Spędziłam
dziś pół dnia na ekstremalnych wrażeniach pt. „badania okresowe dla osób
kierujących samochodem kat B w celach służbowych”. Ubaw, że boczki zrywać, a
adrenalinka też skacze, kiedy trzeba.
Po
pierwsze o 7 stajesz w ogromnej kolejce, wraz z wychudzonymi urzędniczkami i
nic nie rozumiejącymi Ukraińcami. Po drugie dostajesz listę „gabinetów” do
odwiedzenia, w tym jeden w innym budynku. Kto ma szczęście wpadnie na klucz i w
dobrej kolejności podejdzie, gdzie trzeba, bo niby jest dowolność, ale de facto
lekarze jak skończy się kolejka wychodzą do domu i w danym dniu już się na
badanie nie załapiesz. Przykładowo w pomieszczeniu, gdzie robi się olśnienie
bada się też słuch, ale nie każdy to ma zlecone, więc mimo że jest kolejka, jak
się zaczną osoby bez zleconego badania akustycznego dodatkowa pielęgniarka
wychodzi.
Ja
trafiłam w bingo i przeszłam wszystkie gabinety, po to by dostać swoją dawkę
sponiewierania – ostatnie badanie psychologiczne. Test 1, test 2, testu
trzeciego pani prowadząca zapomniała mi dać. Po odczekaniu w kolejne numer
1000, weszłam do gabinetu do testu na maszynie (symulacja pedałów auta i
reakcji). Podniosłam sobie poprzeczkę ubierając wysokie obcasy na koturnach. Na
pytanie czy w takich butach prowadzę, oczywiście powiedziałam „NIE” (nic, że na
badanie dojechałam autem i zaparkowałam pod oknem psycholog). Żeby wcisnąć
pedał musiałam zapierać się o biurko psycholożki rękami…
Następnie
była rozmowa. Tam pani zorientowała się, że nie mam testu trzeciego, popatrzyła
na mnie i mówi „w tym teście badamy reakcję na stres, ale ja po pani widzę, że
pani bierze inicjatywę, wypełnię go pani, będzie szybciej”. Ok…
Potem
opowiedziała mi: jak dostała wszystkie, rozliczne mandaty w życiu, jak
pojechała na koncert do Niemiec, ona 67 lat, koncert metalowy, ale zna
wokalistę, poznała go przez pewnego Peruwiańczyka, trzynastolatka, jednak prawie
tam nie dojechała, bo dzwoniła do Niemiec bez +48 (?), a potem zainteresowała się
gitarami jumbo czy jakoś tak, a to był sam początek jej opowieści… Na zakończenie
podała mi do podpisania in blanco wyniki testu i nie chciała mnie wypuścić, tak
długo jak nie dodam jej do znajomych na facebooku.
Uważam,
że wojsko prowadzi jakieś nieludzkie, eksperymentalne testy na ludziach i padło
na mnie.
hehehe klasyka horroru;)po prostu pani psycholog chciała dogłębnie sprawdzić Twoją odporność psychiczną. Bo pomyśl: jedziesz samochodem i ktoś Ci opowiada takie historie...no musisz być odporna, żeby nie spowodować wypadku. To wszystko dla Twojego dobra!
OdpowiedzUsuńA już miałam nadzieję, że przyczynię się dla dobra nauki...
Usuń