To były już piąte wakacje w składzie ja mąż, drugie we trójkę. Nie licząc wyjazdu nr 1, zanim moje życie zmieniło się o 180°,
po raz pierwszy byłam w stanie osiągnąć spokój i wyciszenie.
Wcześniej, mimo że fantastycznie się bawiłam, cały czas w tle
głowy miałam miliard problemów, który na mnie spadł po śmierci
moich bliskich. Zresztą dodatkowo, wydaje mi się, że jeszcze przed samym
wyjazdem udało nam się z mężem poukładać fajniej sprawy między
nami. Na dziś: jest mi dobrze, jestem szczęśliwa, chciałabym
tylko, żeby wakacje były co kwartał ;-) Tym razem, Gran Canaria,
Hotel w miejscowości Maspalomas, ale prawie cały czas spędzaliśmy
w Meloneras – tak zadbanego i czystego miejsca jeszcze nie
widziałam, a trochę świata już odwiedziłam:-)
Ślady - tata i syn
Z
naszym prawie 1,5-letnim synkiem najwygodniej odpoczywało nam się
na basenie, gdzie był też brodzik dla dzieci, w którym mógł
swobodnie się bawić. Do plaży i promenady podwoził nas hotelowy
busik (dzieki temu, że hotel nie był koło morza, wyjazd był bardzo ekonomiczny). Na jeden dzień wynajęliśmy auto i zwiedziliśmy
najciekawsze punkty na całej wyspie. Było cudownie, na dodatek synek
fantastycznie zniósł lot i z niemałym rozczarowaniem przyjął
powrót do szarej rzeczywistości...
No
i stało się. Kiedy wreszcie udało mi się zrelaksować, wróciło
do mnie natchnienie pisarskie – wpadłam na pomysł kryminału.
Teraz tylko znaleźć czas na napisanie go :-/
Kawiarnia w Puerto Rico
Pocztówka
1. Mikroświat
Po
prawek kaktus. Jest większy ode mnie (ponad 177 cm, respekt;-).
Kaktus od strony murku, na którym siedzę, nie ma igieł.
Zastanawiam się czy to sprawka obsługi hotelowej, a ściślej całej
grupy mężczyzn z napisem na koszulce „basenowy”, którzy
pilnują czystości i ładu na mikroświecie wokół basenu.
Dziecko
siedzi mi na kolanach. Je croissanta i patrzy na odbywający się
właśnie, w jednym z basenów mecz piłki nożnej. W grupie
niebieskich (czepki) jest jego tata. Synek musi być bardzo śpiący
skoro nie rzuca się do piłki, tylko niczym mały stoik kontempluje
widok. Myślami jestem tu i teraz. Nie analizuję, nie myślę co
powinnam. Jest we mnie totalny spokój. Jest mi dobrze.
Pocztówka
2. Jak
Lindor dla mózgu.
Klap.
Przewracają się karty zegaro-termomentru. „01.09” pojawia się.
Ciekawe czy już zawsze, od teraz, pierwszy dzień szkoły będzie mi
się z tą chwilą kojarzył? A przepraszam. Dziś jest niedziela.
Dzieciaki mają odroczenie wyroku o jeden dzień. W każdym razie, ta
chwila warta jest zapamiętania i pieszczenia w umyśle – takie
momenty dla mózgu, są jak najlepsza czekolada dla podniebienia.
Siedzę
z mężem na kamiennej ławie, za mną idealny trawnik, jak dywan, na
nim palmy wyjęte prosto z egzotycznej pocztówki, a za nimi eleganckie ogródki
romantycznie oświetlonych restauracji. Przede mną promenada i
morze. Na deptaku mężczyzna z gitarą akustyczną gra Spanish
Guitar
. Dobry jest. Mąż chwyta mnie za rękę, dziecko spokojnie śpi w
wózku. Klap „24°C”,
klap „21:46”. Jest cudownie.
Jeden z hoteli - parków koło promenady w Meloneras.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz