/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

sobota, 9 lutego 2013

Rany Julek! Ale się dzieje!

 Szkolenie w Krakowie (1 dzień) – Delegacja w Niemczech (4 dni) – Szkolenie w Krakowie (2 dni).
Jakbym miała w dwóch słowach podsumować moją czwartkową wyprawę do Krakowa to byłoby to po 1. pączki, po 2. zaspy śniegu. Należę do ludzi głoszących wyższość domu nad mieszkaniem, ale... tylko przez 3 pory roku. Zimą nie ma jak ogrzewane, odśnieżane i administrowane przez kogoś innego mieszkanko. Wzdłuż mojej drogi do Krakowa spora część domów była usytuowana na drugim końcu posesji, tak, że podjazd do ośnieżenia był ogromny, a śnieg sypał i sypał. Odśnieżali wszyscy, niezależnie od płci i wieku. Zawsze najbardziej mi szkoda takich starowinek, co są chudsze i drobniejsze od łopaty, którą odśnieżają i zastanawiam się, czy w ich domu naprawdę nikt młodszy i silniejszy nie mieszka?!
donuts_flickr_ellen forsyth_CC BY-NC-SA 2.0
 
W Krakowie miałam wylądować o 9 rano (jechałam autobusem PKS), szybko podskoczyć po pączki do Brikle, a potem na 10:00 na szkolenie. Ponieważ przez śnieg dojechałam o 10:30, zamiast romantycznego planu (był dokładny: przez Galerię Krakowską, potem kawałek Floriańską, tak żeby przejść przez mój ukochany Zaułek Niewiernego Tomasza, a następnie po pyszne, tradycyjne pączki) popędziłam na taksówkę. A po szkoleniu pojechałam prosto do przyjaciółki i jej córci, u której wiedziałam z góry, że pączków nie będzie (skoro na święta choinki nie było, po prostu nie przywiązują z mężem wagi do takich rzeczy). Za to była idealna herbatka (Pocałunek Lata...) z pieprzem, sernik i pyszny obiad, więc reklamacji nie będę składać, wręcz przeciwnie :-)
Do domu wróciłam po 21. Na przystanek PKS podjechali po mnie moi mężczyźni, a w domu czekały na mnie dwa idealne pączki – jeden z różą, lukrem i skórką pomarańczy oraz taki z bitą śmietaną, czekoladą i kokosem. Nie ma jak w domu (albo raczej jak powroty do domu, bo bez wyjazdów nie byłoby frajdy).
Pączek do patrzenia :-) donuts_flickr_Jilted Ballerina_CC BY-NC-SA 2.0

 Pączków nie lubię. Lubię za to rytuały. Takie co urozmaicają szarą codzienność. I mimo, że tradycjonalistką nie jestem - dajcie mi 5 minut i spakuję się, żeby Wigilię spędzić w Egipcie, ale jeżeli jestem w domu, dbam o te rytuały, które pozwalają się porozpieszczać, ozdobić mieszkanie, rozświetlić przeciętny dzień.
W przyszłym tygodniu czeka mnie delegacja do Niemiec, a potem szkolenie-marzenie w Krakowie Assessment & Development Center :-) Przyznam, że 2 dni bez Józia (i to nie pełne bo pierwszego rano się widzimy, a drugiego wieczorem) – super sprawa! Mogę się odmóżdżyć od pampersów, przypomnieć sobie o dawnym życiu. Ale 4 dni... Za dużo :-( Będę tęsknić i za moim mniejszym i większym facetem. Na dodatek Walentynki spędzę słuchając języka niemieckiego...

Na koniec pączek na pocieszenie dla związków partnerskich :-) 
donuts_flickr_jordanpattern_CC BY-NC-SA 2.0

P.S. Zapomniałabym o fascynującej historii ;-) w autobusie, w czasie drogi powrotnej z Krakowa, usiadła za mną dziewczyna. Z dwa przystanki dalej dosiadła się do niej starsza Pani, która zdołała tylko powiedzieć, że wraca z imprezy na Dzień Babci (wcześniej były ferie i dlatego dopiero zrobili tę imprezę w szkole) i że poza wnukiem, u którego właśnie była, ma dwie młodsze wnuczki, od obu córek, obie wnusie urodziły się w tym samym dniu, jedna o 4 rano, a druga po 13:-) 
Za to dziewczyna... Cały autobus chyba wie o niej wszystko, że ma 25 lat, gdzie pracuje, ile dokładnie jej płacą, co piszą na Facebooku jej znajomi, jak jej poszło na egzaminach, gdzie mieszka, czemu jedzie do domu, nawet że jej dziś hydrofor naprawiali i jakie pączki jadła (bo w tej piekarni co zwykle kupuje to zabrakło, bla bla bla). Najlepsze było to, że z dworca miała się przesiąść na autobus miejski. Kiedy się zorientowała, że się spóźni zadzwoniła do swojego taty, żeby ten poprosił kolegę, kierowcę tamtego miejskiego autobusu, żeby specjalnie nie dojechał na czas na przystanek... No co? Radzi sobie dziewczyna w tym pojebanym kraju! (cytat za „dziewczyną”).

1 komentarz:

  1. O mój Boże! Przypomniała mi się dziewczyna, która usiadła kiedyś obok nas w samolocie... Ta sama historia - cały samolot wiedział o niej wszystko, łącznie z jej życiem uczuciowym i erotycznym. Odchorowywałam ten jej dwugodzinny monolog przez cały następny dzień;-]
    Właśnie nadrabiam u Ciebie zaległości. Dopiero w weekendy mogę sobie pozwolić na blogowanie. Pozdrawiam serdecznie!:-]

    OdpowiedzUsuń

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates