/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

wtorek, 31 marca 2015

What I ate today /2/

Tym co jadły w danym dniu chwalą się zwykle blogerki zajmujące się poradami dotyczącymi pracy nad smukłą sylwetką i mięśniami. Są to jadłospisy fit, mój taki nie jest, ale ponieważ spodobał się Wam wpis w tłusty czwartek, z małą spowiedzią łasucha, dziś też zapraszam do mojej kuchni, a ściślej, to mój wczorajszy jadłospis, może kogoś zainspiruje:-)
09:00 śniadanie, omlet z ziołami prowansalskimi i smażonymi na masełku grzybkami (do tego inka z mlekiem):


 

11:30 espresso doppio i domowe beziki (teściowa robi sama w domu makaron, a z pozostających jej białek, piecze pyszne beziki).


 
13:00 zupa warzywna na rosole, zamiast mąki, do zupy dodałam kaszy jęczmiennej, polecam, zdrowsze i pyszne.



 
15:30 drugie danie jem z chłopakami po powrocie ich z pracy i przedszkola - karczek z piekarnika, ziemniaczki i absolutna rewelacja, smażona z czosnkiem i gałką muszkatołowa cukinia, podawana z serem feta (równie dobre jest carpaccio z pieczonych buraków i fety). A na deser, domowy, kremowo, czekoladowy budyń.


17:00 ostatnia wieczerza – owocki!



Bon appétit!





Read more ...

poniedziałek, 30 marca 2015

I am back to life

Kiedy zostaje się mamą, na pierwszy plan wysuwają się potrzeby dzieci. Jest to naturalne, słuszne i potrzebne. Ale... Każdy z nas w życiu pełni różne role – córki, pracownika, żony, przyjaciółki etc. Wydaje mi się, że dobrze jest, kiedy bycie mamą staje się najważniejszą z tych ról, natomiast niezdrowe jest (dla dobra małżeństwa, dla nas, a nawet dla dzieci), kiedy ta rola całkowicie przyćmi pozostałe.
Ja będąc teraz w domu na „urlopie” macierzyńskim postanowiłam zaszaleć i zainwestować w swój rozwój:
dla umysłu: kurs włoskiego
dla ciała: pilates
I am back to life:-) oficjalnie ogłaszam!
Kurs włoskiego to kontynuacja rok temu przerwanych zajęć. Poza tym, że jestem teraz zdecydowanie najsłabszym ogniwem w grupie, nic się nie zmieniło, spotkania częściowo mają charakter lekcji (ćwiczenia z gramatyki), a częściowo plotek dobrych znajomych tyle, że po włosku.
Natomiast ciekawym doświadczeniem są dla mnie poranne zajęcia pilates. Większość pań (na kursie jest jedna sztuka mężczyzny) to bogate żony i wdowy. Podjeżdżają swoimi wielkimi wozami pod klub fitness. Włosy i pazurki idealne. Pupy jak jabłka. Nawet 70-latki (takie też są) robią mostek czy świecę. Żadna z nich nie poprzestaje na naszych spotkaniach dwa razy w tygodniu, każda ćwiczy jeszcze coś innego - jogę, taniec nowoczesny lub (sic!) pilates kolejne dwa razy w tygodniu z grupą popołudniową. A ja... ćwiczę jak najlepiej umiem i szukam sobie miejsca jak najbardziej w kąciku, z dala od żon z Stepford. 
A potem... zdążę się stęsknić za moim pieluszkowem i chętnie wracam do domu. Bo więź to pochodna razem spędzonego czasu.
Read more ...

środa, 25 marca 2015

witaj wiosno :-*


Po spacerze relaks w promieniach słońca na tarasie. Zosia rozpoczęła już sezon leżakowania :-) Miłego dnia!




Read more ...

poniedziałek, 23 marca 2015

Pierwsze dziecko i ostatnie dziecko

 Mam taką ideę fixe, żeby nasze drugie dziecko, nie miało gorzej z racji tego, że jest drugie, a pierwsze nie miało gorzej bo pojawiło się drugie. Kiedy oboje rodziców jest zaangażowanych w opiekę, nie jest to trudne. Józek jak do tej pory nie jest wcale zazdrosny o siostrę, w ramach możliwości trzylatka troszczy się o nią (obdarowuje buziaczkami, pilnuje, żeby miło do niej mówili wszyscy, czasami uspokaja jak płacze), a Zosia tak jak Józek w tym wieku zaczęła swoje lekcje pływania i ma wyrobioną kartę w bibliotece. Właśnie wywołaliśmy zdjęcie do jej pierwszego paszportu.

Woda ozonowana, 10 niemowlaków, 2 ratowników instruktorów - basen dla niemowląt
   



Może wydawać się przesadą karta biblioteczna dla 5-miesięcznego dziecka, jednak my mieszkamy dość daleko od biblioteki, zawsze wypożyczam na kartę Józka maksymalną ilość książek dla niego, a inne książeczki są dla takich maluszków jak Zosia. Prawie same obrazki, grube kartki. Dzięki temu, że ma swoją kartę mogę wypożyczyć też zestaw książek dla niej.
Kiedyś pisałam Wam, że bardzo się boję, że przy drugim dziecku będę mówiąc kolokwialnie, padać na pysk. Może dlatego, że jeżeli chodzi o opiekę nad dzieciaczkami mam partnerski związek, a może dlatego, że mamy to szczęście, że nasze dzieciaczki są grzeczne jestem szczęśliwsza i bardziej wypoczęta (bardzo wypoczęta) niż przy pierwszym urlopie macierzyńskim, bo wtedy za bardzo wszystkim się przejmowałam. Należę do tych opętanych mamusiek co w nocy sprawdzają czy dziecko oddycha, (dla równowagi w następnym poście napiszę Wam, że matka nie tylko macierzyństwem żyje).
Najlepszy prezent na chrzciny, jaki dostaliśmy dla Zosi
Moje oblicze matki histeryczki włącza się najbardziej, kiedy wpadam w panikę pt. „czy ja czegoś nie zaniedbałam”. Ostatnio koleżanka, też mama innej Zosi, ale rówieśniczki Józka, opowiedziała mi jak to jej dziecko pięknie wycina w wieku 3 lat. Mnie się oczywiście włączyła cała salwa wyrzutów sumienia, może ja z Józkiem za mało ćwiczę wycinanie, czy rysowanie? Bo dla mnie nauka dziecka jest wtedy, kiedy siadamy przy stole i się uczymy. Spanikowana wyszukałam w internecie, co powinien umieć 3-latek  (ba! nawet sprawdziłam co powinien umieć 4-latek) i wyszło mi, że poza wycinaniem Józek umie to wszystko co rok starsze dzieciaki. Bo nauka nie jest tylko przy biurku. To, że sam zrobi pranie jak go pilnuje, że jak mówię mu co i w jakiej proporcji ma dać, to sam zrobi ciasto (ja tylko wsadzam je do rozgrzanego piekarnika i przytrzymuję mu blender dla bezpieczeństwa, kiedy on sam miksuje), to to już dla mnie nie była nauka, tylko życie.




Read more ...

sobota, 21 marca 2015

Słońce = spacer

Wybywamy z domu. Słońce wyciąga nas na wycieczki bliższe i dalsze. A wiosna stawia przed nami nowe wyzwania... Jak wyjaśnić 3-latkowi co to cieczka u pieska?


 Bielsko-Biała, Zapora Wapienica, Karczma Krzywa Chata

 Bielsko-Biała, sklep akwarystyczny Skrzydlica (niestety nie mają jedzenia dla naszych karpi koi)
 Nowość - Jaworze przygotowuje się do powrotu do miana Jaworze Zdrój.

Żabie gody. W milionach.
Read more ...

wtorek, 17 marca 2015

Piękno tkwi w różnorodności

Prezenty to też symbole. Mojej Zosi, na chrzciny, jedna babcia dała inspirację do pasji, a druga zasady moralne.



Read more ...

poniedziałek, 16 marca 2015

It's party time (ale dlaczego w moim domu?!)


Czego ja dzisiaj już nie robiłam? Karmiłam i bawiłam Zosię, byłam w gminie, byłam w starostwie powiatowym w sprawie inwentaryzacji naszego domu (a tam w 10 pokojach odsyłana od Annasza do Kajfasza), organizowałam nasz wyjazd na zielone przedszkole, a przed wszystkim odgruzowywałam się po kolejnej imprezie w naszym domu. Mam dość gości, a to dopiero półmetek okoliczności, które przypadają u nas wiosną.
Sprzątanie i gotowanie – Impreza – Sprzątanie po imprezie – Dojadanie resztek i kolekcjonowanie zbędnych, dodatkowych kilogramów – Zakupy na kolejną imprezę/o! debet – Sprzątanie i gotowanie – Impreza -...
Olewam wszystko i idę na spacer, szkoda życia i pogody!

Tort węgierski (czekolada, czarna porzeczka, na masełku, z alkoholem), Camargo - chrzciny Zosi

Biało-złote ozdoby na chrzciny



Tort Zygzak (z bajki Auta) wiśniowo-śmietankowy, Ciachomania - urodzinki Józka

Kolorowe ozdoby na urodziny


Generalnie nie robię dużych przyjęć (piszę w 1 osobie, bo choć mąż wykonuje sporą część prac, to ja odpowiadam za logistykę i decyzję jaki rozmach przyjęcie nabierze), w tym roku jednak trochę mnie poniosło, może dlatego, że „siedzę w domu”. Na chrzciny menu składało się z:
 - koktajl (rum+lody czekoladowe+coca cola) + tort
- krem z brokułów z prażonymi migdałami
- Pule Marengo z dzikim ryżem by moja mama, surówka z kapusty lodowej oraz karczek z piekarnika by teściowa
- tiramisu by moja mama
- zimna płyta (sery, wędliny) + sałatka z szynki, sera, selera i ananasa + sałatka owocowa (w marynacie z soków i gorzkiej żołądkowej) + ciasto Rafaello by teściowa
 Chrzciny rozważaliśmy w lokalu, ale w rodzinie są same małe dzieci, 1,5-4 lat – w domu mogły szaleć, piszczeć i sporą część czasu bawić się same, w lokalu nie miałyby takiej swobody. Połowa nieszczęścia polega na tym, że to imprezy rodzinne, uwielbiam ich ale to jednak podobny zestaw tematów, te same gęby. Działa tu zasada wzajemności – oni nas proszą na te same okazje, a kiedy zrobimy już dla naszej sporej rodzinki przyjęcia, nie mamy już sił / kasy / chęci na zapraszanie znajomych (co nadrabiamy w innych porach roku).
Read more ...

środa, 11 marca 2015

Uroki wsi



 
Jak miło mieszkać na wsi. Bażant, częsty gość na naszym tarasie (w budowie). Z pozdrowieniami dla wszystkich zdegustowanych zmianą pogody z cudownej wiosny w ohydną pluchę!


Read more ...

poniedziałek, 9 marca 2015

Meldujemy się z Wisły / Koniakowa / Węgierskiej Górki


Zaczęła się piękna pogoda i oczywiście nie mam kiedy pisać, bo nas fizycznie w domu nie ma:-) No i chyba na tym polega prawdziwe życie! Uwielbiamy wycieczki, można powiedzieć, że to nasze rodzinne hobby, a że mieszkamy w pięknym rejonie, łatwo co chwile pojechać w nowe miejsce. Jednak naszym „szlagierem” jest wycieczka po Pętli Żywieckiej – od Ustronia z uroczym klimatem wiecznych wakacji, przez Wisłę, gdzie idziemy albo na spacer deptakiem wzdłuż Wisły albo na baseny do hotelu Gołębiewski, następnie mamy dwie opcje (1) albo krętymi, stromymi drogami wspinamy się samochodem na Salmopol, często robimy przystanek na Białym Krzyżu, po czym zjeżdżamy do Szczyrku, (2) albo kierujemy się na Wisłę Czarny z piękną zaporą i zamkiem prezydenckim, jedziemy do Koniakowa z naszą ulubioną Karczmą Ochodzitą, a dalej do Węgierskiej Górki na betonową plażę koło rzeki.


 Widok z tarasu karczmy Ochodzita koło Koniakowa


Tym razem w sobotę, na dzień kobiet mąż zabrał mnie do hotelu Gołębiewski w Wiśle, najpierw na 3 godziny na baseny, sauny, jacuzzi, a potem na obiad w hotelu (szwedzki stół, przez chwilę poczułam się jak na wakacjach), natomiast w niedzielę całą rodzinką pojechaliśmy najpierw do Ochodzitej oglądać Tatry, a potem na spacer w Węgierskiej Górce i obiad w karczmie pod Baranią, gdzie wreszcie pojawił się przewijak dla dzieci! Jest to miejsce, w którym zawsze jest sporo psów i niemowlaków, a z powodu tej drugiej grupy wkurzało mnie, że nie chce im się zamontować przewijaka. No ale zrehabilitowali się i Zośka zaliczyła swój pierwszy obiad (bo też tam piła mleczko) w restauracji góralskiej, nomen omen w tej samej, w któej światowe życie zaczynał Józek, tylko wtedy było lato, siedzieliśmy w ogrodzie i był z nami nasz labradorek.

 Mule na masełku z czosnkiem oraz owoce liczi na ciepło w bakaliowym sosie
-  "repeta" na obiedzie w hotelu Gołębiewski w Wiśle

Nowa tradycja karczm na Podbeskidziu - Panie dostają tulipany,
a od męża dla mnie czekolada Lindt (+jacuzzi i obiad),
dla Zosi tygrysek po diecie w McDonalds,
jak na grubaska przystało, zanosi się atakami śmiechu
(idealne dla naszej małej kobietki-śmieszki)
Read more ...

wtorek, 3 marca 2015

Idealne na przyjęcie - przepis

Początek wiosny, to w moim domu maraton imprez. Sprzątanie domu, rozwieszanie ozdób i zajmowanie się dzieciakami zostaje przydzielone mężowi, a ja zajmuje się przygotowaniem jedzenia i drinków (no i również dzieciaczkami bo te nie zważają na nasze podziały). 
Na gospodarzach przyjęcia ciąży duże wyzwanie:
- jak zadbać o atmosferę (muzyka, zapach, świece, dekoracje)
- co przygotować do zjedzenia / picia
- opcjonalnie: jaką niespodziankę, atrakcję wymyślić (gra, tańce, specjalny drink)
- jak dbać o ciekawe tematy do rozmowy
- jednocześnie jak nie zatracić siebie i mieć z wieczoru przyjemność
Do realizacji zwłaszcza tego ostatniego punktu, ja mam tylko jedna receptę - zdecydować się na potrawy i ozdoby, które można przygotować dzień wcześniej. Podzielę się z Wami przepisem, który dla mnie jest idealny na przyjęcie, ponieważ danie to świetnie smakuje na drugi, a nawet na trzeci dzień, a do tego jest dość oryginalne.



Gulasz w ciemnym piwie z makaronem tagliatelle

750 g mięsa wołowego na gulasz i/lub surowej szynki
2 cebule
8 plastrów boczku
500 ml ciemnego piwa
czubata łyżka mąki
250 g różnych grzybów (pieczarki, kurki, prawdziwki)
olej
oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia
pół masła
2 ząbki czosnku
odrobina octu balsamicznego
tymianek, natka pietruszki, oregano (mile widziane świeże, posiekane)
cukier, sól, pieprz
parmezan

Mięsko umyć, pokroić w kostkę, dodać tymianek, natkę, oregano, wyciśnięte ząbki czosnku, oliwę z oliwek i w takiej marynacie potrzymać minimum godzinę.
Na jednej patelni, na rozgrzanej oliwie podsmażyć kilka minut mięsko, równocześnie na drugiej zarumienić plastry boczku, następnie przełożyć je do miseczki, a na patelni podsmażyć na masełku oczyszczone grzyby (ew. pokrojone na kawałki), tak, żeby wyparowała z nich woda, po przygotowaniu również odstawić je do miseczki.
  Do patelni z mięskiem dodać posiekaną cebulę. Całość oprószyć solą, pieprzem i smażyć kilka minut. Następnie dodać ciemne piwo wymieszane z mąką (sypiąc mąkę przez sitko do piwa unikniemy grudek). Mięso z piwem i cebulą dusimy na małym ogniu 1,5 godziny, co jakiś czas mieszając.
Połączyć składniki: dodać do mięsa w piwie grzyby, boczek, dwie łyżki masła. Doprawić cukrem (ja dałam płaską łyżeczkę), solą, pieprzem, tymiankiem, natką pietruszki i odrobiną octu balsamicznego. Parę minut gotować. Jeżeli chcemy danie zjeść od razu w międzyczasie należy przygotować makaron tagliatelle (w osolonej wodzie, koniecznie z odrobiną oleju). Gotowe danie oprószyć parmezanem do smaku.

Naprawdę nie przepadam za gotowaniem, a to jest moim zdaniem dość prosty przepis.

Read more ...

niedziela, 1 marca 2015

Przeciętna babeczka i jej perfumy

Zapach to namiętność. W przeszłości zabijał swądek niemyjących się ludzi i był uniseks, z czasem wyodrębnił się na zapachy zarezerwowane dla danej płci.
A jak jest ze mną? Podobają mi się kobiety mające swój, wybrany zapach. Jednak ja za bardzo lubię zmiany na taką stałość w uczuciach i co jakiś czas kusi mnie coś nowego. W taj chwili używam:
- W domu, na zajęcia fitness: zamiennie kokosowa lub waniliowa woda toaletowa z Yves-Roche.
- Do pracy, służbowo: w uroczym flakoniku Marc Jacobs Daisy Dream
- Na przyjęcia, wieczorowo: Dior Hypnotic Poison Perfume
- Zawsze:  antyperspirant, obecnie Dove jednak ze względów moralnych nigdy więcej go nie kupię (produkcja: Filipiny, a co dla mnie najważniejsze Dove należy do grupy Unilever i jest niestety testowany na zwierzętach - testy na zwierzakach nie polegają na tym, że gotowym produktem smaruje się króliczka pod łapką, tylko np. obcina mu się powiekę i wciska do oka taki produkt, żeby szybciej pojawił się efekt, dlatego przykładowo chętnie sięgam po etyczną Ziaję).

 

 To byłoby na tyle, dziś jestem Emilia w biegu, między serią imprez, która trwa u nas od połowy lutego po połowę kwietnia: urodziny-urodziny-chrzciny-urodziny-Wielkanoc-urodziny.
Read more ...

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates