/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

niedziela, 14 lipca 2013

Exodus w stronę światła (słońca;-)

Takie weekendy jak ten, dają mi mega kopa energii życiowej:-) W piątek wybraliśmy się na koncert Natalii Przybysz „Kozmic Blues: Tribute to Janis Joplin ”. Synek tak kręcił tyłkiem, machał rączkami i bił brawo, że robił większe szoł niż piosenkarka, swoją drogą fantastyczna. Ale rytmicznie bujający się, lekko w szale, 16-miesięczny dzieciak, przyciąga. Rozbawił wszystkich i tym sposobem byliśmy jedyną częścią widowni, która się roztańczyła. Reszta, jak to zwykle bywa, sztywna jak w wojsku.


A wczoraj z samego rana, zapakowaliśmy naszą trójkę, wózek, jedzenie i moją Mamę do auta, i postanowiliśmy z deszczowego Podbeskidzia uciec na słoneczny zachód. Udało się, idealnie. Przez Kłodzko, do Polanicy Zdrój, potem Kudowy Zdrój, po koncert nad jeziorem Nyskim i późną nocą powrót do domu.
Taki model wycieczek znam ze swojego domu rodzinnego, przynajmniej raz w roku, rejony do 5 godzin oddalone od domu, zwiedzanie, obiadek, ponownie zwiedzanie i nach house. Tak, żeby obniżyć koszty. Częściej jeździliśmy na Wschód, do Krynicy Zdrój (z obowiązkowym przystankiem w Starym Sączu), ale miasteczka z niemieckim duchem w pięknym, starym budownictwie, okwiecone, z deptakami, są równie dobrą propozycją.
Było cudownie i jest po co wracać (Błędne Skały za mną chodzą). Polanica Zdrój to świetna propozycja na dłużej – centrum przecina rzeczka, nad którą, co kawałek wiszą łukowate mostki, piękne kawiarenki, relaks kuracjuszy. A kawałek dalej, całkiem inaczej zagospodarowana Kudowa Zdrój – tam wyróżnia się punkt centralny, plac koło zameczku, z pięknymi palmami w donicach i deptakiem przez park, w stronę jeziora. Bajka.

W Polanicy jedliśmy idealne gofry z bitą śmietaną i truskawkarnia, a w Kudowiec łososia w sosie śmietanowo-koperkowym i lody. Raj w gębie. Józio zakupił swoje pierwsze w życiu okulary przeciwsłoneczne z filtrem UV oraz ręcznie malowaną, drewnianą tabliczkę, do przyklejenia na drzwi jego przyszłego pokoju „Tu rządzi Józek”. Wakacyjne suweniry, które jeszcze bardziej cieszą rodziców niż dziecko? Must be;-)
Piątek, sobota i... Niedziela. Za chwilę wypad na bielskie Błonie, skoro słonko łaskawie zerka zza chmur.
 
A w zeszły weekend... Józio siedział na koniu, płynął rowerkiem wodnym, podziwiał paralotnie na górze Żar, jadł wafelka z lodów w parku koło zamku w Pszczynie. Co jak co, nasze miasto jest idealnie położone na wycieczki i weekendowe wypady :-)
13:30, 14.07.2013, wszem i wobec deklaruję, że jestem bardzo szczęśliwa. Tak – jest w moim życiu spora lista trudnych tematów, do załatwienia, wcale nie zamkniętych i często nie pozwalających mi zasnąć, ale trudno się nimi cały czas zadręczać, a jak tylko jest pogoda, naprawdę umiemy sobie zorganizować czas i super go spędzić ciesząc się życiem (w końcu Godere la vita, la dolce vita per sempre).


No i jeszcze „małe co nieco” cytując słynnego miśka :-) 07.07.2007 – Anacapri na wyspie Capri. Upał, kwiaty, lazur morza, statki, bajka. Obiecałam sobie, że nigdy nie zapomnę tego dnia i jest to jedyna data, którą tak dobrze kojarzę :-) (no ok, jedyna poza typowymi: śluby (moje;-), urodziny). A w innej szerokości geograficznej… W tym dniu przyjaciółka mojej siostry brała ślub. Jak poszli na plener, robić sobie zdjęcia na rynku starego miasta, jakieś dewotki ich goniły, że trzy kosy w dacie, nieszczęście im pisane.
Sześć lat później, w tym dniu, na świat przyszedł Mikołaj, duży, mały człowiek. Siostra urodziła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates