/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

sobota, 24 sierpnia 2013

Pisane prozą

Tak na szybciutko.
Byłam na fantastycznym weselu. Takim, które można podsumować słowami „atmosfera rodzinna”, mimo że w karczmie, mimo że nie wszystkich się znało. Pani młoda w krótkiej sukience z fioletowymi wstawkami (całe wesele w tych kolorach) - zapomniała bukietu ślubnego w domu i... Jej mąż wychodząc z domu od sąsiadki dostał bukiet, na szczęście. Bukiet idealny, biało fioletowy (przypadek, nikt z nas nie wiedział o tej kolorystyce), robił za ślubny ;-)

 
Poznałam na nim ciekawą dziewczynę, wulkan energii. A zaczęło się tak... że kleiła się do mojego męża. Na zasadzie „ten typ tak ma”, że tak powiem wylewna osóbka i tyle, ale mimo wszystko, no hola! Mój mąż, moja własność (mówię o prawach do macania). Więc w pierwszym odruchu, kiedy przyszła poprosić mego lubego do tańca i zapytała czy mam coś przeciwko, powiedziałam, jej, ze tak, bo za mało ze mną tańczył ale ponieważ leciał trudny kawałek (dla mnie trudny), pomyślałam, niech ma, niech się wytańczy (koleżanka jest instruktorką tańca, a mój mąż talent i bardzo dobrze tańczy).
I to byłby koniec historii, gdybym nie postanowiła jednak być miła i nie powiedziałabym, jej jak fenomenalnie tańczy (ona się tym bawi, całą sobą). Zaczęła mi wtedy opowiadać o sobie. O chorobie (właśnie skończyła chemioterapię), o tym jak uwielbia dzieci i robić zdjęcia, i że jej mama jest chora i że przy życiu trzyma ją taniec. I poczułam się taka malutka – ona, wulkan energii, uśmiech od ucha do ucha, zwiewna czerwona sukienka i maślane oczy jej partnera, młodszego od niej, od przedszkola zakochanego. Pierwsze skojarzenie, pusty słodziak. A tu... Przejścia, pewnie większe niż moje, a pogoda ducha, którą mogłaby zarażać innych.
Wesele miało też drugą stronę. Siostra pani młodej, bliźniaczka, miała ważne badanie lekarskie na dzień przed ślubem. Nie dała rady, załamała się i na ślubie jej nie było. Tydzień wcześniej dowiedziała się, że w ogóle ma problemy zdrowotne. Pech.
Takie jest życie, pokręcone. Raz z górki, raz pod górkę, a czasami trochę prozy - zrobiłam moje pierwsze muffinki, z białą czekoladą. Przepis z odnośnika zmodyfikowałam – krojąc czekoladę na kawałki i nie sypiąc cukrem pudrem, a kokosem (nie lubimy z mężem cukru pudru).
Do zobaczenia w drugiej połowie września!
 lake_slack12_CC BY-NC-ND 2.0
Read more ...

niedziela, 18 sierpnia 2013

Turystyka kulinarna x2/rok


Śluby miałam dwa. Z tym samym mężczyzną. Historia fajna. Ale nie na dziś. Jest już dawno po ciszy nocnej, chce mi się spać, ale w okresie letnim dom właściwie służy nam tylko do powrotów na noc, więc nie mam kiedy pisać. Tak... dom, to fantastyczne miejsce, do którego chętnie wracam spać...
 
Ponieważ obchodzimy letnią i zimową rocznicę ślubu, innych rocznic już nie obchodzimy – pamiętam tylko, że zaręczyliśmy się w Yosemite Park, w rocznicę ślubu teściów (chyba 21 kwiecień) ale nie pamiętam daty żadnego pierwszego spotkania, czy pocałunku.
Jakbym miała skwitować co charakteryzuje nasze „obchody” rocznicowe, wystarczyłyby dwa słowa: wyjazd+jedzenie.
 fettucine_flickr_VancityAllie_CC BY-NC-SA 2.0
Najlepsza była ostatnia rocznica zimowa. Po pracy mąż po mnie podjechał. Liczyłam na to, że coś szykuje, ale kiedy zaproponował McDonalds minka mi zrzedła. No zeszliśmy ze standardu... Okazało się, że pojechaliśmy do eleganckiej restauracji, do Zakopanego, tylko po to, żeby zjeść i oglądnąć świąteczne światełka na Krupówkach. McDonalds miał zaspokoić pierwszy głód na czas podróży. Za to dwa lata wcześniej zimą wybraliśmy się do Sielanki w Ustroniu. Była akurat wichura – taka, że na drogę drzewa spadały, szalała straż i policja, ale pojechaliśmy. Wracając dostaliśmy telefon od mojej mamy, że na dom spadła wielka sosna... Aż mi się zimno zrobiło na wspomnienie... Wolę lato;-)
Dwa lata temu poszliśmy do Nowego Świata w Bielsku-Białej, rok temu do Cieszyna na deser, a na obiad do bardzo lubianej przez nas karczmy w Ochodzitej, w tym roku – do hotelu Jawor wJaworzu na penne z kurczakiem, parmezanem i szpinakiem w śmietanie oraz na najlepszą panna cotte na Podbeskidziu. Spędziliśmy tam cały dzień, ponieważ BeskidCup, turniej tenisowy gwiazd, odbywał się w ogrodach hotelu. Józio zrobił sobie zdjęcie z Kasią Skrzynecką:-)
 
Podziwiać turniej w hotelu Jawor wróciliśmy też 15.08 – rowerem, z domu. Całodniowa wyprawa.
 

W piątek wybrałam się na panieński koleżanki, z lekcją pole dance, babskimi drinkami typu „musujący kompocik z brzoskwiń” i cudownie ciepłym wieczorem w tle. Pozostałe dni weekendu spędziliśmy pod gołym niebem – w sobotę na grillu, rybka z Kołobrzegu przywieziona, karczek i sałatka ze smażoną cukinią, a w niedzielę do wieczora na basenie (zdjęcie) bawiliśmy się we troje (ja+mąż+synek), a po nim, w towarzystwie mojej siostry i jej rodzinki, na ich działce zrobiliśmy ognisko, upiekliśmy kiełbaski (lubię takie lekko zwęglone ;-), była sałatka grecka i domowe ciasto drożdżowe. Wakacje są cudowne.
 
A kolejne weekendy w rozjazdach... Może coś do Was napiszę w tzw. międzyczasie, ale generalnie biorę urlop od komputera, na miesiąc. Wrócę w połowie września – zaraz, zaraz... wtedy też będzie rocznica... 1 września 2012 zaczęła się nasza wspólna historia, NASZ blog:-)
Read more ...

sobota, 10 sierpnia 2013

Kraków lemurami stoi

Czwartek 08.08, słupki rtęci przekraczające 37 stopni, były najczęściej fotografowanym obiektem w tym dniu. Skwar. Duszno. Nawet Józio (który już mówi, że „pada” jak trzeba) nauczył się nowego słowa „ciepło” wymawianego przez „l”. Żar tropików nad Wisłą. I to dosłownie bo wybrałyśmy się z koleżanką z działu na spotkanie biznesowe do Krakowa. A ponieważ nie chciałyśmy odstawiać służbowego auta pod firmę, po powrocie, pojechałyśmy samochodem koleżanki. Bez klimy. Resztę dopowiedzcie sobie już sami.
 cracow_flickr_kamlipinski_CC BY-NC 2.0
 Spotkanie z dostawcą = miłe powitanie na recepcji, woda, kawa z ekspresu, waniliowe ciasteczka, klimatyzowana sala konferencyjna, piękny prospekt i... Prezenty. A to breloczek, a to futerał na wizytówki. Gadżeciki z logo dostawcy. Dostałyśmy tyle tego, że wszystkich w dziale obdzieliłyśmy.
Po prezentacji i ustaleniach co do oferty jaką mają nam złożyć wybrałyśmy się na spacer wzdłuż bulwarów nad Wisłą, koło zamku, nowego pomnika Kazimierza Wielkiego, kupiłyśmy precle i... Lemura. W budkach z pamiątkami pluszaki-smoki, mają mocną konkurencję pluszaki-lemury!
Ledwo wróciliśmy na Podbeskidzie przesiadłam się do auta męża (z klimatyzacją) i pojechaliśmy do Katowic załatwiać sprawy rodzinne, po drodze zatrzymując się na truskawkowego milkshake zMcDonalds, dla ochłody. Wieczorem, jak wróciliśmy do domu, padliśmy na pyszczki.


Wtorek – młodomamowe spotkanie:-) Choć w układzie mój synek 16 miesięcy, jej synek 2 miesiące, to wypadam jak stary wyjadacz ;-) I co? I nie gadałyśmy cały czas o dzieciach! Koleżanka już wróciła do pracy na pojedyncze godziny w tygodniu. A wygląda jak łania – ale to ten niesprawiedliwy typ, który nigdy nie tyje, mimo że lubi podjeść sobie.
Jak już mówiłyśmy o synkach to okazało się, że mamy bardzo podobne podejście. A to dla mnie rzadkie odkrycie. Ja bym określiła to tak – rodzic nieekstremalny, a aktywny. Jeździli już na wycieczki, planują basen dla niemowlaków i jest na NIE dla ortodoksyjnej diety dla karmiących mam. Jakbym miała się doszukiwać różnic to chyba tylko to, że dla mnie było ważne, żeby Józio zostawał też trochę sam na sam z tatą, żeby złapali bardzo silną więź. I udało się ;-)


Dla kontrastu, w niedzielę zaprosiliśmy do nas moją siostrę. Matka Polka, opowiadająca o cudzie karmienia piersią, która mówi, że nie trzyma diety ale prawie nic nie je bo dziecku zaszkodzi.
Że Mikołaj skończył miesiąc i z noworodka w niemowlaka się przeistoczył, z braku wspólnych tematów podjęłam ten wątek i ośmieliłam się stwierdzić, że najgorsze to już za nimi... Piorunujący wzrok bazyliszka to pryszcz, przy spojrzeniu jakim zgodnie obdarzyła mnie siostra z mężem.
Stwierdzili, że to cudowny miesiąc był, że pierwszy rok życia dziecka jest najłatwiejszy bo dziecko cały czas śpi, nie buntuje się i jest słodziutkie. Najpierw się wkurzyłam – kurczaczki co za pierdu pierdu, z tydzień temu opowiadali jak mały nie chce spać w nocy, ma kolki i dużo płacze i jak są wymęczeni (zresztą w czasie wizyty byli), Zuza już zdążyła pogryź w twarz Mikołaja (Zuza to moja 2,5 letnia siostrzenica), a mały cały czas trzyma głowę na bok skręconą i się stresują (rodzice małych dzieci, chyba przez ich kruchość, zwykle mają co chwilę jakieś małe – w ich głowach ogromne - zdrowotne zmartwienie). A potem pomyślałam, że zazdroszczę takiej umiejętności resetu. I w sumie, oni się cieszą w myślach na trzecie dziecko, a ja mimo, że chciałabym jedną sztukę rodzeństwa dla Józia to krew mi zamraża na myśl o pierwszym pół roku życia introwertycznego niemowlaka (zwłaszcza, że wątpię, żeby była szansa, drugi raz na tak grzeczne maleństwo jak Józio) i odkładam plan na bliżej nieokreśloną przyszłość. Dla mnie jak na razie im synek starszy tym fajniej nam – nie ma dnia, żeby czegoś się nie uczył, teraz ma zajawkę na gilgotanie nas, mówienie „nie myj” jak Mama chce myć naczynia (uwielbiam to), przyklejanie ust i wydmuchiwanie powietrza w nasze brzuchy, mówienie sobie samemu „Ty, Ty, Ty” przy jednoczesnym grożeniu sobie palcem, kiedy robi coś złego (i robienie tego), na głaskanie się po brzuszku i mówienia „mniam, mniam” jak je coś dobrego (teraz typ nr 1 to mizeria), na tulenie się i posyłanie całusków jak zawodowa Miss Polonia i na... No dobra dość słodkopierdzenia ;-)
think_flickr_ArtJonak_CC BY-NC 2.0

A poza tym? W moim życiu pojawiło się nowe zjawisko:-) Zjawisko to chyba najlepsze słowo na Lucy. Wieczny uśmiech, żywioł pozytywnej energii, nieokiełznany głód wiedzy i odpowiedzialność. To druga połówka mojego mikro Działu Rozwoju, którego jestem liderem. Ma tylko jedną wadę – chłopaka w Katowicach. Panicznie się boję, że mi będzie chciała do niego uciec. Jak kiedyś pójdę na szkolenie z NLP to podprogowo jej wmówię, że jest uzależniona od Podbeskidzia ;-) Mam swój niecny plan ;-)
Zaczynamy teraz pracę nad dwoma programami, dla liderów i dla trenerów wewnętrznych Train The Trainer. Milion pomysłów, cudowni ludzie do współpracy, od których można się tyle nauczyć i jeszcze na dodatek jakimś cudem we mnie też widzą potencjał. Powiem Wam szczerze – życie jest całkiem inne, kiedy praca staje się pasją. A ja teraz tak mam. I nie zawsze tak było...
Jak byłam pilotem wycieczek i gonili mnie Carabinieri, jak jako asystentka pisałam swojemu szefowi w białych adidasach CV do kolejnej jego pracy, albo jak pracowałam w logistyce i każdy tydzień wyglądał tak samo. Dużo mam tych opowieści :-)


Co tydzień czytam Wysokie Obcasy i spostrzeżenie – coraz więcej piszą o zjawiskach, których symptomy pojawiają się w interenecie, przede wszystkim na blogach. Nie znasz dnia i godziny, a napiszą o nas ;-)
Przede mną leży też nowa książka pożyczona od zachwyconej nią koleżanki – Sidney Rosen Mój Głos Podąża Za Tobą, Terapeutyczne przypowieści Miltona H. Ericksona (nomen omen – kolejne marzenie, to szkoła Erickson College International, Wszechnica UJ).


Pamiętacie Kelis Milkshake? ;-) Zostawiam Was z myślą przewodnią na podsumowanie upałów ;-)
Read more ...

sobota, 3 sierpnia 2013

Predestynacja

TABULA RASA - umysł
Wierzysz w przeznaczenie? Ja nie. Wierzę w miks okoliczności (można to nazwać szczęściem, przypadkiem) z siłą woli (nastawieniem, determinacją, schematem w jaki wchodzimy). W moim życiu było kilka spontanicznych decyzji, najlepszych – jak szkoła coachów, jak wyjazd do Rzymu czy Amsterdamu na dłużej. Ale nie wierzę, że to siła przypadku mnie popchnęła, wierzę, że to moja zdolność wychwycenia okazji, która akurat pojawiła się. Ta... Chyba jestem silnie wewnątrzsterowna;-)
Teraz moje otoczenie wydaje się do mnie szeptać trzy magiczne litery: NLP. Muszę jeszcze wykombinować skąd wziąć kupę kasy na kurs. A co mogę to robię – czytam.
Ostatnio o Analizie Transakcyjnej. W pracy dominujące ja-Dorosły (obiektywne, racjonalne analizowanie sytuacji), w domu ja-Rodzic (normatywne sądy o rzeczywistości, przejęte od rodziców). Zaniedbane ja-Dziecko (emocje, zabawa), dzięki temu co się ostatnimi czasy działo w moim życiu, powoli wraca do głosu.
Równolegle zaczęłam przeglądać (to bardziej adekwatne słowo niż czytać, w tym przypadku) poradnik „zaklinaczki dzieci” Tracy Hogg. Czytałam Język Niemowląt i do generalnych założeń stosowałam się z mężem wychowując Józia w pierwszym roku życia – myślę, że bardzo nam to pomogło. Teraz kolej na Język Dwulatka, wg. testu umieszczonego na pierwszych stronach książki wychodzi, że mamy typ dziecka nazwany Aniołkiem ale żeby tak zostało wolę się dokształcić (chwaliłam się Wam, że już jakieś 2 miesiące będą, jak sam sobie rano i wieczorem Misiulinek myje zęby?!).


BODY SHAPE - ciało
Mój skrypt zachowań jak widać, przewiduje sporą inwestycje w umysł, trochę gorzej z ciałem. Kanapowiec ze mnie, co to dużo kryć. Jednak po powrocie z urlopu postanowiłam zapisać się przynajmniej na jedne zajęcia fitness (może pilates? może zumba? choć to ponoć passé, teraz króluje bokwa;-). Kiedyś chodziliśmy raz w tygodniu na siłownie, po niej na basen, ale teraz jak uda się, że raz na czas Teściowa da radę zająć się synkiem, to wolimy razem zająć się remontem domu. Mąż ma więcej samozaparcia i chociaż chwilę ćwiczy w domu, a po sobocie spędzonej na remontowaniu idzie zrelaksować się na basen. U mnie z tym gorzej. Z trzy razy w tygodniu, może z kwadrans poćwiczę. Mało. Dlatego przyda się zewnętrzny bacik.


8/40 = PRACA
Ostatnio w pracy zajmuję się projektowaniem sesji ACDC (i bynajmniej o zespół muzyczny nie chodzi). Wymyślam z koleżanką zadania, które chcemy przetestować na stażystach w naszym Centrum:-) Assessment Center dla rekrutacji, Development Center dla tych z którymi wiążemy dalsze plany. Przyznam szczerze, że uwielbiam swoją pracę odkąd przede wszystkim zajmuję się rozwojem ludzi w naszej firmie.


DOMOWE PIELESZE
Szukam pomysłu na fryzurę dla naszego malca, pora kolejny raz go podciąć, wybór dokonuje się między grzywką na bok, a czymś co nie wiem jak się fachowo nazywa, taki mini irokez.
Jutro planujemy spędzić dzień na odkrytym basenie, a wieczorem odwiedzi nas moja siostra z rodzinką. Mamy przepyszny rum Ron Miel Cocal, który Mama przywiozła nam z Teneryfy, pewnie zrobimy jeszcze jakieś desery z lodami. Dawno się nie widzieliśmy w tym gronie (widujemy się często ale z naszymi rodzicami w pakiecie).
A tak przy okazji – zrobiłam pierwsze w życiu leczo (bazując na przepisie na Leczo z kiełbasą ale sporo go zmodyfikowałam bo dodałam kabaczek, kawałki kurczaka w rozmarynie i ziołach prowansalskich – to dla męża, miłośnika drobiu). Poza tym w wanience do kąpania bobasów Józio pluska się na naszym minim balkonie, żeby troszkę się schłodzić w taki upał, a wieczorem idziemy nad rzekę na spacer, po drodze odwiedzimy pradziadków. Sielanka;-)
Pogoda jest boska, wizja wakacji coraz bliższa, żeby tylko debet na koncie był mniejszy, a perspektywa zakończenia remontu bliższa...
sun_flickr_Bunches and Bits{Karina}_CC BY-NC-ND 2.0

P.S. Nie umiem podjąć decyzji jak się do Ciebie zwracać: Ty – ona (w końcu miał być blog jak spotkanie na kawie dwóch przyjaciółek), Ty – on (co jest przyjęte dla obu płci, a wiem, że faceci też to czytają, czy Wy (realne, bezpłciowe).
Read more ...

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates