pączkami, a mąż mi kupuje prezent niespodziankę, tak bez powodu,
zestaw super-obcisłych ubranek z SakoLife....
Tak wiem, przydałoby mi się szkolenie z robienia selfie
(bo -sic!- takie szkolenia istnieją!)
- ja dziś - 3 miesiące po porodzie, 6 pączków do przodu
(bo -sic!- takie szkolenia istnieją!)
- ja dziś - 3 miesiące po porodzie, 6 pączków do przodu
piątek, 13 lutego 2015
What I Ate Today - wyznania tłustoczwartkowca
A
co będę się ograniczać i opowiadać tylko o tym ile zjadłam wczoraj pączków? Posłuchajcie o wszystkim!
09:00 Na
pierwsze śniadanie, koktajl z awokado wg Paprotnych
10:30 Na
drugie śniadanie /jak kto woli brunch / kawa, 2 pączki i dla zabicia
wyrzutów sumienia, marchewka
13:30 Na
obiad krem z brokułów z prażonymi migdałami oraz naleśnik z
kapustą i grzybami, sok
16:30 Na
kolację jabłko, kawałek oscypka i zielona herbata
+
woda ok. 1,5 litra
Odkąd
Zosia (zwana też Zołzetką, jak strzela focha;) skończyła 3
miesiące przeszłam na dietę 8 godzinną, w wersji ograniczonej –
jeżeli nie ma jakiegoś święta, wyjścia w gości itp. itd. to jem
między 9:00, a 17:00. Jedzenie w przeciągu 8 godzin, a następnie
16 godzin przerwy to najsłynniejszy wskaźnik diety ośmiogodzinnej
(bardzo przystępnie opisana w poradniku Dieta 8-godzinna,
obserwuj znikające kilogramy bez patrzenia na to co jesz, David
Zinczenko, Peter Moore). Natomiast wg wskazań diety w 16 godzinach
przerwy można pić tylko niesłodzoną herbatę, czarną kawę,
wodę, a ja piję białą kawę zbożową i bawarkę w sporych
ilościach. Pewnie przez to waga mi nie spada, ale dobrze się czuję
odkąd zaczęłam stosować ten minimalny rygor żywieniowy.
piątek, 6 lutego 2015
zdrowe rewolujcje
Wspominałam
Wam już kiedyś o książce Zamień chemię na jedzenie i o naszym
podejściu do tego tematu. Stawiamy na ewolucję w kierunku
zdrowszego odżywiania, a nie rewolucję i drastyczną zmianę. W
ramach polityki drobnych kroczków coraz częściej króluje na
naszym stole rosół na bazie korzenia imbiru (poza włoszczyzną,
mięskiem z kością, czosnkiem, pieprzem, liściem laurowym i zielem
angielskim dodaję do wywaru obrany korzeń imbiru, pycha i idealne
do zapobiegania przeziębieniom).
Mój
mąż, który jest muzykiem i prawie przez cały rok cierpi z powodu
problemów związanych z chorymi zatokami, podpytał lekarza, jak to
jest, że dolegliwości przechodzą mu kiedy jest na wakacjach w
ciepłych krajach. Okazało się, że zajadając się mango, awokado
czy choćby arbuzem leczy swoje zdarte gardło, nawilża je. To
zainspirowało nas do systematycznego sięgania po awokado, zwłaszcza
w sezonie jesień-zima. Można je jeść na 1000 sposobów, a jeden z
najsmaczniejszych to koktajl:
Koktajl
z awokado wg Paprotnych (zainspirowany miksem innych przepisów z
internetu):
-1
szklanka mleka lub mały jogurt naturalny
-1/2
dojrzałego awokado
-banan
-1
łyżka miodu
-kilka
kropli cytryny
-opcjonalnie:
kilka migdałów (blanszowanych lub nie)
Wszystko
dokładnie zmiksować. Na zdrowie!
sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy i grejpfrutów - naturalna witaminka C
korzeń imbiru - w zimą i jesienią podstawowy składnik rosołu / awokado - idealne na zdarte gardło piosenkarzy oraz dla przyjemności, to nowy przysmak naszego synka!
Co
jeszcze? Przyprawy!!! Używamy ich całą masę, unikamy gotowych
miksów, wolimy sami „poczuć wenę” Przyznam się jednak bez
bicia, wiem która przyprawa jest szczególnie zdrowa ale zupełnie
nie pamiętam na co służy... A poza zdrowiem, jaka to cudowna
aromaterapia przy okazji gotowania!
wtorek, 27 stycznia 2015
Przeciętna dziewczyna - make up
Blogosfera tonie w poradach dotyczących strojów i makijażu. Od
propozycji dla nastolatek, przez ekscentryczne eksperymentatorki po
snobistyczną paletę z najlepszych marek. A co ze zwykłą, przeciętną dziewczyną
i jej kosmetyczką? Zapraszam do odrobiny podglądactwa.
Mój makijaż podzieliłabym na trzy wersje:
1) całkowity brak, na który pozwalam sobie często,
zwłaszcza latem, przy naturalnej opaleniźnie
2) wersja codzienna (np. do pracy), o niej opowiem Wam szerzej
za chwilę
3) wersja wyjściowa, powiedzmy makijaż wieczorowy – dochodzi
kredka do ust, dobra, nierozmazująca się szminka, jakieś cienie do powiek, fluid.
Cień do powiek NIGDY jeden – jeżeli maluję całą powiekę, zawsze ciemniejsze cienie w kącikach
oczu, rozmazane przejścia między paletą barw itp. Inspirację czerpię od BobbiBrown oraz stylu Victoria's Secret, więc nawet wieczorem nie jest to zbyt
ciężki makijaż.
Na zdjęciu możecie zobaczyć mój zestaw kosmetyków do twarzy na
co dzień. Nic wyszukanego, raczej niskobudżetowe produkty.
Higiena:
AA płyn do demakijażu
VICHY żel do mycia twarzy
LIRENE peeling
Odnowa:
OLAY krem na dzień, odpowiedni do wieku i cery
OLAY krem na noc, j/w
NIVEA krem pod oczy (kiedyś używałam również na powieki, stawały
się przyjemnie nawilżone, a makijaż dłużej się trzymał).
BEBE pomadka i DIADEM błyszczyk, używam ich zamiennie, lubię kolory
typu nude i brudny róż.
MILO róż do subtelnego podkreślenia kości policzkowych, jestem w
tym zabiegu bardzo oszczęda. Teraz akurat mam róż, jednak preferuje bronzery,
ciemniejszy puder na policzki.
Make up
AA podkład (bardzo lubię ich konsystencję, kiedyś wolałam typ
rozświetlający, ale jeżeli nie używa się pudru, na zdjęciach błyszczy się jak
pochodnia, dlatego teraz zwykle sięgam po podkłady matujące)
EVELINE korektor do brwi, często też ciemnobrązowym cieniem do
powiek poprawiam ich kontury i kolor
Kredka i czarny cień do powiek z SEPHORY, rysuję cienką
kreskę tuż nad linią rzęs i wyjeżdżam za linię oka o 2-3 mm kierując kreskę ku
górze, a następnie rozmazuję ją cieniem zaaplikowanym na wąskim pędzelku, odrobinę grubszą
kreskę wykonuję w zewnętrznym kąciku oczu. Kiedyś preferowałam eyeliner w
pędzelku, teraz podoba mi się jednak efekt „zadymionych” lekko oczu. Używam
zamiennie kolorów: popiel, czerń lub ciemny brąz (i cień i kredka są w tym
samym kolorze, kiedy skończy się jeden zestaw wymieniam na drugi). Pędzelkiem z
odrobiną cienia podkreślam też oczy w dolnym zewnętrznym końcu oka, pod samymi
rzęsami, bardzo delikatnie.
BOURJOIS Volumizer to dwustopniowy tusz do rzęs, maluję się na
„bambiego”, wszystkie rzęsy dolne i górne przeczesuję raz, natomiast dokładnie
wyczesuję rzęsy górne w zewnętrznych kącikach oczu, żeby było odrobinę dłuższe, co daje zalotny efekt
wtorek, 20 stycznia 2015
Przeciętna babeczka i jej szafa
Daliście
się już porwać i wpadliście w szał wyprzedaży??? Ja jestem
odporna. Mam klasyczną urodę i swój styl, więc nie podążam za
trendami mody. Ubrania noszę tak długo jak się nie zniszczą, a
nie „na czas mody”, dlatego wolę kupować rzeczy uniwersalne, a
nie hity sezonu. Zakupu robię raz na pół roku w sposób
kompulsywny (dużo naraz) i kieruję się emocjami, a nie rzutem
nowej kolekcji.
Absolutnie niedotrzymana obietnica ;-)
Mój
styl, a raczej mój modowy cel mieści się pod dewizą „elegancko
z odrobiną seksapilu”. Dlaczego cel? Bo jak każdej przeciętnej
babeczce zdarzają mi się wpadki modowe, ciuchy prezenty od cioci,
co cieszą bo są nowością w naszej szafie ale nijak się do nas
mają, ciuchy „przeterminowane”, z którymi tak ciężko bywa się
rozstać itp. itd.
Tym
razem jednak troszeczkę zaszalałam na wyprzedażach (potrzebny mi
motywator, żeby do figury sprzed ciąży nr 1 i 2 wrócić), głównie
ZARA, H&M i lokalna firma z mojego miasta. Co roku obiecuję
sobie: koniec czarnych i ciemnych ciuchów, lepiej mi w mocnych,
kolorowych ciuszkach oraz w „śmietance” i co? No jak widać na
zdjęciu skończyło się jak zwykle. Sięgnęłam po czarny i
szary... Ponad połowa ciuszków (w tym: wszystkie spódniczki) to
prezenty od mojego męża. Uwielbiam jak daje mi ubrania w prezencie
i wiem, że wiele go to kosztuje, nie tylko finansowo... Ma często
przygody przez grzebanie w częściach sklepu z damską garderobą –
do tego stopnia, że już ochroniarz go wezwał „na bok” bojąc
się, że to albo 1) zboczeniec albo 2) złodziej albo 3) idiota co
nie umie znaleźć części sklepu dla facetów.
Grzeczna dziewczynka w kardiganie
czy trzymiesięczny króliczek w skórzanej kurtce?
czy trzymiesięczny króliczek w skórzanej kurtce?
P.S. Mój mąż ma teorię spiskową, zaobserwował, że kobiety, którym rodzą się dziewczynki zaczynają bardziej o siebie dbać (byłoby to nawet zgodne z psychoanalizą Freuda). Ja nie podzielam tej obserwacji ale przyznaję, że jest pewna frajda jak stroję się z Zośką na wyjście...
Trzecie pokolenie, babcia też lubi "zrobić się", Carry i H&M.
Trzecie pokolenie, babcia też lubi "zrobić się", Carry i H&M.
poniedziałek, 15 grudnia 2014
myślisz tak jak jesz
Czytam
właśnie kryminał Laury Lippman Co wiedzą zmarli.
Jest nieźle pokręcony, autorka ma fenomenalną zdolność
opisywania „myśli” bohaterów, zgodnie z okładką buduje
„oniryczny klimat”. Przyznam, że musiałam się przestawić z
poprzednich kryminałów, gdzie słowa były lekkie i szybkie jakby
ktoś z karabinu nimi strzelał, teraz jest głębia, a żeby
konstrukcja powieści miała sens, trzeba się w nią wczytać.
Trafiłam
na fragment, w którym dwóch policjantów rozmawiało o spotkaniach
klasowych po latach. Jeden sklasyfikował przemiany jakie zachodzą z
biegiem lat w ludziach na 3 grupy: 1) ludzie dobrze zakonserwowani,
niewiele się zmieniający, po latach poznajesz ich w mgnieniu oka 2)
ludzie brzydko się starzejący, puchną, łysieją, wszystko im
obwisa 3) dotyczy tylko kobiet, które w szkole były szarymi
myszkami, z biegiem lat wyrastają z kompleksów, uczą się jak dbać
o siebie, trenują, inwestują w ubrania i kosmetyki. Nie wiem, czy
ta klasyfikacja jest prawdą, ale kto z nas nie chciałby być
zadbany? A jednak... Tyle szarości na ulicach. I nie mówię o byciu
szczupłym, modelki XXL pokazały światu że krągłości potrafią
być seksowne. Prawda jednak jest taka, że albo ma się dużo
samozaparcia i pomysłowość albo ma się dużo kasy, żeby dobrze
wyglądać. Nie musi się drogo jeść żeby było zdrowo, jednak
przygotowanie potraw staje się bardziej czasochłonne jeżeli chcemy
mieć coś smacznego, a nie stać nas na wykwintne produkty. Nie
trzeba chodzić systematycznie do SPA, żeby mieć piękną cerę,
jednak robienie różnych pult na maseczki w domu, nie jest przyjemne
i wymaga systematyczności. Nie trzeba mieć karnetu w siłowni i na
basenie, żeby być wysportowanym i jędrnym, ale ćwiczenie w domu
oznacza dużo samodyscypliny. Nie trzeba ubierać się w drogich
butikach, żeby mieć swój styl i umieć dobrać ciuszki, jednak
trzeba się na tym znać i umieć rozróżnić to w czym się dobrze
wygląda od tego jak chciałoby się w swojej wyobraźni wyglądać.
źródło: http://www.empik.com/zamien-chemie-na-jedzenie-bator-julita,p1079210550,ksiazka-p
Miałam
w swoim życiu taki etap, że cały mój dzień był rozpisanym
grafikiem. Pobudka codziennie o 7:00, potem 50 przysiadów i
ćwiczenia rozciągające, zajęcia w szkole, zajęcia po szkole,
basen, 500 brzuszków przed pójściem spać, 100 pociągnięć
szczotką po włosach, masaż twarzy w czasie nakładania kremu...
Dużo takich punktów do codziennego grafiku trzeba byłoby wpisać.
Nazwijmy to uzależnieniem od terminarza. No i się wypaliłam. Po
trzech latach takiego życia zniechęciłam się do samodyscypliny.
Postawiłam na głos serca, na to żeby znaleźć swoją drogę, być w
jednym dobrą, a nie we wszystkim, wybrałam odrobinę spontaniczności. To
pozytywny aspekt, uwolnienie siebie, jednak jest też negatywna
strona. Teraz do ćwiczenia potrzebuję klubu fitness, bo inaczej
mogę zapomnieć o systematyczności.
Co
do jedzenia to wybrałam drogę pośrodku. Ani ja ani maż nie
lubimy „tracić czasu w kuchni”, czasami zdarza nam się zjeść
paluszki rybne, czy zupę z mrożonymi wcześniej warzywami. Jednak kupując patrze na numerki – nie
kupię jajek z numerem zaczynającym się od 3 czy owoców z numerem
8*, czytam etykietki i jak mam wybór, wybieram naturalne i
zdrowsze produkty. Chyba sporo ludzi tak postępuje, ma już
świadomość konsekwencji jakie niesie za sobą dobór jedzenia,
jednocześnie w pędzie życia kombinujemy jak je sobie ułatwić.
Pomiędzy
kryminałami przeczytałam książkę
Julity Bator Zamień
chemię na jedzenie,
moje uczucia mieszają się między podziwem, a myśleniem o tym, że
nie przepadam za ortodoksją. Pomyślcie jak ciężko zrobić
przyjęcia na którym masz gości unikających wszystkiego co
chemiczne, sztuczne w jedzeniu:-) Jednocześnie wiem, że grupa ludzi jedzących zdrowo
rośnie, Beata Pawlikowska jest jedną z propagatorek takiego
podejścia. I cieszę się bardzo. Dzięki zasadzie popyt czyni
podaż, zdrowe produkty będą coraz powszechniejsze i coraz łatwiej
dostępne.
Ciekawostka,
zjawisko poboczne, zaobserwowane przy okazji wielu rozmów o
szkodliwości aspartamu w gumach do żucia, sposobie przyrządzania
kurczaków w McDonald's, czy np. filmie PETA w którym Palmela
Anderson pokazuje jak kurczaki do KFC są skubane „na żywca” z
wyrywaniem łapek w... USA (nie produkowane w fabrykach, naturalne to często też etyczne
jedzenie). Ludzie wpadają w paranoję spiskowych teorii,
dezinformacji, od propagandy koncernów po prywatę pod szyldem
ekologów. Wszyscy nas oszukują w imię mamony, a my nie wiemy jak
jest naprawdę i komu uwierzyć. I to nie będzie moja pierwsza taka
konkluzja: chyba zawsze najlepiej kierować się zdrowym
rozsądkiem i wybrać złoty środek.
A
ja prywatnie dodałabym do tego „I nie czyń bliźniemu swemu –
w tym braciom mniejszym – co Tobie nie miłe”.
*Kody
PLU (można je zobaczyć np na pomarańczach):
Produkty
ekologiczne mają 5-cyfrowy numer PLU, który zaczyna się numerem 9.
Konwencjonalne
produkty mają 4-cyfrowy numer PLU, od numeru 4 rozpoczynający się.
Genetycznie
zmodyfikowane (GMO) produkty posiadają 5-cyfrowy numer PLU, który
zaczyna się numerem 8.
Przykazanie
na drogę:
Nigdy
nie kupuj orzeszków na wagę i innych produktów tego typu, wg badań
są tam fekalia, pleśń, kurz w drastycznych ilościach.
czwartek, 11 września 2014
Bułgarskie smaczki
„To
było bezchmurne i bezwietrzne lato. Czas rozmiękłego asfaltu i
cuchnących pojemników na śmieci, lodów na patyku po pięć pensów
i dzieciaków szalejących na trawnikach przed domem pośród
zraszaczy. Lato suszy, błyszczących jezdni i długich czarnych
cieni.” fragment książki Camilli Way Ofiary Lata, rozdział na
stronie 115, wstęp którym ja chyba zaczęłabym całą książkę. Do tego
Biblioteka cieni Mikkel Birkegaard i koniec tego co zdążyłam na
wakacjach przeczytać (kiedyś na 2 tygodnie zabierałam 5 książek,
ale to przed epoką dziecka).
Poniżej
w zdjęciach trochę „smaczków” Bułgarii. Pierwsze zdjęcie,
taki smaczek antropologiczny – tradycja wieszania czarnych kokard z
nekrologami na drzwiach domów, w których ktoś zmarł. Co kraj to
obyczaj, np. we Włoszech na drzwiach domów, gdzie urodzi się
dziecko wiesza się kokardę różową, gdy dziewczynka, a niebieską,
gdy chłopczyk przychodzi na świat. Jak już jesteśmy w klimacie
antropologicznym – kiedyś było na odwrót z tymi kolorami, szaty
Jezusa są różowe, Maryi niebieskie. Niesamowite jaki jest silny
wpływ kulturowych przekonań i obyczajów w tej kwestii.
Zdjęcie
nr 2: Niektórzy pamiętają pewnie perfumy babć z czasów PRL z
róży, w ozdobnych, drewnianych pojemniczkach, to dalej ich
tradycyjny produkt, więc na deptaku w Słonecznym Brzegu było kilka
sklepów z produktami tylko z róży. Zdjęcie nr 3: nic dodać, nic
ująć, knajpka :-), Nessebar.
wtorek, 9 września 2014
Wakacje z małym dzieckiem, słodko-gorzkie
Józek (2,5 roku) jest teraz cudny – naprawdę grzeczny (chyba że jest
śpiący, śpiące dziecko to wredne dziecko), wymyśla takie hasełka, że głowa mała
np. zaprowadza swoją mamę do basenu, gdzie jest napis mówiący o tym, że to
basenik dla dzieci, głęboki do 0,6 m. A Józek mi mówi: „Mamusiu tu pisze, że
mama ma wziąć Józia na rączki”… Dajcie mu wodę i piasek i dziecko z głowy. W
pierwszym tygodniu do południa na basenie wystarczyło mieć go na oku bo albo
sam albo z innymi dzieciakami się bawił, po obiedzie 3 godziny spał, potem na
plaży wymęczył się kopaniem w piasku, a wieczorem wystarczyło zabrać go na
deptak pełen światełek i był w siódmym niebie – jak my koło 24 szedł spać i
wstawał o 8:30. Je wszystko to co my, od czerwca całkowicie odstawiliśmy
pampersy, nie trzeba mu całej torby dziecięcych rzeczy pakować. Wiadomo – nie
jest to luz totalny, czy szalona spontaniczność, nie wsiądziemy nagle w dwójkę
na paralotnie, czy nie zostaniemy do rana w klubie, ale da się odpocząć,
zwłaszcza jeżeli oboje rodzice równo dzielą się opieką nad dzieckiem.
Do tego stopnia wypoczęłam w pierwszym tygodniu wakacji, że 29/08 dokładnie
na półmetku naszego pobytu, napisałam do mojej mamy, że jestem wyspana,
najedzona, odprężona i że za rok z dwójką to już takiego relaksu nie będzie.
Jak to pisałam, Józek miał akurat drzemkę, a obudził się z 39,5 stopniami
gorączki, potem doszły wymioty (nawet po łyku wody), mimo zimnych kąpieli i
podwójnej dawki laków nie chciała mu gorączka spaść, więc wylądowaliśmy w
prywatnej klinice. Dostał kroplówki, sterydy i Bóg wie co jeszcze. Postawiło go
to na nogi na tyle, że wychodziliśmy z nim na plażę do cienia, czy na spacery,
ale po dziś dzień jest na ścisłej diecie. A jak dziecko choruje to stres jest
podwójny.
Pomoc w klinice była super – nie można narzekać, pewnie trudniej było nam
dostać się do lekarza w Polsce, a na pewno po 5 minutach nie dostalibyśmy do
ręki wyników morfologii. Trudne doświadczenia nie zniechęca nas od podróży,
dzieci chorują i w domu, i poza nim, a wyjazdy i otwartość rodziców pozytywnie
kształtują je. Więc mimo wszystko polecam wakacje z małym dzieckiem :-)
rok 2012 Chorwacja
rok 2013 Austria i Gran Canaria
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Moja lista blogów
-
-
-
Najlepsze pomysły na prezent z okazji 3. urodzin!1 tydzień temu
-
-
Zabezpieczone: HuntWeek #275 miesięcy temu
-
Biennale Architettura 2023 – the best of5 miesięcy temu
-
Skala Becka5 miesięcy temu
-
-
-
DO KAWY #267 – kino, lektura, pasja1 rok temu
-
Filary zdrowego stylu życia1 rok temu
-
-
-
-
Homeschooling on Madeira3 lata temu
-
-
Kwiecień z koronawirusem3 lata temu
-
-
-
-
Nowy adres bloga4 lata temu
-
-
-
-
Czerwiec7 lat temu
-
-
Zamieniaj marzenia w plan!8 lat temu
-
Zupa z kukurydzy, ziemniaków i jabłek9 lat temu
-
Eurotrip 2011 Brugia10 lat temu
-
-
Archiwum bloga
-
►
2016
(65)
- ► października (7)
-
►
2015
(112)
- ► października (7)
-
►
2014
(83)
- ► października (10)
-
►
2013
(73)
- ► października (7)