Szkolenie
w Krakowie (1 dzień) – Delegacja w Niemczech (4 dni) – Szkolenie
w Krakowie (2 dni).
Jakbym
miała w dwóch słowach podsumować moją czwartkową wyprawę do
Krakowa to byłoby to po 1. pączki, po 2. zaspy śniegu. Należę do
ludzi głoszących wyższość domu nad mieszkaniem, ale... tylko
przez 3 pory roku. Zimą nie ma jak ogrzewane, odśnieżane i
administrowane przez kogoś innego mieszkanko. Wzdłuż mojej drogi
do Krakowa spora część domów była usytuowana na drugim końcu
posesji, tak, że podjazd do ośnieżenia był ogromny, a śnieg
sypał i sypał. Odśnieżali wszyscy, niezależnie od płci i wieku.
Zawsze najbardziej mi szkoda takich starowinek, co są chudsze i
drobniejsze od łopaty, którą odśnieżają i zastanawiam się, czy
w ich domu naprawdę nikt młodszy i silniejszy nie mieszka?!
donuts_flickr_ellen forsyth_CC BY-NC-SA 2.0
W
Krakowie miałam wylądować o 9 rano (jechałam autobusem PKS),
szybko podskoczyć po pączki do Brikle, a potem na 10:00 na szkolenie.
Ponieważ przez śnieg dojechałam o 10:30, zamiast romantycznego
planu (był dokładny: przez Galerię Krakowską, potem kawałek
Floriańską, tak żeby przejść przez mój ukochany Zaułek
Niewiernego Tomasza, a następnie po pyszne, tradycyjne pączki)
popędziłam na taksówkę. A po szkoleniu pojechałam prosto do
przyjaciółki i jej córci, u której wiedziałam z góry, że
pączków nie będzie (skoro na święta choinki nie było, po prostu
nie przywiązują z mężem wagi do takich rzeczy). Za to była
idealna herbatka (Pocałunek Lata...) z pieprzem, sernik i pyszny
obiad, więc reklamacji nie będę składać, wręcz przeciwnie :-)
Do
domu wróciłam po 21. Na przystanek PKS podjechali po mnie moi
mężczyźni, a w domu czekały na mnie dwa idealne pączki – jeden
z różą, lukrem i skórką pomarańczy oraz taki z bitą śmietaną,
czekoladą i kokosem. Nie ma jak w domu (albo raczej jak powroty do
domu, bo bez wyjazdów nie byłoby frajdy).
Pączek do patrzenia :-) donuts_flickr_Jilted Ballerina_CC BY-NC-SA 2.0
Pączków
nie lubię. Lubię za to rytuały. Takie co urozmaicają szarą
codzienność. I mimo, że tradycjonalistką nie jestem - dajcie mi 5
minut i spakuję się, żeby Wigilię spędzić w Egipcie, ale jeżeli
jestem w domu, dbam o te rytuały, które pozwalają się
porozpieszczać, ozdobić mieszkanie, rozświetlić przeciętny
dzień.
W
przyszłym tygodniu czeka mnie delegacja do Niemiec, a potem
szkolenie-marzenie w Krakowie Assessment & Development Center :-)
Przyznam, że 2 dni bez Józia (i to nie pełne bo pierwszego rano
się widzimy, a drugiego wieczorem) – super sprawa! Mogę się
odmóżdżyć od pampersów, przypomnieć sobie o dawnym życiu. Ale
4 dni... Za dużo :-( Będę tęsknić i za moim mniejszym i większym
facetem. Na dodatek Walentynki spędzę słuchając języka
niemieckiego...
Na koniec pączek na pocieszenie dla związków partnerskich :-)
donuts_flickr_jordanpattern_CC BY-NC-SA 2.0
P.S.
Zapomniałabym o fascynującej historii ;-) w autobusie, w czasie
drogi powrotnej z Krakowa, usiadła za mną dziewczyna. Z dwa przystanki dalej
dosiadła się do niej starsza Pani, która zdołała tylko
powiedzieć, że wraca z imprezy na Dzień Babci (wcześniej były
ferie i dlatego dopiero zrobili tę imprezę w szkole) i że poza wnukiem, u
którego właśnie była, ma dwie młodsze wnuczki, od obu córek,
obie wnusie urodziły się w tym samym dniu, jedna o 4 rano, a druga
po 13:-)
Za to dziewczyna... Cały autobus chyba wie o niej wszystko,
że ma 25 lat, gdzie pracuje, ile dokładnie jej płacą, co piszą
na Facebooku jej znajomi, jak jej poszło na egzaminach, gdzie
mieszka, czemu jedzie do domu, nawet że jej dziś hydrofor
naprawiali i jakie pączki jadła (bo w tej piekarni co zwykle kupuje
to zabrakło, bla bla bla). Najlepsze było to, że z dworca miała
się przesiąść na autobus miejski. Kiedy się zorientowała, że
się spóźni zadzwoniła do swojego taty, żeby ten poprosił
kolegę, kierowcę tamtego miejskiego autobusu, żeby specjalnie nie
dojechał na czas na przystanek... No co? Radzi sobie dziewczyna w
tym pojebanym kraju! (cytat za „dziewczyną”).
O mój Boże! Przypomniała mi się dziewczyna, która usiadła kiedyś obok nas w samolocie... Ta sama historia - cały samolot wiedział o niej wszystko, łącznie z jej życiem uczuciowym i erotycznym. Odchorowywałam ten jej dwugodzinny monolog przez cały następny dzień;-]
OdpowiedzUsuńWłaśnie nadrabiam u Ciebie zaległości. Dopiero w weekendy mogę sobie pozwolić na blogowanie. Pozdrawiam serdecznie!:-]