Wszystkie
punkty tradycyjnych wakacji nad morzem zaliczone po naszej kilkudniowej wyprawie nad Bałtyk – pyszne gofry w Niechorzu zjedzone, rybki na
obiad – raz z patelni, raz z pieca, od sandacza po halibuta, żadna
nie umknęła, zimne piwko wypite (nie przeze mnie, wrrr), stopy
zanurzone w morzu (jak byliśmy w Kołobrzegu, morze miało 13
stopni!!!), lekki sztorm też nas nie ominął (patrz zdjęcie z
Niechorza: jemy gofry nad samym morzem przed molo, nic nie widzisz
poza gofrem? Oczywiście, to przez bryzę i uniesiony w powietrze
piasek), promenady przedreptane, a ta w Międzyzdrojach to nawet
kilka razy, latarnie morskie i porty sfotografowane, badziewia zwane
pamiątkami oglądnięte. Nawet pogoda jak na północ Polski dopisała :-) Czego chcieć więcej?
Dziwnów
Międzyzdroje, widok z molo
Za
każdym razem zadziwia mnie nasz synek na wakacjach. Zawsze sobie
myślę – a może jest za malutki? Zmęczy go dojazd, a morze po 5
minutach znudzi. Po czym okazuje się, że jest zachwycony, za każdym
razem inaczej. Jak miał 5 miesięcy w Chorwacji oczarowały go
cykady (po powrocie do kraju był bardzo zdziwiony, że drzewa są
cicho), spędzanie pół dnia na golasa i rodzice, cały czas przy
nim. Z roczniakiem byliśmy w Austrii w aquaparku. Spacery, pluskanie
w wodzie, to było to. Jak miał półtorej roczku na Gran Canaria
odkrył „zabawy zorganizowane” - mini disco, basen dla małych
dzieci, wesołe miasteczko. Teraz ma 2,5 roku i jest jeszcze lepiej.
Sam się bawi na plaży, mógłby tak w nieskończoność, cieszą go
fale, koledzy, w tym roku ma wakacje w dwóch etapach. Preludium nad
Bałtykiem. Przejechaliśmy od Międzyzdrojów, przez Dziwnów,
Niechorze po Kołobrzeg. Spaliśmy na kempingu Wiking w Dziwnówku, polecam – czysto, z fantastycznym zapleczem socjalnym,
knajpką, sklepikiem, jedyna wada, to to, że szczęściem
załapaliśmy się na ostatni skrawek wolnego miejsca.
Rybka z pieca: sandacz, a na drugim planie łosoś, w Kołobrzegu.
Paw z kwiatów w Międzyzdrojach
Genialne gofry w Niechorzu przed samym molo :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz