/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

czwartek, 6 marca 2014

Lublin Story


W sporcie mówią, że są dwie walki do wygrania, jedna to zawody, w których się bierze udział, oficjalny cel, a druga to walka z samym sobą, wewnętrzna, żeby w pełni wykorzystać swój potencjał.
Pisałam dziś list do siebie w listopadzie 2014 roku, kiedy mój Trening Rozwoju, nowa szkoła w Lublinie się zakończy. Pracujemy metodami NLP, co kojarzy się fatalnie – z akwizycją, manipulacją, a w praktyce oznacza pracę nad sobą, techniki komunikacji (tak, żeby rozumieć innych i siebie). Jasne, że różna może być intencja, ale w tej szkole etykę stawiają ponad wszystko. Może dlatego warto jechać z Podbeskidzia aż do Lublina? Dla jednych z najlepszych w branży trenerskiej.
 
W Lublinie byłam z 5 lat temu, przystanek w drodze do Lwowa, a potem dalej do Odessy. Miasto remontu, starych kamienic, studentów i meneli zmieniło się. Wyremontowało. Reszta bez zmian. Ludzie tu są spokojni, nie ulegają show jakie robią media – temat gender płynnie przeszedł w zagrożenie wojną, wiadomości stały się show telewizyjnym, a nie dziennikiem. Twierdzą, że dziś najważniejsze są pieniądze, a Putinowi wojna się dziś nie kalkuluje, w wybuchu II wojny światowej zadecydowało wiele czynników, teraz to za mało. Na Ukrainie też się sytuacja ustabilizuje.

Ale wróćmy do miasta. W jednej z najpiękniejszych kamienic na rynku centralnym znajduje się moja szkoła. Wersal wśród sal szkoleniowych - mięciusie nowe dywany, eleganckie meble, świece, muzyka relaksacyjna w tle, ekspres z pyszną kawą, przekąski. Zadbanie o atmosferę. Dzięki lokalizacji blisko na lunch, blisko wszędzie. Turystyka gastronomiczna musi być, na pierwszy ogień Mandagora, restauracja żydowska i przepyszne placki wedle przepisu z 1914 roku Latkes. Na drugi ogień sałatka z kurczakiem i ananasem w jednym z ulubionych przez studentów i mieszkańców Lublina irish pubie U Szewca.

 


Pierwszy dzień to dzień poznawania siebie, ale też drobna dawka wiedzy. Uczyliśmy się niesamowitej metody swish pattern. Testowane – działa! Wyobrażaliśmy sobie trudną sytuację z przeszłości na wspomnienie, której dalej czujemy stres, złość, strach. Potem wybrane osoby siadały na gorące coachingowe krzesło.

Co czujesz gdy o tym myślisz? Agresję. W skali od 1-10? Odpowiedź 5, ale całe ciało coachee krzyczy co najmniej 9. Co widzisz, ale opowiedz o strukturze, nie o treści, żebyśmy my się emocjonalnie nie zaangażowali. Ja i ta osoba, w ciemnych barwach, kłótnia. Teraz jesteś w asocjacji, proszę wyobraź sobie, że z tej sytuacji wychodzisz, stajesz z boku i widzisz to jako zdjęcie, gdzie ono jest? Tam. A teraz wyobraź sobie, że przesuwasz go dalej o metr, 2 metry, 5 metrów (palec trenera jak suwak po ramieniu coachee schodzi coraz niżej w stronę łokcia). A teraz wyobraź sobie, ze jest w wielkości znaczka, a teraz kropką. Co czujesz? Agresję, na 4. Ciało coachee pokazuje 4. Ćwiczenie jest powtarzane, odpowiedź i mowa ciała pokazują coraz mniejszą agresję. W końcu dochodzi się do poziomu 0, obojętnego. Coach prosi coachee by pomyślał o podobnej sytuacji ale mniej stresującej, bardziej neutralnej. Potem coachee ma powrócić do pierwszej, bardziej stresującej sytuacji oddalić jej wizualizację tak, żeby było wielkości znaczka i wtedy obraz bardzo trudnej sytuacji zmienić na łagodniejszą. Na jakim poziomie jest Twoja agresja? Zero. Trening się powtarza. Aż za którymś razem trudniejsza sytuacja nie ulega podmianie, to jej wizualizacja zbliża się do coachee. Teraz zastanów się co zrobiłbyś dziś inaczej jakby się podobna sytuacja powtórzyła, czego się możesz nauczyć z tamtej sytuacji, kiedy stłumiłeś emocje i wrócił rozum?

Tak pracowano w Gruzji, czy na ofiarach wojny w Jugosławii, najprostsza, najszybsza metoda radzenia sobie z traumą.
 
No i minęły pierwsze dwa dni nowego rozdiału w powieści mojego życia.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates