/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

poniedziałek, 30 czerwca 2014

zapowiedź

Szalony babski weekend.
Old-style. Tome Jones - od niezapomnianej atmosfery po wielkie rozczarowanie.
Warszawa. Łazienki. Rynek Starego Miasta.
 Kongresowa i Novotel. 





 
Read more ...

czwartek, 19 czerwca 2014

19 czerwca 2014

Data magiczna: 19 czerwca. Przeprowadziliśmy się!!! Uczciwie rzecz ujmując to tak jedną nogą się przeprowadziliśmy, od dziś śpimy w naszym nowym domu. Jednak tylko część rzeczy jest przeniesiona, a z łazienki korzystamy w mieszkaniu mojej Mamy (nad naszym mieszkaniem; nasz dom podzielony jest na dwa całkowicie osobne mieszkania). Łazienka miała już być gotowa ale okazało się, że źle zainstalowano nam wyjście wody i nie można podłączyć baterii. Wykonawca sprowadza rozety do prysznica z Hiszpanii, żeby zniwelować zmianę rozstawu (w Polsce tak szerokich nie ma), a to zajmie... miesiąc. Nie ma jak niespodzianki wyskakujące w ostatniej chwili.
Ach fachowcy...


Oczywiście nie samym remontem i przeprowadzką człowiek żyje, więc zrobiliśmy sobie wypad do Rancha na widoku w Kętach. Józek jechał na koniu (wraz z panią trenerką), zmiatał stajnię i bawił się z psem. Fajnie było :-) Dla Józka to już druga przygoda z koniem, pierwszy raz na koniu siedział jak miał roczek.
Bardzo lubię to miejsce, bo w odróżnieniu od większości stajni jakie zwiedziłam jest czyste, zadbane, ze smakiem wykończone, po prostu stylowe.

Kto ma jutro wolne? Włosi mówią na to ponte, czyli most (łączenie ustawowo wolnych dni pojedynczym urlopem w większą całość). Ja niestety idę do pracy – mamy sezon urlopowy, dwie koleżanki z działu smażą się na heban w Turcji i Bułgarii, więc pracy przy zastępstwach jest niemiłosiernie dużo. Jutro będzie spokojnie, planuję odkopać się z raportów, dokumentów i wszystkiego co należy wypełnić. Teraz trochę żałuje, że nie wybrałam urlopu – aż mnie kusi poznosić rzeczy popakowane w kartonach na strychu do naszego nowego domku, urządzić się :-) Będzie musiało to poczekać do soboty bo jutro po pracy mamy spotkanie z projektantem przyłącza wody miejskiej, jakie to romantyczne :-/
Read more ...

sobota, 14 czerwca 2014

mój deizm

Zawsze bardzo interesowałam się sprawami socjopsychologicznymi. Byłam na bieżąco z pomysłami polityków, składami partii, w marszach równości sama chodziłam, roznosiłam różne petycje wspierające tematy, o które sama na swoim lokalnym podwórku walczyłam. Po prostu wiedziałam co się dzieje. Teraz szczęśliwsza bez telewizora, trochę mniej szczęśliwa bez dostawy prenumerowanej kupki gazet, którą czyta się w moim domu rodzinnym (zawsze Polityka i Wyborcza, trochę plotek i przedruków z Angory), jestem poza obiegiem. No i kiedy nawet dzieje się coś takiego jak przypadek trzyletniej dziewczynki, która zmarła na parkingu w rozgrzanym samochodzie, pod firmą taty, to nie mam odwagi Wam tego skomentować, bo mam poczucie, że za mało wiem w tym temacie, że to szczepki informacji, na których buduję swoje zdanie, a tak nie wypada. Bulwersuje mnie to rozdrapywanie ran rodzinny, to że każdy ma coś do powiedzenia radykalnego, myślę sobie, że to tragedia, a nie premedytacja i że większa kara za lekkomyślność żadnego rodzica nie może spotkać. I chyba chciałabym całą tę jego rodzinę teraz przytulić i powiedzieć, że tak mi strasznie przykro.

To, że jednak piszę o Oliwce, to trochę potrzeba powiedzenia o moim innym niż przeciętny Katolicyzmie. Mój teść – inteligentny, radykalny Katolik, byłby czołowym inkwizytorem kilka wieków temu – powiedziałby pewnie, że to relatywizm moralny. Trudno się z nim byłoby nie zgodzić. Wierzę w Boga, bardzo lubię Nowy Testament, ale Stary traktuję jako przypowieść adekwatną do swoich czasów. Bardzo dużo myślę o moralności, etyce, o tym, żeby być dobrym dla innych. I w to dobro wpisuje mi się in vitro, gender, w skrajnych przypadkach aborcja, kiedy np. dziecko jest bez mózgu i kawałka czaszki czy eutanazja kiedy ktoś bardzo, bardzo cierpi i nie ma leków, które mogłyby to jakoś złagodzić, a ma taką wolę (ja bym chciała, żeby ktoś nade mną się zlitował). Kościół pełni dla mnie rolę ważną, ale głównie administracją – taka strona biurokratyczna, tego co naprawdę ważne, czyli wiary i cenię w nim to, że nie zgadza się z w/w punktami przeze mnie. Daje ludziom poczucie stabilności i jest ostoją. Dla tych, którzy takiej ostoi potrzebują.
Zawsze uważałam, że prawdziwą wartość tworzy różnorodność. Bo kiedy z jednej strony mamy marsz równości, a z drugiej kościół ceniący podstawową komórkę rodzinną to tak długo jak jest miejsce do debaty, tak zwykle najlepsze wygra – czyli może nijaki, ale najmądrzejszy złoty środek. Ostatnio jednak miałam okazję być na szkoleniu w gronie silnie wierzących osób, wszystkie związane z Oazą, fajne, dobre dziewczyny, jednak słuchać ich nie mogłam. Głosiły jak to Bóg ingeruje we wszystko jeżeli tylko się DOBRZE modlić, wszystko wtedy co się dzieje w gruncie rzeczy jest dobre. Bo to boski plan. Koleżanka ateistka zapytała o przypowieść o Hiobie i o konkretny przypadek: a czy jak ginie dziecku ojciec, tak jak jej mężowi, to też jest boski plan? Dziewczyny zgodnie odpowiedziały: tak, to dla szerzej pojętego dobra tego dziecka, ojciec pewnie byłby pijakiem i jeszcze chłopak dobrze na tym wyszedł. Komentować nie będę, nie będę łączyć pierwszej części wpisu o Oliwce z drugą, choć mam to w głowie. Może moje podejście to relatywizm, ale przynajmniej jestem przy tym empatyczna.

Żeby nie było tak dołująco i ciężko, anegdota – a propos mojego noszenia petycji, wtedy bodajże była to petycja, która miała zakazać darmowego rozdawania woreczków foliowych w supermarketach. Z bliższymi osobami, w czasie przerw w poprzedniej pracy, mówiłam o tej akcji i pytałam czy nie chcą petycji podpisać. Większość chciała, więc informacja szybko po firmie się rozniosła. Rzecz w tym, że był to okres, kiedy zwolnił się nielubiany dyrektor (dyrektor w białych adidasach, o którym kiedyś już pisałam), ponieważ byłam jego asystentka, produkcja uznała, że robię dywersję i tak naprawdę, jest to petycja apelująca o jego powrót. Siła plotki jest tak wielka, że nawet część osób, która dobrze mnie znała, pytała, a czy na pewno...


  Tresna
Wspomnienie zeszłego tygodnia – tęsknię już za upałami, tamten weekend był cudowny, jak namiastka wakacji. Więcej ciepełka proszę!
Read more ...

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Intensywnie



Przy takiej pogodzie to chyba nikt nie wisi przy komputerze i nie czyta blogów, więc tylko w telegraficznym skrócie napisze i pędzę po dziecko, które wbrew pogodzie siedzi w murach na zajęciach z przygotowania do przedszkola (zaraz po nich odbijemy sobie, ma obiecany spacer, Józek na rowerku-biegówce):
    - Dzień Dziecka spędziliśmy w hotelu Jawor, cały basen dla nas bo inne towarzystwo wolało sauny, a że woda wyciąga wylądowaliśmy po wszystkim na przepysznym deserze, ja panna cotta, chłopaki jabłecznik z bitą śmietaną. Józek tak się rozkręcił, że po tym jak ładnie jadł, w jednej sekundzie całą bitą śmietanę wsadził do buzi – nie wiedziałam czy robić zdjęcie ekstazy brudaska, czy ratować męża i dziecko od większego zbrudzenia się (siedział u taty ba kolanach).
    - w czerwcu byliśmy już na dwóch koncertach: Damian Luber (http://damianluber.com/ )i Piotr Szumlas wraz z Kubą Zaborski (w bielskim saloniku sztuk rozmaitych http://www.bazyliszek.info/)
- cudownie upalny weekend spędziliśmy nad jeziorem w Czernichowie oraz w Tresnej (rowerki wodne zaliczone całą rodzinką, Józek był sternikiem).
- ostatecznie zakończyłam moją szkołę trenerów i coachów 5 i 6.06.2014 zdając superwizję, czyli prowadząc szkolenie dwudniowe pod okiem zawodowej trenerki. Wyniki... no tylu komplementów naraz to chyba nigdy w życiu nie słyszałam. Nie wiem na ile to prawda, a na ile wszystkim tak mówią, ale to i tak działa kojąco i terapeutycznie :-)

Read more ...

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates