/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

sobota, 30 stycznia 2016

Neurolingwistyka - kto się boi?








Mój Lublin to kostka brukowa mokra od deszczu, to znajomi i życie jakby w drugiej młodości. Przede wszystkim dzięki poczuciu nieograniczonych możliwości. Nie, nie osiągnę wszystkiego, bo nie wszystko jest warte mojej uwagi, ale wiem, widziałam jak ludzie umieli pozbyć się paraliżujących ich lęków, z mdłego marzenia, robili tak klarowny plan, że każdy wiedział, że go zrealizują, a z niepokoju przechodzili w stan kojącego uspokojenia. 
Neurolingwistyka (NLP) to narzędzie. Atut – szybkie, słaba strona – dla mnie płytkie. Tak, tak, nasi mentorzy cały czas powtarzają, że NLP to najgłębsza metoda, pracuje na stanie generatywnym, głębszym niż ego, głębszym niż fizjonomia. Jednak dla mnie coś co działa tak szybko, musi być powierzchowne, musi skompilować esencję problemu i tylko nią się zająć. NLP nie zajmuje się zresztą treścią problemu, a jego strukturą. A poza tym problemy nie istnieją, my je tak odbieramy.

Na zajęciach poznawaliśmy model SCORE. Świetny do pracy z emocjami. Jak agresję zmienić w spokój? Modelem SCORE.

Dla ułatwienia wizualizacji, „wczucia się”, na kartkach napisz sobie podkreślone słowa, stawaj na nich i przypominaj sobie uczucia i gesty jakie temu towarzyszą.
1.symptom (co się dzieje: np. wściekam się i krzyczę) 2.wynik (co chcesz, żeby się działo: spokojna rozmowa, przytaczanie argumentów) 3.efekty (co Ci to da, szersze konsekwencje: będę z siebie dumna, nie będę miała wyrzutów sumienia)

4.przyczyna (dlaczego tak się dzieje?) stawiasz przed 1.

Powtórz gesty i odtwórz emocje 1-4. Ułóż z boku 5.Zasoby – to sytuacja idealna, kiedy czułeś się ze sobą świetnie, byłeś szczery wobec siebie i otwarty na otoczenie. Co czułeś, jaki gest temu towarzysz
Powtórz wszystko ale dodając do każdego kroku uczucie i gest z zasobu. Dosłownie poczujesz jak łatwo możesz zmienić swój stan emocjonalny.


Read more ...

sobota, 23 stycznia 2016

W drodze /Lublin/

Śniadanko za którym tęskniłam - w białym kubku pyszny, jagodowy koktajl. Ponieważ mieszkam w domu rekolekcyjnym /kiedyś/ chciałabym powiedzieć, że to zakonnice tak świetnie gotują, jednak teraz to już od dawna profesjonalna, najemna obsługa. Hotel.

 
Rozpoczynam przygodę z neurolingwistyką. To stara znajoma z Lublina, ale w nowej osłonie.
 
W pociągu, kiedy wreszcie mogłam poczuć, że jestem w podróży (po jakimś kwadransie na uspokojenie rozbieganych myśli - dzieci przeziębione, w pracy ważny projekt, zawsze wyjazd "nie w czas"), usiadła obok mnie zasmarkana, kaszląca kobieta. Przy wejściu do wagonu grupka kibiców ostentacyjnie piła piwo. Szybciutko przeszli do fazy przyśpiewek i rozbawienia swymi wulgarnymi żartami. Jednocześnie za oknem była biel, spokój, jechałam tak dobrze znaną mi trasą, w ważne dla mnie miejsce. Do Lublina. Do Domu na Podwalu, gdzie jeden z pokoi prowadzi do kościoła, a na śniadanie podają pyszne koktajle i racuszki. Mogłam się skupić na jednej z tych dwóch rzeczywistości. Wybrałam tę piękną.
 
Znowu w drodze.
 

 
 
 Zmiany... na trasie, w cudownym miejscu Goczałkowice Zdrój, ruina zmieniła się w piękny dworzec.
 Stałe punkty na trasie. W przerwie na przesiadkę na pociąg do Lublina: Katowice Starback Caffe, pierwszy raz piłam latte z mlekiem kokosowym. Bajka dla kogoś kto przypomina sobie jak zajadał się orzechem kokosa w włoskiej plaży.


 Widok z okna mojego pokoju hotelowego. Zamek, śnieg, słońce. Uroczo. Nawet jak w pokoju prawie wcale mnie nie ma, pierwsze co sprawdzam to widok z okna.

Początek mojej przygody. Te schody prowadzą z mojego hotelu na Stare Miasto, gdzie znajduje się moja szkoła.
Read more ...

sobota, 16 stycznia 2016

home sweet home

 


 Wycieczka nad jezioro Żywiecki. Tak minąl nam zeszły weekend. Dziś już wszędzie biało.

 Brakuje mi światła. Dzieciaki obudziły się w tym samym czasie dziś rano. Tradycyjnie, jak co weekend wbiły nam się do łóżka. Niby jeszcze poleżeć, ale buzie im się nie zamykały. Mąż się obrzurzył. Że ciemno za oknem, 6 rano, a one nas męczą. Była 8, tylko gęste chmury odcięły dopływ światła. Zlitowałam się i wstałam. W soboty jest mój dyżór, w niedziele męża, zrobiłam mleko dzieciakom, kawę nam do łóżka, chwilę się pogadaliśmy, a po porannej toalecie zrobiliśmy śniadanko. Dziś sandwiche, zapiekane tosty z nasłem, oliwkami, szynką, serem, keczupem. Dawno ich nie robiliśmy.

Mamy teraz odwrócenie sytuacji w stosunku do zeszłego roku. Nagromadziło mi się tyle delegacji (w kraju i za granicą), że to mąż jest znacznie więcej z dzieciakami w domu niż ja. Jestem z nich dumna, świetnie sobie radzą. Problem jest tylko z Zosią - jak już się pojawię, dosłownie w sekundę z grzecznej, wesołej dziewczynki, zmienia się w przylepkę mamusi, cały czas wymusza, żeby ją nosić. Za to Józek ma etap "mamusiu, kiedyś chciałbym, żebyś była moją żoną". Rozbraja mnie tym. Kiedyś nie będzie mógł uwierzyć, że miał taki pogląd...

Ten weekend spędzamy w domowych pieleszach, ale nie tylko swoich- wieczory u znajomych :-)

Sernikobrownie (przepis), robione dziś. Pychota - czkolada, wiśnia, słodki ser. Jakbym musiała wytypować moje ciasto nr 1, to dokładnie na ten przepis by padło.

Piernik wg. przepisu na przyprawach Kamis do pierników. Zjedzony.
Read more ...

sobota, 9 stycznia 2016

Trzech króli i tradycyjna wycieczka

To już niepisana tradycja (a raczej skrzętnie zapisana na łamach tego bloga), że w Trzech Króli wybieramy się całą rodzinką na sanki. Tym razem tylko psa brakowało, ale przy dwójce własnych dzieci i tłumie cudzych nie miałby kto go okiełznać bo na widok śniegu bzikuje nasza labradorka z radości.

Było cudownie, słonecznie (zdjęcie chyba zrobiłam w jedynym momencie, kiedy słonko zakryło chmury), wesoło. Próbowaliśmy nawet zrobić bitwę, śnieg się jednak nie kleił. Rok temu byliśmy na Białym Krzyżu, ale że w tym roku, już to miejsce odwiedziliśmy, wybraliśmy Dębowiec. A że rześkie powietrze wzmaga głód, popołudniu wróciliśmy do domu na obiadek. Stek wraz z sałatką wedle mojego, zapewne nieoryginalnego pomysłu (opakowanie pomidorków koktajlowych, opakowanie sera feta, dobra oliwa z oliwek, sól z Himalajów świeżo mielona, jak i pieprz, opakowanie ugotowanych tortellini np z grzybami, prażony słonecznik). Wieczór spędziliśmy za to w towarzystwie chrzestnej Zosi, jej taty i cuba libre (bacardi + coca cola). Ostały się jeszcze ciastka orzechowe i piernik ze świąt. Teraz to właściwie najlepiej smakują bo nie ma takiego przesytu:-)

Weekend spędzamy ze znajomymi z Krakowa. Nastroje mamy naprawdę karnawałowe. Józek w piątek miał bal w przedszkolu, przebrany był za swojego absolutnie niekwestionowanego, ulubionego bohatera: Batmana :-) Uwielbia go na wyrost, bo oglądał całe 3 ocenzurowane odcinki, za dużo w nich przemocy.


 Dębowiec Bielsko-Biała. 
Zosia przy każdym zjeździe z górki piszczała z radości, a Józek czuł się jak rybka w wodzie.



Read more ...

niedziela, 3 stycznia 2016

Urlop zimowy


Ponieważ miałam urlop między Wigilią, a Nowym Rokiem, spędziliśmy ten czas aktywnie. Co roku jeździmy na sanki na Biały Krzyż, ale w tym roku nawet tam nie było śniegu, choć stok narciarski był otwarty i najwięksi zapaleńcy zjeżdżali po marnych łatach sztucznego śniegu, my tylko przeszliśmy się na spacer w okolicy. Tradycyjnie przedreptaliśmy jednak deptaki w pobliskich kurortach: Szczyrk, Wisła, Węgierska Górka i Ustroń. Dla mnie pogoda idealna + 12 stopni, słonko. Ok - na trzy dni od Wigilii po drugi dzień świat chętnie zza okna oglądałabym białą pierzynkę, ale poza estetyką świąt, wolę praktyczną stronę ciepełka i czarnych dróg :-)

Ponieważ Sylwestra spędziliśmy nie tyle nawet z gronem przedszkolaków, co w klimacie prawie żłobka, tyle niemowlaków mieliśmy w domu, na Nowy Rok sprzedaliśmy dzieci do dziadków i pojechaliśmy z mężem do SPA w Wiśle. Dzieci szczęśliwe, a my jacy zadowoleni ;-)


Read more ...

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates