/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

piątek, 30 września 2016

Idziemy do zoo, zoo, zooooo



Wspomnienie, kilaka weekendów wstecz. Wracamy do domu z wakacji w Hiszpanii i dziecko nam się załamuje. Tak na smutno, nie roszczeniowo. Przejechaliśmy drogę z lotniska do miejsca zamieszkania śmiejąc się, wspominając. Weszliśmy do domu, a Józio poszedł sobie popłakać. Więc z nierozpakowanymi walizkami, nieodwiedzoną rodziną łaknącą opowieści z wakacji i pustą lodówką, z samego rana następnego dnia ruszyliśmy z Podbeskidzia do zoo we Wrocławiu. Typowe dla Paprotnych:)

 
 
 
 
 
 




Dzieci zachwycone. My uznaliśmy, że ok, jednak dla dorosłych były pewne wady: dziki tłum rozwrzeszczanych dzieci i rodziców, szokujące mnie dokarmianie zwierząt (zwłaszcza kóz na wybiegu, gdzie można kupić im jedzonko odpowiednie dla nich, ale nikt nie pilnuje i rodzice dają dzieciom do karmienia żelki i paluszki, a na uwagi reagują agresją). Hit zoo, Afrykarium faktycznie robi wrażenie, jednak byliśmy jakiś czas temu w rekinarium w Rotterdami i tam to dopiero było spektakularnie duże. Korytarze pełne rekinów, płaszczek i innych drapieżnych ryb pływających nad głowami ciągnęły się znacznie dłużej.

Read more ...

piątek, 23 września 2016

Zupa pomidorowa w króliku, czyli moje ostatnie podrygi w Lublinie







Pierwszy dzień jesieni, nieprzyzwoita godzina, niebanalne zimno z siekącym, lodowatym deszczem i ja na dworcu PKP. Czwartek 22 września. Dzień zaczęłam o 4:00, skończyłam 18 godzin później. Brawo ja.
To musi być opowieść z zegarem w tle, ale takim lejącym się jak w Alicji z Krainy Czarów. Każdy mijany zakątek, jedzona potrawa, czy znany mi zapach, przypominały mi, że to ostatni zjazd w mojej szkole Programowania Neurolingwistycznego w Lublinie. Jakby tego było mało, temat zajęć dotyczył linii życia: in time, through time, berween time, up time.


 Pakiet jesienny, dobra książka, szal i kubek pysznej kawy z przyprawami. Pociągiem do/z Lublina.




Żegnajcie śniadanka w Domu na Podwalu, czy Trybunalskiej...


Zaczęliśmy od wizualizacji, od banalnego wspomnienia mycia zębów i lokowaliśmy je w przestrzeni. Gdzie widzisz mycie zębów z wczoraj? Sprzed miesiąca? Sprzed roku? A najdawniejsze wspomnienie (u mnie fluoryzacja w szkole)? A gdzie wyobrażasz sobie teraz mycie zamów? Jutro? Za miesiąc? Za rok? Za dwadzieścia lat? Dasz radę sobie wyobrazić, że myjesz zęby za 50 lat? A teraz zdysocjuj się, jakbyś uniósł się nad swoim ciałem, zobacz się z góry. Wyobraź sobie, że masz możliwość wyprostowania tej linii czasu tak, że w linii prostej przeszłość idzie za tobą, a przyszłość przed tobą. Wróć do ciała, zasocjuj się. Gdzie cię ta linie przeszywa? Poczuj to, zobacz, usłysz. Teraz jesteś in time, tak jak dzieci. Teraz jest zawsze. Czujesz się zmotywowany, wyzwolony od balastu przeszłości.


Teraz ponownie się zdysocjuj, skróć tę linię czasu, tak żebyś mógł ją wyjąć i wyobrazić sobie że trzymasz ją w rękach przed sobą, na prawo przyszłość, na lewo przeszłość. Zasocjuj się i poczuj to, możesz wszystko dobrze zaplanować, jesteś through time. Jak skończysz planować, ponownie zdysocjuj się i wróć do in time, do linii przeszywającej się z przyszłością przed tobą, a przeszłością za, bo to naturalny stan.









Lublin, miasto artystów? Oj tak, jest klimat dekadencji;)




Po zajęciach spotkałam się z moją bliską przyjaciółką z Lublina. Będę bardzo tęsknić za systematycznym, osobistym kontaktem z nią. To moje alterego, gdybym zdecydowała się po studiach zostać w Krakowie, myślę, że moje życie byłoby takie jak jej teraz. Też fajne:) poza pracą zawodową, rozwojem osobistym, planuje zostać trenerem metody Feldenkraisa (http://www.metoda-feldenkraisa.pl/), oj będzie dobra!






 Pożegnalny drink o smaku szarlotki, pięknie podany.




Dziś przyszło mi się pożegnać już z częścią grupy z zajęć NLP, jutro ostatni dzień w Lublinie. Rozstawaliśmy się słowem do zobaczenia, choć każdy z nas zdaje sobie sprawę, że możemy nigdy więcej się nie spotkać.


Najważniejsza myśl z tylu miesięcy pracy nad osobistym rozwojem?


 


Nie jesteś zupą pomidorową, nie każdy musi Cię lubić!







Podróż bohatera drogą NLP dobiega końca, ale już zawsze będzie częścią mnie.
Read more ...

poniedziałek, 19 września 2016

Gibraltar- mała Wielka Brytania












Nasze dzieciaki były w większej liczbie krajów niż mają lat:) tu mały trik – odwiedziliśmy Gibraltar podczas wakacji w Hiszpanii, zmienia brytyjska, panbrytyjska bo rozbuchana konfliktem z Hiszpanią, niepogodzoną z utratą tego kawałka lądu. Żaden kraj tak szybko nie zwiększa terytorium (i to bezkrwawo) jak Gibraltar, ponieważ dzięki 4% podatkowi mieszkania kosztują majątek opłaca się zasypywać morze i budować nowe apartamentowce. Ale to nie one są ciekawe, największe wrażenie chyba robi lotnisko przeciętne ruchliwą drogą w pół i skała z rodzinami małp. Wydawało nam się, że to będzie przede wszystkim atrakcja dla dzieci, a wszyscy byliśmy zachwycenie. Pomnik Sikorskiego, widok na Afrykę, bliskość zwierząt. Nie udało nam się tylko zobaczyć słynnej jaskini ponieważ… dwie młode małpy pobiły się i kto próbował przejść gryzły, woleliśmy więc z dziećmi nie ryzykować.































Read more ...

niedziela, 18 września 2016

Wakacyjna rutyna - i ciągle mi mało!


Wróciliśmy do domu. A właściwie to już mnie w nim nie ma, ponieważ zaczęłam nową szkołę i nowy etap rozwoju, ale to w swoim czasie:) chwila na wspomnienie, czytam co napisałam przyjaciółce i oglądam zdjęcia:

Pozdrawiamy z Afryki w Europie jak Hiszpanie nazywają najbardziej namiętny ze swoich regionów, kolebka flamenco i (niestety) corridy.
Każdy dzień - jeżeli nie jedziemy na wycieczkę, a jak dotąd zwiedziliśmy Gibraltar, Benalmadena i Marbelle, gdzie milion euro płaci się za miejsce w porcie-  wygląda u nas podobnie (i ciągle nie mamy dość):
Z trudem wstajemy o 8:30-9:00. Najtrudniej dzieci dobudzić. Potem idziemy na ucztę śniadaniowa - owoce, pieczywo, słodkie bułeczki, na miejscu robione omlety z czego się chce itp itd nawet jest szampan jak w najlepszych hotelach. Po śniadaniu idziemy na basen. Ja biorę udział w fitness w wodzie, a Józio na własną prośbę idzie do mini klubu bo ma tam kolegę z Polski. Zosia też bawi się z rówieśniczka Ala z Polski w basenie dla dzieci.

Około 13 wracam z Zosią do pokoju na drzemkę, wszyscy jemy i idziemy nad morze. Morze jest cudowne tu, cieple, pełne jachtów, wybrzeże to zatoki, więc widok niesamowity. Plaża szeroka i bardzo czysta, zresztą jak wszystko tu. Pokoje codziennie sprzątają, czysta pościel i świeże ręczniki każdego dnia. Najlepszą rekomendacja kompleksu naszych hoteli jest to, że nigdzie nie spotkaliśmy tyle osób, które kolejny raz wracałyby w to samo miejsce np przyjaciel Józia z rodzicami jest tu po raz 4 (mają swoją firmę i mogą sobie pozwolić na to by tu być 1,5 miesiąc).

Od 18:30 jest kolacja. Stół sałatek, owoców morza, potraw z mięs i ziemniaków, osobny bufet dla dzieci, osobny z deserami, czy kuchnia włoska, a do tego dni tematycznie podzielone i wtedy podają przysmaki regionalne lub kuchnię świata np sushi bufet.
O 21 dzieciaki mają minidisco i zabawy z animatorami. O 22 zaczynają się koncerty, my zwykle jednak wybieramy spacer deptakiem bo i tak co kawałek słychać muzykę na żywo.
Jest przepiękna starówka z wąskimi uliczkami. Jedyna wada to to że uliczka do niej prowadząca ma co kawałek po 2-3 schodki a z wózkiem to kłopot, a Zosia bardzo dba o to żebyśmy go zabrali, ponieważ w drodze powrotnej zasypia.
Moje ulubione miejsce to jednak deptak przy ulicach, promenada między skałami z cudzym widokiem i szumem rozwijających się o nie fal.
Wszędzie latają papugi dzikie, kwitnie ogromną ilość egzotycznych kwiatów. Jesteśmy zachwyceni tym miejscem.
 



 Torremolnos:



 





Czytałam kiedyś książkę pokojówki żon szejka z Arabii Saudyjskiej, było tam opisane jak opancerzony wóz z pociemnianymi szybami podwozi je pod sklep z torebką za 100 000 dolarów, sklep zamykają dla innych bogaczy i muszą czekać, aż żony skończą zakupy. W Marbelli codzienność... Dojechaliśmy tam komunikacją miejską z Torremolinos, gdzie mieszkaliśmy



















 Całodniowa wycieczka rowerowa do Benalmadeny  (wypożyczyliśmy dwa rowery i przyczepkę, gdzie Zosia i Józek się wozili) - cudowna trasa promenadami wzdłuż morza





Read more ...

niedziela, 4 września 2016

O spojrzenie od Afryki

Moje miejsce na ziemi. Ideał wakacji w wersji soft (czyli nie podróże, a relaksik) - Costa Del Sol. Jest cudownie😄

Read more ...

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates