/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

niedziela, 29 maja 2016

Drugi, długi weekend majowy



Pojechaliśmy w stronę słońca. Dosłownie. Nad naszym Podbeskidziem ciemne chmury 26 maja rozgościły się na dobre i mimo przyjemnego ciepełka, burze straszyły z każdej strony. Więc mąż skorzystał z godzinowej prognozy i padło na Kraków. Całkiem miły plan na spędzenie Bożego Ciała i długiego majowego weekendy (co za miesiąc, każdy mógłby się zaczynać i kończyć długim weekendem). Po drodze jechaliśmy wśród płatków kwiatów, uroczo i nic nam nie przeszkadzało, że kilkakrotnie przez procesje musieliśmy zmieniać drogę.



Zosia ma teraz półtorej roku i właśnie zaliczyła pierwszy bunt dwulatka (bo to zwykle prze 2 rokiem). Aż ją nosiło, żeby wyjść z wózka, a potem... potem chodzić własnymi ścieżkami bynajmniej nie trzymając się za rączkę. Więc kiedy pod Wawelem namawiałam ją na to, by za nami poszła do smoka, a ona płakała łzami jak grochy kucając na chodniku i kiewła główką „ne ne ne”, każdy miał ubaw poza mną i jedną mamą, która patrząc na moją pociechę powiedziała do swojej w wózku „i dlatego ty nigdy z wózka nie wyjdziesz”! A chłopaki tymczasem zaopatrzyły się serię zdjęć /lemury /obwarzanki i tony zdań „gdzie one są?”. 
 Meksykańska restauracja na Floriańskiej z żyrandolem z butelek Desperados.

Read more ...

niedziela, 22 maja 2016

Lublin - włochy na pasach, a zakonnica w Lilou




Kompot truskawkowo-rabarbarowy, mniam!




Dychotomia. Z jednej strony USA, czy Wyspy Kanaryjskie, gdzie zanim zdążysz stanąć przy pasach, każdy Cię przepuszcza, a z drugiej wspomnienia z Kairu, Rzymu, czy… Lublina. Wymuszasz, albo nikt nigdy Cię nie przepuści, kiedy stoisz na pasach. Znowu tam wróciłam. Ponownie, żeby się czegoś nauczyć, mieć wgląd w siebie samą, ale też nacieszyć się tym miastem.


Poznałam narzędzia: proces całościowy Connie Anders, reframeing konfliktu wewnętrznego (chcę czegoś, ale wtedy niestety coś innego się pojawi) oraz metodę uczenia się z doświadczenia (doświadczenie odnośne to sytuacja typu „znowu to zrobiłem”).


Jednak poza poznanymi narzędziami, właściwie można powiedzieć, że cały ten wyjazd to rozwój. Począwszy od wagonu, zatłoczonego, pełnego indywiduów, a zwłaszcza pełnego ględzenia pewnej starszej pani, która pracuje na Sycylii. Wulgarna, nieustannie mówiąca i nieustannie oceniająca. W którymś momencie przyczepiła się starszego mężczyzny, prawdopodobnie osoby po jakimś wylewie czy udarze, bo z trudem i niewyraźnie mówił. Obwieściła mu, że jest beznadziejnym mężem skoro spłodził tylko jedno dziecko. Tak długo mu ględziła, aż przyznał, ze miał drugą córeczkę ale zmarła przez odwodnienie, jak miała pół roku. Popłakał się, a babsko zaczęło wiercić dziurę: „to z pana żony zła matka, jak do tego doprowadziła”. W którymś momencie nie wytrzymałam, poprosiłam żeby przestała już. No wiec punkt ciężkości przeniósł się na mnie i ja się nasłuchałam. A po jakimś czasie starszy pan, z wulgarną staruszką opowiadał jakby nigdy nic… (dodam tylko, że poznali się w pociągu).






 8 godzin w pociągu (z przesiadkami), aż za dużo tego szczęścia...


 Wiosna, ogródki w kafejkach, stare miasto, życie.


 Barszcz z botwinki w Sielsko-Anielsko


 Lody w Bosko!


 Koziołek
 Rynek, wesele, słonko, turyści. Otagowane ;-)


 Mój świat detali - kto zauważył czarownicę?


 Rynek w Lublinie


U Szewca, sałatka z gruszką, gorgonzolą i winem;-)
Read more ...

Pieprz i wanilia, 12 vs 25 stopni.


My organizujemy... W zeszły weekend pogoda była koszmarna. 12 stopni w niedzielę, więc plany z grillem poszły w las. Imprezę (ze znajomymi w sobotę, z rodziną  niedzielę) zrobiliśmy w domu pod znakiem bez-modrzew-świece. Uwielbiam ozdabiać stół.




Słuchałam ostatnio audycji z Elżbietą Dzikowską, która wspominając o swoich niebezpiecznych przygodach i o tym, że zawsze jednak docierała do punktu docelowego, powiedziała „Przecież nieważna jest droga, lecz cel”. Dużo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że są równoważne. Droga, która nigdzie nie prowadzi, jest bezsensu, jednak cel sam w sobie ma sens, kiedy prowadząca do niego droga była czasem rozwoju, a nie zniszczenia.


Kiedy jest piękna pogoda łatwiej mi z listy z punktami (celami), przejść w etap flow. Po prostu żyję, cieszę się każdą chwilą. Najważniejsza staje się droga i osoby, które mi na niej towarzyszą. I o dziwo, to wtedy bardziej czuję, że żyję, niż kiedy realizuję, jakieś postanowienie.




Idziemy w gości... I sobota, i niedziela (25 stopni) spędzone pod znakiem relaksu, dobrego towarzystwa i słońca.

Read more ...

Day at the glance - kolejny test psychologiczny

Samorozwój. Bardzo mało o tym ostatnio piszę, a bardzo dużo robię w tym kierunku... 

 Hotel Jawor w Jaworzy, uwielbiam. Tu jeżdżę raz w miesiącu.
Poza szkoleniami z prawa pracy, zarządzania projektami PMBok, kontynuacji szkoły z programowania neurolingwistycznego, czeka mnie nowa szkoła z coachingu metodą Eriksona. Na dodatek jestem w trakcie projektu z technik zarządzania Gustava Kaisera (bazuje na kolorach Insights), a niedługo zacznę WAGĘ, której podstawą jest budowanie relacji z ludźmi, na metodach wychowania dzieci, metodyka ta została nagrodzona Noblem.
A tak z podglądu dnia bieżącego... miałam indywidualny coaching. Bazował on na teście Birkmana. Kiedyś dawno miałam okazję mieć badanie metodą Thomasa, następnie Work Style Analyser, ostatnio Extended DISC i kolory Insights, a teraz Birkman. Bardzo mi się podobał, tylko że dostaję już pomieszania z poplątaniem co do mojego koloru (preferowany, stresu i potrzeb). Przykładowo Insight i Birkman wyróżniają 4 kolory: czerwony, żółty, zielony, niebieski. Ale w każdym z narzędzi symbolizują coś innego. Bardzo lubię takie testy bo, powiedzmy sobie szczerze, dobrze w nich wypadam. Zrównoważona jestem:-) Na dodatek na tyle mocno sam siebie obserwuję, analizuję i staram się rozwijać, że rzadko kiedy mam jakąś niespodziankę. Ale wiem, że dla wielu ludzi taki test to stres. Birkman to pytania wstępne, następnie 150 pytań na temat tego co myślimy, że większość ludzi myśli, 150 pytań, co ja myślę i chyba 60 pytań, gdzie dokonujemy klasyfikacji. Każdy ma w którymś momencie dość. Ale o to chodzi.
Bardzo lubię, kiedy takie narzędzia są wstępem do szkolenia. Szkolenia dzielę na:
  1. narzędziowe – bardzo płytkie, dobre jako pierwsze z danej dziedziny, dla młodej kadry
  2. szkolenia z postaw – zmieniające lub przynajmniej uzmysławiające nam jak ważne jest nasze nastawienie, czy postawa, bo np. uważając, że nie mogę upomnieć jako szef osoby starszej od siebie, znając nawet najlepsze narzędzie i tak tego nie zrobię
  3. szkolenie z głęboką analizą psychologiczną, szyte na miarę nie tyle na potrzeby  organizacji, co wręcz jednostki. Testem Birkamna przygotowuję właśnie coś takiego
To co dla mnie okazało się zaskakujące to wyróżnienie mnie jako osoby mocno energicznej i artystycznej. Sportu nie lubię, zmuszam się do niego, a poza pisaniem nie mam żadnej zdolności artystycznej. Okazało się jednak w czasie sesji z coachem, który dokładnie opisał mi wyniki, że energiczny to również człowiek, który ma potrzebę, żeby cały czas się coś działo, tu szkoła, tu wycieczka, tu znajomi, a tu siłownia (tadam!), natomiast wysoki wskaźnik w kategorii artysta w moim przypadku oznacza potrzebę otaczania się pięknem i ładem.








 Uważność, mindfulness. Znajdź kaczkę w naszym ogrodzie.


Read more ...

środa, 11 maja 2016

Majowe - co drugi rok

Majowe. A kiedy to było... Z takim opóźnieniem jeszcze nie pisałam. Nigdzie nie wyjechaliśmy. Szkoda. Rok temu Kołobrzeg, trzy lata temu Tyrol. Poza domem, człowiek się cudownie resetuje, a po okresie przeziębień, krótkich, szarych dni i zimna, początek maja jest idealny na regenerację. Tym razem planowaliśmy wycieczkę do Zakopanego, jednak w górach spadł śnieg i zadowoliliśmy się wyprawą do Pszczyny i park przy Zamku oraz spotkaniami ze znajomymi. Bez szału, ale było miło.



 Pszczyna, park zamkowy
Zauważyłam, że jest ze mnie naprawdę towarzyskie zwierze. Jeżeli chodzi o mnie, chętnie weszłabym w trym, w jakim żyje moja Mama, czyli co niedziela (poza dodatkowymi okazjami), spotyka się ze swoją paczką znajomych.
1 maja wyrwaliśmy się wieczorem z mężem we dwoje na kompleks basenów, saun i jacuzzi do hotelu Gołębiewski w Wiśle (tydzień później, 8 maja byliśmy tam z dzieciakami, jak zawsze zachwycone). Czasami we dwójkę też fajnie coś zrobić:-)
3 maja byliśmy na koncercie Damiana Luber i Jacka Szuła, a następnie Wodeckiego z orkiestrą Mitch&Mitch. Dzieciaki były zachwycone. Pogoda zapowiadała się marnie, a było naprawdę ciepło i miło. Dzieciaki zachwycone. Cały weekend, spędziliśmy bardzo rodzinnie.


Nie wiem dlaczego, ale jakoś mam zawsze spore potrzeby pt. "żeby było fajnie" wobec długieg majowego weekendu. Ostatnio tak się układa, że co drugi rok, spędzamy go wyjazdowo, a co drugi w domowych pieleszach. Mam nadzieję więc, że za rok znowu uda nam się wyjechać. Ba! Nawet mamy już plan, który wstępnie zakładaliśmy na ten rok, ale przez zobowiązania męża, nie mógł dojść do skutku: Wiedeń:-)
We will see...

Read more ...

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates