/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

sobota, 29 marca 2014

opowieść z deptaku

Piękna sobota się nam zrobiła... Słonko wyciągnęło nas z domu na deptak koło lotniska. Józio przedreptał go cały tam i z powrotem na nóżkach, więc na końcu trasy usiedliśmy na zupę pomidorową w Rancho pod Strusiem, żeby zregenerować siły. Totalny relaks, luźne rozmowy, zapach chmielu z piwa, widok na góry. Dla takich "Józków" okolice lotniska w Bielsku to fantastyczne miejsce – samoloty (prawdziwe i modele), latawce, zwierzęta z rancha, multum psów i dzieci. Ciągle coś się dzieje. Następny raz ma obiecane, że weźmiemy jego rower biegówkę:-)
A Wy jak spędzacie ten piękny weekend?
U nas jak zawsze dużo się dzieje, ale nie chce mi się dziś o tym myśleć. Czasami trzeba pozwolić sobie na chwilę lenistwa. Jeżeli się umie. W moim otoczeniu jest kilka osób (ciekawe czy to przypadek, że to same dziewczyny), które wiecznie coś robią, same uczennice z pierwszej ławki, po dwa kierunki studiów, sport, tysiąc hobby, ale nie ma opcji by po prostu posiedziały gdzieś chwilę, pobyły. Ciekawa też jestem, czy to przypadek, że wszystkie fajnie radzą sobie w pracy, są uznawane i cenione ale żadna nie zrobiła spektakularnej kariery.
Dolce far niente :-)
 dreams2_flickr_slack12_CC BY-NC-ND 2.0
Read more ...

wtorek, 25 marca 2014

W moim rodzinnym domu całe ściany były pełne regałów z książkami.

Optymista myśli, że świat stoi przed nim otworem. Pesymista wie, co to za otwór... Zastanówmy się po której stronie mocy jestem? Audyt w pracy, chore na dwa choróbska jednocześnie dziecko, chora Mama (nowość). Ale co tam, trzeba to przeczekać i dalej dostrzegać jak pięknie dziś wyglądała góra Szyndzielnia, cała oszroniona lśniła w promieniach słonecznych:-)
Po pracy zrobiłam szybki wypad do biblioteki, standardowo 5 nowych książek dla mnie, 5 nowych książek dla Józia (czytamy w 3 miesiące, co miesiąc trzeba oczywiście przedłużać wypożyczenie, ale w tym celu wystarczy telefon). Co kwartał powtórka z rozrywki. A czasami w międzyczasie coś pożyczonego lub prezent, teraz czytam pożyczone od Lucy  Inferno Dana Browna. Czyta się bosko, zwłaszcza, że miałam przyjemność być we wszystkich miejscach, w których toczy się akcja (Florencja, Wenecja, Stambuł...), natychmiast uruchamia się milion wspomnień.
Był taki odcinek Przystanku Alaska, gdzie starsza pani prowadząca sklepik uczy się włoskiego, żeby móc przeczytać w oryginale Boską Komedię, do której w całej powieści nawiązuje Dan Brown. Kiedy ja uczyłam się włoskiego, często sobie tę motywację przypominałam, a kiedy w końcu zamieszkałam we Włoszech na pewien czas, trafiłam do niesamowitego mieszkania wdowy po antykwariuszu. Apartament dwukondygnacyjny był pełen zabytków, w tym ilustrowanej, kilkutomowej, bardzo starej i pięknej wersji Boskie Komedii Dante Alighieriego.
wspomnienie z wakacji

Joel szykuje się do konferencji lekarzy w Juneau. Niestety złe warunki pogodowe sprawiają, że on i Maggie zostają uwięzieni w budynku lądowiska. Gdy atmosfera staje się gorąca, pojawia się Ed. Ruth-Anne chce nauczyć się języka włoskiego by móc przeczytać Boską komedię w oryginale. Nauka kiepsko jej idzie, ale za to Shelly ma niesamowity talent językowy. Walt cierpi na depresję z powodu braku słońca. Joel daje mu specjalną lampę antydepresyjną, jednak mężczyzna łamie zalecenia lekarza i ściąga na siebie kłopoty. Burmistrz Cicely, Edna Hancock, próbuje usunąć z miasteczka stado karibu, które zalega na ulicach.

Do posłuchania:
Klingande-Jubel
Read more ...

niedziela, 23 marca 2014

Na opak - początek wiosny

Pierwsze oznaki wiosny: grube, ohydne, ospałe muchy i motocykliści wyłonili się znikąd. Były plany – Zakopane, Chochołowska i krokusy, cudowna droga przez Zawoję z przystankiem w Jabłonce na śniadanie, a wieczorem rydze na masełku z bagietką na Krupówkach. Plany łeb wzięli. Od piątku nasz dwulatek męczy się z ostrym przebiegiem anginy ropnej i... grypą żołądkową jednocześnie. Dziś prawie wylądowaliśmy na pogotowiu bo się odwadnia, ostatecznie pomogła nam wizyta u lekarza ale cały czas jest duży stres. Józio jest taki kochański -tuli się, z rozwolnieniem po 10 razy dziennie biegnie na nocnik, nic nie marudzi, tylko chce, żeby być przy nim.
Oczywiście smaczku całej sytuacji dodaje to, że mąż mój źle się czuje bo go „wszystko w kościach boli”, a ja dostałam jakiejś nerwicy w połączeniu z alergią i zaczęłam się dusić.
Mam nadzieję, że pierwszy weekend wiosny u Was mija znacznie przyjemniej.
 good morning_flickr_yvestown_CC BY-NC-ND 2.0
Jak powinno być...
Read more ...

wtorek, 11 marca 2014

Stolica wschodniej Polski i ja


Nie chciało być inaczej – mroźna mżawka, lekka mgła, tuż do Syberii. Lublin powitał mnie najlepszą szkołą w jakiej do tej pory brałam udział (mistrzowie) i marną pogodą. W czasie zajęć ludzie biorący udział w pokazach metod pracy, które prowadzili trenerzy (pracuje z nami małżeństwo) płakali z radości, zachowywali się tak jakby trafili 6 w totka, leczyli się z fobii męczących ich całe dotychczasowe życie (np. agorafobii) i wychodzili w 15 minut z sytuacji, które nazywali do tej pory traumą swojego życia. Oczywiście jest też taka opcja, że tylko ja jestem prawdziwym uczestnikiem, a reszta jest podstawiona i udają te spektakularne efekty…

Jak już o tych ludziach… Moja grupa ścina z nóg. Każdy jest wyjątkowy: aktor, właścicielka rancho ze stadniną koni, adeptka medycyny naturalnej, deweloperka podróżująca po całym świecie (w poniedziałek Sri Lanka), przyszła właścicielka salonu fitness (właśnie szuka lokalu, NLP duży nacisk kładzie też na dbanie o ciało), handlowiec-rajdowiec, potentat handlu kiblami, informatyk-trener (NLP to system, praca na algorytmach) i optometra. Na tym ostatnim się zatrzymajmy. Zawodowo zajmuje się czynieniem cudów, żeby ludziom poprawić wzrok. Jak opowiada o pracy, szczęka opada, ale jak o swoich 5 goldenach mówi czy wakacjach na jachcie po lagunie weneckiej, to wcale nie jest mniej ciekawie. Ale wróćmy do pracy. Rodzice przyprowadzają do niego chłopaka z 5 klasy podstawówki. Dziecko ma czytać cyfry, po zbadaniu wzroku okazuje się, ze widzi na poziomi 30%, bardzo słabo i niebezpiecznie, ale optometrę coś tchnęło i zapytał, mamę chłopca czy ten lubił matematykę. Okazało się, że dziecko nienawidzi jej, ma traumatyczne wspomnienie wrednej nauczycielki. No więc optometra zmienił obrazek na takie jakie małym dzieciom się pokazuje i litery. Wzrok na poziomie 120%...


Dziś miał pole do popisu, uczyliśmy się o blind spot w oku – plamka w której nie widzimy nic, ale nasz mózg działa jak photo shop i uzupełnia ją najbardziej prawdopodobnym obrazem. Mało tego. Nie widzimy prawie 90% rzeczy w danej chwili patrząc, uzupełniamy obrazy tym co podobne, tym co widzieliśmy chwilę wcześniej, tym co wydaje się naszemu mózgowi najbardziej prawdopodobne. To są badania oka przez naukowców wykonane, nie badania nad NLP. NLP dzięki nim wskazuje tylko jak pozbawiać się filtrów poznawczych. Ponoć jak Kolumb przypłynął do Ameryki łodzi konkwistadorów nikt nie widział poza szamanem, który był najbardziej wykształcony i otwarty, na obraz, który nie miał punktów odniesienia do tego co wcześniej widział.


Pracowaliśmy też z celem techniką bazującą na trzech pokojach Walta Disneya (pokój pomysłów, pokój strategii, pokój krytyki, tworząc bajkę przechodził ze swoją ekipą przez te pokoje aż w pokoju krytyki nie było nic do dodania). W opisie wyda się to banalne, ale kiedy osoba prowadzona (coachee) wczuje się w wizualizację sytuacji, emocje są niewyobrażalne. Podobnie jak skuteczność (tak pracują często sportowcy).

Pomyśl o swoim marzeniu, jak możesz to określ go jak najprecyzyjniej (co się ma wydarzyć konkretnie, kiedy, co wtedy poczujesz, gdzie to będzie, z kim, co widzisz, co słyszysz – wszystko opisujemy zawsze przez pryzmat systemów reprezentatywnych, wzroku, słuchu i uczuć, a czasami też smaku i węchu, które są bardziej nieświadome). W tym momencie wyobrażenie, jeżeli podobny cel wcześniej się nie zrealizował, będzie szczątkowe, zamglone, jak puzzle. Kładziemy w pokoju kartkę, gdzie stoisz, wyobraź sobie, że to tu i teraz. Gdzie widzisz w tym pokoju, przed sobą realizację Twojego marzenia. W tym miejscu (np. 3 metry dalej) kładziemy kartkę. Piszemy cel i datę np. przyjęcie książki przez wydawcę napisanej przeze mnie, wrzesień 2016. Stajemy na tej końcowej kartce.

Stojąc na kartce końcowej pomyśl tak jakby udało Ci się osiągnąć cel, jest koniec kwietnia, poczuj to i powiedz czego jesteś tu świadom (dalej będzie to mętne). A teraz stańmy z boku (odpowiednik dysocjacji, wchodzenia w metapozycję, czyli patrzenie z boku na to co się dzieje, tak się uczymy). Popatrz na kartkę w punkcie start i na kartkę w punkcie koniec. Co widzisz? Brak połączenia, jakby to były dwie rozdzielone przepaścią rzeczy. Jak chciałbyś to połączyć? Czy wyobrażenie sobie kalendarza między tym Ci pomoże? Ponownie stańmy na karcie końcowej. Nabierz powietrza, jest koniec września 2016, wydawca przyjął twoją książkę, osiągnąłeś cel, a teraz co czujesz? Popatrz teraz przez lewe ramie, jako swój doradca z boku zobaczyłeś kalendarz za sobą. Co widzisz krok wcześniej zanim osiągnąłeś cel (określamy kamienie milowe, cele pośrednie, step by step)?

Wysłałem swój maszynopis powieści do wydawnictwa, z listem przedstawiającym moją osobę. Lipiec 2016 (koniec miesiąca) Gdzie ta kartka ma leżeć? (coach opisuje ją i kładzie na ziemi we wskazane miejsce) Stań na niej. Co czujesz, co widzisz, co słyszysz? Obejrzyj się przez ramię, jaki był poprzedni krok?

[9] Wydrukowałem powieść, skopiowałem i wsadziłem do kopert. Lipiec 2016 (początek miesiąca). Gdzie ta kartka ma leżeć? (coach opisuje ją i kładzie na ziemi we wskazane miejsce) Stań na niej. Co czujesz, co widzisz, co słyszysz? Obejrzyj się przez ramię, jaki był poprzedni krok?


[7] Wyszukałem w internecie listę wydawnictw i porad na forach jak przedstawić książkę wydawcom. Czerwiec 2016. Coachee coś nie pasuje. Czuje blokadę przed tym krokiem. Coach prosi, żeby stanął z boku, znowu w dysocjacji jako swój doradzca. Coach prosi: Szczerze i konkretnie doradź sobie, co powinno być przed tym krokiem? Coachee odpowiada:

[8] Zadzwoniłem do wydawnictw prosząc o poradę i czy publikują takiego rodzaju powieści jak moja i w jakiej formie mam ją wysłać (druk, pdf). Lipiec 2016 (początek miesiąca) Gdzie ta kartka ma leżeć? (coach opisuje ją i kładzie na ziemi we wskazane miejsce) Stań na niej. Co czujesz, co widzisz, co słyszysz? Stań teraz ponownie na karcie [7]

[7] Wyszukałem w internecie listę wydawnictw i porad na forach jak przedstawić książkę wydawcom. Czerwiec 2016 (koniec miesiąca) Czy teraz jest OK? Co czujesz, co widzisz, co słyszysz? Obejrzyj się przez ramię, jaki był poprzedni krok?

[6] Naniosłem poprawki na powieść. 21 Czerwiec 2016 Gdzie ta kartka ma leżeć? (coach opisuje ją i kładzie na ziemi we wskazane miejsce) Stań na niej. Co czujesz, co widzisz, co słyszysz? Obejrzyj się przez ramię, jaki był poprzedni krok?

[5] [a] Wysłałem powieść do konsultacji przyjaciela po polonistyce. 10 Kwiecień 2016 [b] Albo nie, szkoda na to czasu, lepiej jakbym ja jeszcze raz ją przeczytał i szybciej naniósł poprawki 16 Luty 2016. Coach obie kartki kładzie obok siebie z lekkim zróżnicowaniem czasu

      [5a]

              [6]

[ 5b]

Prosi coachee o wyjście na bok i doradzenie sobie co widzi jako lepsze rozwiązanie. Wyrzucamy opcję [b] coachee staje na kartce [5a] Co czujesz, co widzisz, co słyszysz? Obejrzyj się przez ramię, jaki był poprzedni krok?

[4] Przeczytałem całość i naniosłem pierwsze poprawki. Grudzień 2015 Gdzie ta kartka ma leżeć? (coach opisuje ją i kładzie na ziemi we wskazane miejsce) Stań na niej. Co czujesz, co widzisz, co słyszysz? Obejrzyj się przez ramię, jaki był poprzedni krok?

[3] Napisałem powieść, pierwsza wersja. Listopad 2015 Gdzie ta kartka ma leżeć? (coach opisuje ją i kładzie na ziemi we wskazane miejsce) Stań na niej. Co czujesz, co widzisz, co słyszysz? Obejrzyj się przez ramię, jaki był poprzedni krok?

[2] Napisałem szkic pomysłów, przekonałem rodzinę, że potrzebuję wsparcia i rezerwacji czasu na to. Listopad 2014 Gdzie ta kartka ma leżeć? (coach opisuje ją i kładzie na ziemi we wskazane miejsce) Stań na niej. Co czujesz, co widzisz, co słyszysz?  Czy to wszystkie kroki?

Stań teraz na karcie startowej, na dniu dzisiejszym. Coach przypomina całą drogę od [2] do ostatniej karty osiągnięcia celu.

Patrz na drogę przed sobą, jak się teraz czujesz patrząc na drogę, efekt, co widzisz, co czujesz, co słyszysz (obraz będzie wyraźny, może być filmem). Teraz przejdziemy tę drogę do sukcesu wczuwając się po kolei w każdą kartkę.

Na ostatniej kartce może dojść do sytuacji, że coachee będzie chciał coś dodać, jakiś krok po drodze, jak najbardziej może.

Następnie zamknieciem procesu jest powrót na kartę startową, nabranie powietrza, popatrzenie na drogę i analiza czy teraz widzi coachee połączenie między startem a osiągnieciem celu? (pewnie tak) Stań jeszcze raz z boku, a jak to połączenie widzisz jako swój wewnętrzny doradzca? Brawo!



Sernik bezowy w Browar Restauracja...  

Read more ...

czwartek, 6 marca 2014

Lublin Story


W sporcie mówią, że są dwie walki do wygrania, jedna to zawody, w których się bierze udział, oficjalny cel, a druga to walka z samym sobą, wewnętrzna, żeby w pełni wykorzystać swój potencjał.
Pisałam dziś list do siebie w listopadzie 2014 roku, kiedy mój Trening Rozwoju, nowa szkoła w Lublinie się zakończy. Pracujemy metodami NLP, co kojarzy się fatalnie – z akwizycją, manipulacją, a w praktyce oznacza pracę nad sobą, techniki komunikacji (tak, żeby rozumieć innych i siebie). Jasne, że różna może być intencja, ale w tej szkole etykę stawiają ponad wszystko. Może dlatego warto jechać z Podbeskidzia aż do Lublina? Dla jednych z najlepszych w branży trenerskiej.
 
W Lublinie byłam z 5 lat temu, przystanek w drodze do Lwowa, a potem dalej do Odessy. Miasto remontu, starych kamienic, studentów i meneli zmieniło się. Wyremontowało. Reszta bez zmian. Ludzie tu są spokojni, nie ulegają show jakie robią media – temat gender płynnie przeszedł w zagrożenie wojną, wiadomości stały się show telewizyjnym, a nie dziennikiem. Twierdzą, że dziś najważniejsze są pieniądze, a Putinowi wojna się dziś nie kalkuluje, w wybuchu II wojny światowej zadecydowało wiele czynników, teraz to za mało. Na Ukrainie też się sytuacja ustabilizuje.

Ale wróćmy do miasta. W jednej z najpiękniejszych kamienic na rynku centralnym znajduje się moja szkoła. Wersal wśród sal szkoleniowych - mięciusie nowe dywany, eleganckie meble, świece, muzyka relaksacyjna w tle, ekspres z pyszną kawą, przekąski. Zadbanie o atmosferę. Dzięki lokalizacji blisko na lunch, blisko wszędzie. Turystyka gastronomiczna musi być, na pierwszy ogień Mandagora, restauracja żydowska i przepyszne placki wedle przepisu z 1914 roku Latkes. Na drugi ogień sałatka z kurczakiem i ananasem w jednym z ulubionych przez studentów i mieszkańców Lublina irish pubie U Szewca.

 


Pierwszy dzień to dzień poznawania siebie, ale też drobna dawka wiedzy. Uczyliśmy się niesamowitej metody swish pattern. Testowane – działa! Wyobrażaliśmy sobie trudną sytuację z przeszłości na wspomnienie, której dalej czujemy stres, złość, strach. Potem wybrane osoby siadały na gorące coachingowe krzesło.

Co czujesz gdy o tym myślisz? Agresję. W skali od 1-10? Odpowiedź 5, ale całe ciało coachee krzyczy co najmniej 9. Co widzisz, ale opowiedz o strukturze, nie o treści, żebyśmy my się emocjonalnie nie zaangażowali. Ja i ta osoba, w ciemnych barwach, kłótnia. Teraz jesteś w asocjacji, proszę wyobraź sobie, że z tej sytuacji wychodzisz, stajesz z boku i widzisz to jako zdjęcie, gdzie ono jest? Tam. A teraz wyobraź sobie, że przesuwasz go dalej o metr, 2 metry, 5 metrów (palec trenera jak suwak po ramieniu coachee schodzi coraz niżej w stronę łokcia). A teraz wyobraź sobie, ze jest w wielkości znaczka, a teraz kropką. Co czujesz? Agresję, na 4. Ciało coachee pokazuje 4. Ćwiczenie jest powtarzane, odpowiedź i mowa ciała pokazują coraz mniejszą agresję. W końcu dochodzi się do poziomu 0, obojętnego. Coach prosi coachee by pomyślał o podobnej sytuacji ale mniej stresującej, bardziej neutralnej. Potem coachee ma powrócić do pierwszej, bardziej stresującej sytuacji oddalić jej wizualizację tak, żeby było wielkości znaczka i wtedy obraz bardzo trudnej sytuacji zmienić na łagodniejszą. Na jakim poziomie jest Twoja agresja? Zero. Trening się powtarza. Aż za którymś razem trudniejsza sytuacja nie ulega podmianie, to jej wizualizacja zbliża się do coachee. Teraz zastanów się co zrobiłbyś dziś inaczej jakby się podobna sytuacja powtórzyła, czego się możesz nauczyć z tamtej sytuacji, kiedy stłumiłeś emocje i wrócił rozum?

Tak pracowano w Gruzji, czy na ofiarach wojny w Jugosławii, najprostsza, najszybsza metoda radzenia sobie z traumą.
 
No i minęły pierwsze dwa dni nowego rozdiału w powieści mojego życia.

 
Read more ...

wtorek, 4 marca 2014

Mydlana opara

Wiesz co to jest binge viewing? a) coś co uprawiam jak trafi mi się wolny dzień po bardzo intensywnym okresie? b) coś co spędza sen z powiek producentom kampanii reklamowych? c) oglądanie przez widza wielu epizodów serialu z rzędu, w ciągu jednej sesji? Wszystkie odpowiedzi poprawne – jestem taka mądra bo co jakiś czas czytam Bloomberg Businessweek Polska, zwykle tylko przeglądając to co jest sednem gazety – ekonomie, po to by dotrzeć do końcowych stron, bardziej poświęconych zjawiskom społecznym.
Maraton Miasteczka Twin Peaks i Przyjaciół w akademiku, z piwem i... mleczkami skondensowanymi w tubkach dla małych dzieci z założenia, a uwielbiane przez studentów piękne, dawne czasy. Przy jednym laptopie prawie dziesięć osób, da się :-)



No ale wróćmy do tu i teraz. Imprezy urodzinowe odwołane (pocieszamy się muffinami z białą czekoladą), pół gardła wyleczone, a pół nie chce się dać (wczoraj byłam na wizycie kontrolnej), a u Józia podejrzenie alergii (w nocy ma straszne ataki kaszlu), dostał leki i musieliśmy wywieźć z domu puchową kołdrę.
Serducho mi pęka, że go zostawiam na czas szkoły w Lublinie. Pasowały mi szkolenia dwudniowe – poranek mieliśmy dla siebie, potem jechałam na szkolenie, super odmiana od codzienności, rozwój, a na następny dzień wieczorem już byłam z sykiem. Teraz wyjeżdżam w środę a wrócę po północy w sobotę jak będzie spał. Źle mi z taką rozłąką. Wiem, że i tak mamy fajną sytuację bo kończę pracę o 15, prawie nigdy nie mam nadgodzin, a wszystko inne (język obcy, fitness, ewentualne spotkanie z koleżankami czy zakupy) akumuluję w jedno, wiecznie w biegu, popołudnie czwartkowe. Na dodatek, kiedy z pracy zostałam delegowana do szkoły w Lublinie, zgodzono mi się, żebym nie miała teraz innych wyjazdowych szkoleń, czy delegacji. Innymi słowy suma godzin mama – synek będzie całkiem spora, więc dlaczego już mi tęskno za nim na samą myśl? Józek ma teraz fajny okres – je sam, większość spraw załatwia na nocniku, bawi się sporo sam, fajnie się z nim już rozmawia, słucha się jeszcze, wymusza dalej ale jakoś w ramach negocjacji udaje się go uspokoić. Po prostu – to jest fajny czas jeżeli chodzi o domowe pielesze.
Read more ...

sobota, 1 marca 2014

Sezon na Kanaryjskie

Mam cudowną Mamę, która z racji mojej anginy na trzy dni wzięła do siebie Józia, tak, że mąż może spokojnie remontować dom (męczy się z listwami podłogowymi), a ja mogę sobie spokojnie chorować i wykorzystując bycie w domu bez dziecka, które pcha paluszki do laptopa albo domaga się „odłożyć komputerek!”. Posortowałam zdjęcia z ostatniego roku – Tyrol w maju, Polanica i Kudowa Zdrójw lipcu, Gran Canaria w sierpniu. Trzeba by coś wywołać. Uwielbiam komponować albumy – dodaje pocztówki, zasuszone kwiaty, w różnym formacie wywołuje zdjęcia, dlatego wybieram te albumy z folią samoprzylepną. Choruję z wakacjami w tel :-) I generalnie wspomnieniami bo nawet sobie poczytałam jak zeszłoroczny tłusty czwartek spędzałam (w zaspach śniegu jadąc do Krakowa).


Znak na plaży w Puerto Rico, dla palących i nie... Ciekawe jak dziś tam wieje wiatr...

W mojej firmie jest akcja L4 POD LUPĄ i wszyscy chorujący mają niezapowiedziane wizyty kontrolne przedstawicieli firmy zewnętrznej specjalizującej się w takich usługach, którzy sprawdzają, czy chorzy faktycznie chorują. Ja myślę sobie, luzik, jestem naprawdę chora więc czego mam się bać? Tylko, że umówiłam Józia do lekarza i zawiozłam go do niego. I jak L4 mam na 7 dni, w czasie których mam zamiar plackiem leżeć (poza jeszcze swoją wizytą kontrolną u lekarza) tak akurat gości miałam w tę niecałą godzinę, kiedy mnie nie było. No więc na poniedziałek mam wezwanie do firmy na spotkanie komisyjne i będzie „pogadanka”, o tym gdzie mnie wcięło. Szlag. Skserowałam receptę na której jest data wystawienia jej i mam nadzieję, że na tym się skończy dochodzenie.



 tzw. Kanaryjska Wenecja
Dziś słoneczna sobota, my uziemieni w domu (Józio kaszle ale anginy nie podłapał), a nad nami młot pneumatyczny, sąsiedzi robią rozpier*****. Można zwariować. Kują tuż nad naszymi głowami, niesie się do ostatniego nerwu w mojej czaszce. Na szczęście Józek ze stoickim spokojem mówi tylko „hałas” plus raz na czas jak nagle coś się zwali (ściana?) to się przytula. To jeszcze potęguje moją potrzebę, żeby wreszcie do naszego nowego domku się przeprowadzić, całkiem już nie jak w domu czuję się w naszym mieszkaniu.

Na jednym z lutowych szkoleń pokazywali nam wyższość konsensusu nad kompromisem.
KONSENSUS:
Czyli i to co chce A i to co chce B zaspokojone, kiedy dojdzie się do punktów wspólnych – czyli np.
A: ja chcę nad morze →
(a dokładnie o co chodzi?) ja chcę się opalać na leżaku
B: ja chcę w góry →
(a dokładnie o co chodzi?) ja chcę chodzić kilometrami
No i przez takie wzajemne jątrzenie wartości, które idą za „chceniem” dochodzi się do porozumienia zaspokajającego i te i te potrzeby.
KOMPROMIS:
A. jest w Warszawy
B jest z Wrocławia
Na randki każde chce się spotykać we swojej miejscowości. Wg zasad kompromisu to i to się poświęca, więc spotykają się w połowie drogi między tymi miastami, w jakiejś Pścinie Dolnej, w której nic nie ma do roboty. 
Teraz się uczy konsensusu, a nie kompromisu, który wyszedł z mody;-)

W każdym razie dobrze, że w moim przypadku i A (ja) i B (mąż) chcemy tego samego, oto nasze wymarzone miejsce na wakacje: Lopesan Baobab Resot (ba, nawet pod nim byliśmy). Żadne porozumienie stron nie jest potrzebne, szukamy tylko sponsora. Ktoś chętny? Choć jak się dobrze zastawnowię to ja chcę do Tajlandii, bardzo, a moja druga połowa już nie-za-bardzo. Hym...


Read more ...

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates