/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dom i dzieciaki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dom i dzieciaki. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 lutego 2017

Marazm po mojemu

W czasie moich sesji coachingowych dowiedziałam się że mam silny metaprogram od. Moich czyli mnie robionych, bo ja innym też oczywiście coaching bez wyrachowania serwuje  Metaprogram od oznacza motywowanie się od czegoś (nieprzyjemnego) i jest opozycja do metaprogramu do - do czegoś porzadanego, co zarazem jest zgodne z obecnymi trendami typu siła przyciągania, Grzesiak i jego złote myśli, czy inne pozytywne filozofie.
Wzbraniam się przed tą moją naturalną tendencją nie ze względu na modę, ale ze względu na wiarę w siłę wizualizacji (lepiej trenować mózg do tego co się chce).
Stanęła teraz przed wyborem. I właściwie muszę decydować co jest mniejszym złem. Bardzo mnie to absorbuje, a do tego łączenie pracy i życia domowego minimalizuje mój czas na pisanie (tymczasowo zostało zawieszone na rzecz pracy coacha ponieważ planuje certyfikacje). Nie można mieć wszystkiego niestety, a przynajmniej nie na uczciwym, prawdziwym poziomie.
Nie można być kochająca mama i jednocześnie dystansować się do tego, że córa pakuje się do walizki, żeby tylko z mama być, a synek zaznacza w kalendarzu, kiedy mama wróci zagranicy, gdzie prowadzi szkolenie. Wiem że to tylko 3 dni nieobecności na miesiąc, a pozostały czas spędzamy blisko i ze sobą (ostatnio na zmianę sanki na Dębowcu w Beskidach i baseny w Hotelu Gołębiewski w Wiśle z dziećmi), co nie ułatwia zadania...
Przypominam, że bieżące, złapanie chwile możecie śledzić na FB: https://www.facebook.com/godereladolcevita/

 
 
 
 
świat moich szkoleń
 
 Ðębowiec w Beskidach
 
Hotel Gołębiewski w Wiśle
  
Read more ...

piątek, 30 grudnia 2016

Świąteczny czas


Magiczny czas. Do ostatniej chwili wahaliśmy się czy nie pojechać do pensjonatu, w góry, koło term, ale z przyczyn finansowych wycofaliśmy się z pomysłu. Troszkę za bardzo zaszaleliśmy z prezentami od Aniołka i uznaliśmy, że trzeba przystopować.

Tym sposobem Wigilię spędziliśmy w domu teściów, Boże Narodzenie z moją rodziną, a tradycyjnie już drugiego dnia świąt ruszyliśmy w poszukiwaniu śniegu na górę Biały Krzyż do Szczyrku. Dzieciaki miały niesamowitą frajdę (jak i my), czuły się jak w samolocie, ponieważ szczyt stał w chmurze...

W okresie między świątecznym mamy co wieczór gości – typ wygodny: jest posprzątane, jest nastrojowo, jest jedzenie, którego sami byśmy nie przejedli, byłyby same plusy, gdyby nie to, że dzieci już tak się przyzwyczaiły do tego, że albo my gdzieś idziemy, albo ktoś do nas przychodzi, że po świętach będą miały syndrom odstawienia...


Jedna z imprez okołoświątecznych - menu amerykańskie

Przygotowania do świąt:
1. Choinka świeża, pachnąca
2. Rybka prosto z ekologicznego stawu, szczęśliwa do ostatniej chwili
3. Pieczenie wspólne ciastek (Zosia i Józek gnietli ciasto, wycinali kształty, zdobili ciastka, ja tylko wsadziłam je do piekarnika!)
4. Pakowanie prezentów - mój ulubiony to voucher do dobrego fryzjera:)



Sanki!

Szczyrk, Biały Krzyż




Wisła


Read more ...

niedziela, 27 listopada 2016

Etno Andrzejki

Spędzamy ten Andrzejki w niesamowitym miejscu bo pensjonacie podróżników Etno Chata, w którym każdy pokój nosi nazwę innego kraju i jest przez artystów stylizowany na ten kraj, cała rodzinka pojechaliśmy tam na 1,5 dnia. Dzieci zachwycone. Józek mówi, że mamy mini wakacje, a Zosia szczęśliwa bo tanczyla na koncercie finferstyle gitarzystów!

Na ścianach wisiały tam kilimy, tłumacze jej ze to dywan na ścianę, a Zosia na to "chyba żartujesz" 😉

Poza tym graliśmy w detektywistyczna grę planszową i wróżyliśmy z wosku. Zosia ma egzotyczne motyle i kwiaty,a Józek helikopter i dinozaura.

Read more ...

niedziela, 20 listopada 2016

Randka z mężem



Randka z mężem.

To ciekawe zjawisko. Randka z mężem, a raczej randka matki i ojca, bo jak to mawiam, ślub nic nie zmienia. Wszystko zmieniają dzieci, a zwłaszcza dyspozycyjność czasową. Taka randka budzi emocje, szczególnie innych matek. Prawie każda ma opinię – powinno się, nie powinno się.

Nigdy bym nie wpadła na to, jak wiele osób uznaje, że przy małych dzieciach (a nawet starszych, tak długo jak będą chciały towarzyszyć rodzicom), powinno się wszystko robić z dziećmi. Wszystko oznacza dwa warianty. Po pierwsze wszystko w znaczeniu „wszystko” – jeździć w Himalaje, zasiadać w parlamencie, czy chodzić do kina. Częściej jednak oznacza „nic” – jest cała litania rzeczy, które z małymi dziećmi się nie robi, ba! Znam nawet przypadki, gdzie ktoś dostał bilety do parku rozrywki Energilandia i mając roczne dziecko nie poszedł, bo to byłaby żadna przyjemność w interpretacji rodziców dla dziecka (my byliśmy w parku w Inwałdzie z 6 miesięczną Zosią, piała z zachwytu nad każdym dinozaurem, a z takich na które można było wejść, za Chiny Ludowe zejść nie chciała).

Wiem, że to moja opinia, ale dla mnie to lenistwo czy wygodnictwo rodziców. Jak zwykle jestem zwolenniczką złotego środka – jest tyle niesamowitych miejsc na świecie, że niekoniecznie trzeba dzieciaczki ciągnąć w te skażone chorobami, jednak wielokroć się przekonałam, że nie doceniamy dzieci, tego jak je cieszą ciekawe zapachy, muzyka, nowe doznania, a w szczególności atmosfera robienia czegoś z rodzicami. Uważam, że doświadczenia pobudzają rozwój synaps w mózgu, więc łazimy do restauracji, teatru, parków rozrywki, na koncerty i w inne miejsca z dziećmi. Żyjemy z dziećmi, aktywnie, kolorowo, blisko. Jednak czasami pozwalamy sobie na wieczór 18+.







Tym razem po raz pierwszy dwie noce pod rząd. Wybraliśmy się do Krakowa. Była to troszkę turystyka gastronomiczna ze względu na pogodę (śniadanka w Claumbus Cafe, a kolacje w Manzana i Nova na Kazimierzu, w której nie mogę się nacieszyć połączeniem zupy kokosowej curry ze świeżym szpinakiem i krewetkami oraz margaritą! Pretekstem był bankiet otwierający przestrzeń kreatywną moich znajomych, na którym gościnnie zagrał mąż, a ja miałam okazję spotkać koleżanki ze Szkoły Trenerów z 2012, która wydaje mi się, że była 100 lat temu, tyle się od tego czasu wydarzyło! Wreszcie mieliśmy też okazję potańczyć.








Z rozmów moich z mężem:

On mnie (tydzień temu grał koncert w Warszawie, gdzie też odwiedził rodzinę):

Kuzynka męża leciała samolotem do Sidney. Obok niej siedział zestresowany staruszek. W połowie lotu zniknął na długo w toalecie. Wrócił odmieniony. Spokojny. Kuzynka męża nie wytrzymała i zagadnęła, że widzi, że stres mu minął.

- Tak się denerwowałem, że mi się nie uda, a już po wszystkim. Widzi pani, moja żona zmarła w zeszłym tygodniu, bardzo ją kochałem. Jej życzeniem było, żeby jej prochy rozsypać w samolocie nad oceanem. I spełniłem jej życzenie.

Kuzynka męża nie uświadomiła staruszka, że to co spuszczone w toalecie samolotu, nie wylatuje na zewnątrz. Ma nadzieję, że nikt go nie uświadomi, że spuścił żonę do szamba.





Ja jemu:

Kiedy wracałam z delegacji we Włoszech, na lotnisku w Balicach był remont damskiej toalety i dla kobiet dostępna była tylko 1 kabina dla inwalidów. Wianuszek babeczek liczył nas 15, a do męskiej… zero. Więc po dłuższym czasie zniecierpliwiłam się i poprosiłam panie za mną o pilnowanie, żeby nikt nie wszedł i poszłam do męskiej. Pech chciał, że żadna z babeczek nie była Polką. Generalnie nie przejmowałabym się konwencją, ale to była toaleta z pisuarami, więc zależało mi, żeby jednak żaden facet tam nie wszedł. Pośpieszyłam się, nikogo nie spotkałam, wychodzę i… Policja stoi przed toaletą, robi blokadę, jest mega zamieszanie, bo panie krzyczą na jakiegoś pana i afera jak bum cyk cyk, bo jeszcze akurat z terminala wychodzi Alicja Bachleda-Curuś i zrobiło się tłoczno. Szybko zorientowałam się, że facet bardzo chciał wejść do toalety, a kobiety z kolejki zaczęły na niego krzyczeć w obcych mu językach, włączyła się policja i… nie wiem co dalej, bo cichaczem się oddaliłam…

Read more ...

niedziela, 13 listopada 2016

Z drogi do pracy i z pracy






Estetce wystarczają obrazy - zdjęcia ze spotkania w Przestrzeni Kreatywnej K6 w Czechowicach Dziedzicach oraz z mojej codziennej trasy do pracy:)

Read more ...

Zajecia dodatkowe dla naszych dzieci

Zosia konczac dwa latka zaczęła swoje drugie zajęcia w życiu, po nauce pływania dla niemowlaków, chodzi na judo - a ściślej na grupę maluszków, które przygotowują się dok judo zajęciami ogolnosportowymi (każdemu dziecku towarzyszy rodzic).

Józek to już ma grafik na bogato: pomijając zajęcia w ramach przedszkola jak angielski, dogoterapia, logorytmika i taniec (przedszkole państwowe) chodzi na ognisko do szkoły muzycznej, lekcje plywani i oczywiście przygotowanie do judo. Dużo? Jakby to od Jozka zależało to chodzilby na znacznie więcej. Dla niego to zabawa i sama radość. Negocjuje kolejne, ale wtedy już czulibysmy się jak jego szoferzy. Poza tym lenistwo też jest potrzebne dzieciom (i rodzicom).

Read more ...

sobota, 12 listopada 2016

11/11

Nic nie pisze, bo imprezujemy. Dziś wychodzimy na japońska imprezę bez dzieci ale ostatnimi czasy mieliśmy serię Kinder party.

Wczoraj świętowaliśmy na 4 pokolenia i prababci. Rodzinnie.

U nas już subtelnie biało.

Read more ...

poniedziałek, 24 października 2016

Jeżdżąc samochodem po okolicy...




Prawda, że pięknie mieszkamy? Podbeskidzie, na zdjęciach trasa, którą robimy minimum raz w miesiącu (z różnymi przystankami):
 


Przegibek, Jezioro Żywieckie, Kocierz, Węgierska Górka, Koniaków, Wisła Czarne, Wisła, Ustroń, Górki Wielkie jak na zdjęciach poniżej, lub wariacja ze Szczyrkiem i Salmopolem, zamiast Kocierza. Można się „ponapawać” Babim Latem. Dzieciaki były zachwycone wycieczką, ponieważ mają obsesję na punkcie motorów, a tych na tej trasie bezliku. Poza spacerami w ulubionych punktach zaliczyliśmy basen i obiad w hotelu Gołębiewski, jeden dzień jak na wakacjach:)




 Przegibek


 Międzybrodzie


 Tresna




 Wisła Czarne z Zamkiem Prezydenckim


Zjazd z Wisły w kierunku Górek, bajecznie:)
Read more ...

poniedziałek, 17 października 2016

Weekendowy reset - Biały Krzyż i dziwne rozmowy z dziećmi



Co jak co, ale nas to ciągle gdzieś nosi – chwila pogody, więc czemu nie wybrać się na szlak całą rodzinką? Szczyrk, Biały Krzyż. Natura i my.







Dwie scenki rodzajowe z mijającego tygodnia:

Zosia pół dnia bawi się ślicznie sama w domek, buduje pokoiki, opiekuje się miśkami, uśmiechnięta, urocza. I tak co jakiś czas idę do jej pokoju i mówię jej: kocham Cię. Zosia odpowiada najpierw kocham, a potem… „Dobrze mówisz”… Myślałam, że padnę ze śmiechu. Nie ma jeszcze dwóch lat. Skąd ona to? Nikt tak u nas nie mówi.

Józio uwielbia pomidorówkę, zabiera się do jedzenia i mówi „bardzo to smaczne, ale zaznaczam, że preferuję z ryżem” (skąd taki język u 4-latka? W sumie ładne…). Na co odpowiadam, że to niezwykły makaron, bo nie jest kupiony, a robiony przez jego babcie, więc o wiele zdrowszy. Józio odpowiada:

- „Tak wiem, widziałem jak babcia go robi, używa maszynki więc to nie takie trudne. Jak będę dorosły to też taki makaron będę robił.

- To fantastycznie kochanie, będziesz rodziców częstował?

- Chciałbym, ale jak będę bardzo dorosły, wy już nie będziecie żyć.

- Hymmm…”












Read more ...

sobota, 1 października 2016

Jak takiej pogody nie wykorzystać?






Spokojny dzień, ale jakże magiczny. Gdyby każdy tydzień jesieni miał tak piękną pogodę jak mijający, byłaby to moja ulubiona pora roku – przez intensywność. Smaków idealnie dojrzałych owoców, zapachów, ale przede wszystkim intensywność barw.


Dzień zaczęliśmy od pysznego śniadania (kromki z pastą z suszonych pomidorów, szynką, jajkiem i pomidorem) oraz kawy. Następnie zebraliśmy się na spacer do Jaworza, zaczęliśmy w okolicy Dziedzińca Szumnego, a skończyliśmy w lesie. Dzieciaki uwielbiają te nasze wyprawy. Potem obiadek, zupa z dyni z mleczkiem kokosowym, Zosia na drzemkę, a my zaliczyliśmy planszówkę, grzybobranie. Po drugim daniu (spaghetti bolognese) wybraliśmy się na cmentarz. Jedyne miejsce w naszej okolicy, gdzie jeszcze nie są wszystkie kasztany wyzbierane…


Wróciliśmy pośpiesznie do domu, zbliżał się wieczór, a mąż dziś gra koncert i musiał wyjeżdżać. Wróci późno w nocy, więc mamy wieczór mamy z dziećmi. Dzieci właśnie tańczą do CantaJuego - La Mane  (ze względu na najczęściej wybierany kierunek wakacji mają słabość do hiszpańskiej wersji minidisco), nie mogę się na nich napatrzeć. Jeszcze nie chodzili, a już tańczyli, uwielbiam w nich to. Za chwilę poczytamy, a jak pójdą spać mnie czeka uczta: winogrona bezpestkowe i z 3 odcinki pod rząd serialu Fortutude (miło patrzeć spod ciepłej kołdry jak oni tam marzną pod biegunem).


A jutro spotkanie ze znajomymi. Życie jest piękne, kiedy świeci słońce:)





Droga przez Dziedziniec Szumny w Jaworzu



My, pole, a w tle jeden z najładniejszym domów w Jaworzu (moim zdaniem).



 Hotel Jawor w Jaworzu


Planszówka grzybobranie, poobiednia zabawa dla całej rodziny



Stół w bibliotece z naszymi jesiennymi klimatami in-door ;-)


Popołudniu odwiedziliśmy cmentarz, jedyne miejsce, gdzie jeszcze można znaleźć kasztany.
Read more ...

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates