Rozpoczynam przygodę z neurolingwistyką. To stara znajoma z Lublina, ale w nowej osłonie.
W pociągu, kiedy wreszcie mogłam poczuć, że jestem w podróży (po jakimś kwadransie na uspokojenie rozbieganych myśli - dzieci przeziębione, w pracy ważny projekt, zawsze wyjazd "nie w czas"), usiadła obok mnie zasmarkana, kaszląca kobieta. Przy wejściu do wagonu grupka kibiców ostentacyjnie piła piwo. Szybciutko przeszli do fazy przyśpiewek i rozbawienia swymi wulgarnymi żartami. Jednocześnie za oknem była biel, spokój, jechałam tak dobrze znaną mi trasą, w ważne dla mnie miejsce. Do Lublina. Do Domu na Podwalu, gdzie jeden z pokoi prowadzi do kościoła, a na śniadanie podają pyszne koktajle i racuszki. Mogłam się skupić na jednej z tych dwóch rzeczywistości. Wybrałam tę piękną.
Znowu w drodze.
Stałe punkty na trasie. W przerwie na przesiadkę na pociąg do Lublina: Katowice Starback Caffe, pierwszy raz piłam latte z mlekiem kokosowym. Bajka dla kogoś kto przypomina sobie jak zajadał się orzechem kokosa w włoskiej plaży.
Widok z okna mojego pokoju hotelowego. Zamek, śnieg, słońce. Uroczo. Nawet jak w pokoju prawie wcale mnie nie ma, pierwsze co sprawdzam to widok z okna.
Początek mojej przygody. Te schody prowadzą z mojego hotelu na Stare Miasto, gdzie znajduje się moja szkoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz