Breaking News
czwartek, 27 października 2016
poniedziałek, 24 października 2016
Jeżdżąc samochodem po okolicy...
Prawda, że pięknie mieszkamy? Podbeskidzie, na zdjęciach trasa, którą
robimy minimum raz w miesiącu (z różnymi przystankami):
Przegibek, Jezioro Żywieckie, Kocierz, Węgierska Górka, Koniaków, Wisła Czarne, Wisła, Ustroń, Górki Wielkie jak na zdjęciach poniżej, lub
wariacja ze Szczyrkiem i Salmopolem, zamiast Kocierza. Można się „ponapawać”
Babim Latem. Dzieciaki były zachwycone wycieczką, ponieważ mają obsesję na
punkcie motorów, a tych na tej trasie bezliku. Poza spacerami w ulubionych
punktach zaliczyliśmy basen i obiad w hotelu Gołębiewski, jeden dzień jak na
wakacjach:)
Przegibek
Międzybrodzie
Tresna
Wisła Czarne z Zamkiem Prezydenckim
Zjazd z Wisły w kierunku Górek, bajecznie:)
poniedziałek, 17 października 2016
Na 4 dni, znowu życie studenckie
x
Że mieszkam między Rynkiem Głównym, a Kazimierzem... tym razem wybrałam drugi kierunek na wypady. Kazimierz w Krakowie, klimatycznie.
Droga między moim mieszkaniem, a moją szkołą. Jesiennie.
Mam szczęcie do ludzi,
znowu trafiłam na grupę szalenie ciekawych, otwartych i nastawionych na rozwój
ludzi. Jesteśmy różni, mamy swoje preferencje, dla dosłownie słychać flow, w który wpadamy w pięć minut po
wejściu na salę do Szkoły Coachów. Tym razem szkolenie prowadził trener z
Kanady, towarzyszył mu ogromnie wesoły tłumacz symultaniczny, a patronem tego
spotkania była Merlyn Atkinson. Jednym
z omawianych narzędzi były Cztery Gremliny,
czyli lęki, które rodzą się nam w głowie od pozornie niewinnej myśli, która w
odpowiednich warunkach zmienia się w paraliżującego nas potwora.
1) STRACH PRZED
MARZENIAMI
Pojawia się inspiracja,
rodzi się z niej marzenie, a Gremlinek zza drzwi umysłu dogaduje: Ty? Ty
myślisz, że możesz mieć szansę? Twój umysł zalewa trans braku kreatywności.
2) STRACH PRZED
PORAŻKĄ
A jednak, zaparłeś się i
wierzysz w pomysł, ba! Wręcz co miesiąc masz nowy, tym razem już ten właściwy
pomysł, przechodzisz do fazy implementacji i ups, ostatecznie nic nie robisz. Gremlin
pyta, czy jesteś do tego zdolny? Poradzisz sobie? Zaczynamy myśleć o sobie jak
o ofierze (Victim Identification), wpadasz w trans braku zdolności, pewności
siebie.
3) STRACH PRZED
ROZCZAROWANIEM INNYCH (mój ulubieniec)
Jesteś zaangażowany, nawet
coś zacząłeś robić, wystarczy utrzymać dyscyplinę. Masz pomysł, zrobiłbyś po
swojemu, ale… jak mnie wyśmieją? Co inni powiedzą? Czy to w ogóle wartościowe? Gremlin
wierci coraz głębiej. Tracisz łączność z celem, działa Efekt Echa (po zmianie,
nasi bliscy jeszcze przez pół roku „widzą nas po staremu”). A wszystko przez
naszą pierwotną potrzebę przynależności. Mózg paraliżuje trans braku relacji i
wszystko przerywamy.
4) STRACH PRZED
KONFLIKTEM
Ile razy coś zaczynałeś, a
pod sam koniec odpuszczałeś, traciłeś sens? To Gremlin, który w szczególności
lubi singli – co znaczysz w życiu? Po co to? Co po sobie pozostawisz? Czy to ma
sens? Czy moje istnienie ma cel? Umysł zamraża strach braku sensu.
(więcej znajdziesz tu).
Oczywiście uczyliśmy się też jak sobie z radzić, ale to już zapraszam do mnie
na sesję coachingową:-)
A poza tym… ze względu na
prawie 3 miesiąc zaniedbanego zapalenia zatok, wieczorami wybrałam się na
kolacje, a potem spać, zero jesiennych spacerów (chyba, że liczy się 5 minut drogi
miedzy moim mieszkankiem, a uroczym hotelem, w którym mamy zajęcia).
Kolacje: zupa kokosowo-dyniowa z krewetkami, w towarzystwie mojej grupy ze Szkoły czy...
... sushi, najlepsze na południu Polski w Edo Sushi, w towarzystwie najbliższej przyjaciółki. Co lepsze? Nie-do-wybrania:)
no chyba, że preferujecie dopieszczenie potrzeby samotności z wyboru i domówke z pikantnym Vifonem :-P / wieczór trzeci.
Moje mieszkanie. Zawsze chciałam mieszkać w kamienicy z wewnętrznym dziedzińcem i voila!
"Mój dziedziniec"
"Moje okno"
x
"Moja Sypialnia"
Łazienka
x
Kuchnia
Moje miejsce pracy, tymczasowe, Krakowskie :)
Weekendowy reset - Biały Krzyż i dziwne rozmowy z dziećmi
Co jak co, ale nas to ciągle gdzieś nosi – chwila pogody, więc czemu nie
wybrać się na szlak całą rodzinką? Szczyrk, Biały Krzyż. Natura i my.
Dwie scenki rodzajowe z
mijającego tygodnia:
Zosia pół dnia bawi się
ślicznie sama w domek, buduje pokoiki, opiekuje się miśkami, uśmiechnięta,
urocza. I tak co jakiś czas idę do jej pokoju i mówię jej: kocham Cię. Zosia
odpowiada najpierw kocham, a potem… „Dobrze mówisz”… Myślałam, że padnę ze
śmiechu. Nie ma jeszcze dwóch lat. Skąd ona to? Nikt tak u nas nie mówi.
Józio uwielbia pomidorówkę, zabiera się do jedzenia i mówi „bardzo
to smaczne, ale zaznaczam, że preferuję z ryżem” (skąd taki język u 4-latka? W
sumie ładne…). Na co odpowiadam, że to niezwykły makaron, bo nie jest kupiony, a
robiony przez jego babcie, więc o wiele zdrowszy. Józio odpowiada:
- „Tak wiem, widziałem jak babcia go robi, używa maszynki więc to
nie takie trudne. Jak będę dorosły to też taki makaron będę robił.
- To fantastycznie kochanie, będziesz rodziców częstował?
- Chciałbym, ale jak będę bardzo dorosły, wy już nie będziecie żyć.
- Hymmm…”
środa, 5 października 2016
Nowy rozdział, nowa rola
Od pierwszych dni podstawówki, a
być może wcześniej, chciałam być pisarką. Jeszcze przed komunią zapisałam zeszyt
powieścią o dwóch siostrach, trafiła do szuflady. Ale poza tym to miałam kilka
pomysłów na studia: architekt, bo najczęściej bawiłam się w projektowanie domów
i rozrysowanie rozkładów pokoi na kartkach, archeolog, bo w genach
odziedziczyłam pasję do historii, prawnik, bo lubiłam dowodzić swoich racji i
wreszcie psycholog, bo tym się interesowałam i miałam wyjątkową łatwość do
zapamiętywania różnych podejść. Skończyłam całkiem inaczej, ale studiów psychologii
w tym co teraz robię w życiu mi brakuje. Więc na pocieszenie dostałam od losu
coaching. W bardzo przyjemnym opakowaniu jednej z najlepszych szkół w
Krakowie:)
Piątek późnym wieczorem, Rynek
Główny, ciepło jak na południu Hiszpanii. Dzieciaki jedzą zupę z kukurydzy, a my
z mężem pijemy po lampce Margarity czekając na drugie danie. Właściwie czułabym
się przez chwilę jak z powrotem w Hiszpanii, gdyby nie to, że tam o 22 było pełno
dzieci na ulicach, a tu pustka. Wyróżniamy się.
Właściwie tylko sen nas dzielił
od wylądowania w kolejnej knajpce, tym razem śniadanie w jednym z najlepszych
miejsc na świecie na rozpoczęcie dnia. Pijalnia Czekolady Wedla na Rynku, pod
szklanym dachem, w uroczej zastawie i z miłą muzyką w tle. Zapach kawy, naleśników i słodkości
wisiał w powietrzu. Niestety czas bezlitośnie kazał pośpiesznie - tak żeby Zosia
jak najmniej się zorientowała - pożegnać moich
ulubionych towarzyszy podróży i ruszyć w świat samorozwoju. Ja poszłam w
kierunku Kazimierza, a mąż z dzieciakami na spacer i w drogę powrotną na
Podbeskidzie. Zobaczymy się znowu za 3 dni.
Wraz z wyjazdem moich bliskich
wyprowadziła się też dobra pogoda i to na dobre. Cała reszta jednak okazała się
fantastyczna. Grupa, poziom szkolenia, miejsce szkolenia, mój nocleg i Kraków
nie zawiodły. Spotkałam się ze „starymi” przyjaciółmi z czasów studiów i bardzo
dużo nauczyłam w cztery, intensywne dni pierwszego zjazdu. Mój świat kręci się wkoło podejść Ericksonowskich.
Rodzinny wypad do Krakowa oznacza odwiedzenie knajpki Meksykańskiej na ul. Floriańskiej oraz Pijalni Czekolady Wedel prawie za każdym razem. Margarita idealna na wieczór i uczczenie ostatniego słonecznego dnia latem.
Mieszkam w apartamencie w uroczej, zadanej kamienicy w Krakowie koło Rynku Głównego
sobota, 1 października 2016
Jak takiej pogody nie wykorzystać?
Spokojny dzień, ale jakże
magiczny. Gdyby każdy tydzień jesieni miał tak piękną pogodę jak mijający,
byłaby to moja ulubiona pora roku – przez intensywność. Smaków idealnie
dojrzałych owoców, zapachów, ale przede wszystkim intensywność barw.
Dzień zaczęliśmy od
pysznego śniadania (kromki z pastą z suszonych pomidorów, szynką, jajkiem i
pomidorem) oraz kawy. Następnie zebraliśmy się na spacer do Jaworza, zaczęliśmy
w okolicy Dziedzińca Szumnego, a skończyliśmy w lesie. Dzieciaki uwielbiają te
nasze wyprawy. Potem obiadek, zupa z dyni z mleczkiem kokosowym, Zosia na
drzemkę, a my zaliczyliśmy planszówkę, grzybobranie. Po drugim daniu (spaghetti
bolognese) wybraliśmy się na cmentarz. Jedyne miejsce w naszej okolicy, gdzie
jeszcze nie są wszystkie kasztany wyzbierane…
Wróciliśmy pośpiesznie do
domu, zbliżał się wieczór, a mąż dziś gra koncert i musiał wyjeżdżać. Wróci
późno w nocy, więc mamy wieczór mamy z dziećmi. Dzieci właśnie tańczą do CantaJuego - La Mane (ze względu na najczęściej wybierany kierunek
wakacji mają słabość do hiszpańskiej wersji minidisco), nie mogę się na nich
napatrzeć. Jeszcze nie chodzili, a już tańczyli, uwielbiam w nich to. Za chwilę
poczytamy, a jak pójdą spać mnie czeka uczta: winogrona bezpestkowe i z 3
odcinki pod rząd serialu Fortutude
(miło patrzeć spod ciepłej kołdry jak oni tam marzną pod biegunem).
A jutro spotkanie ze
znajomymi. Życie jest piękne, kiedy świeci słońce:)
Droga przez Dziedziniec Szumny w Jaworzu
My, pole, a w tle jeden z najładniejszym domów w Jaworzu (moim zdaniem).
Hotel Jawor w Jaworzu
Planszówka grzybobranie, poobiednia zabawa dla całej rodziny
Stół w bibliotece z naszymi jesiennymi klimatami in-door ;-)
Popołudniu odwiedziliśmy cmentarz, jedyne miejsce, gdzie jeszcze można znaleźć kasztany.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Moja lista blogów
-
-
-
Najlepsze pomysły na prezent z okazji 3. urodzin!1 tydzień temu
-
-
Zabezpieczone: HuntWeek #275 miesięcy temu
-
Biennale Architettura 2023 – the best of5 miesięcy temu
-
Skala Becka5 miesięcy temu
-
-
-
DO KAWY #267 – kino, lektura, pasja1 rok temu
-
Filary zdrowego stylu życia1 rok temu
-
-
-
-
Homeschooling on Madeira2 lata temu
-
-
Kwiecień z koronawirusem3 lata temu
-
-
-
-
Nowy adres bloga4 lata temu
-
-
-
-
Czerwiec7 lat temu
-
-
Zamieniaj marzenia w plan!8 lat temu
-
Zupa z kukurydzy, ziemniaków i jabłek9 lat temu
-
Eurotrip 2011 Brugia10 lat temu
-
-
Archiwum bloga
-
▼
2016
(65)
- ▼ października (7)
-
►
2015
(112)
- ► października (7)
-
►
2014
(83)
- ► października (10)
-
►
2013
(73)
- ► października (7)