/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

wtorek, 14 października 2014

Tydzień ciąży 36, 37


Czyszczenie części książek z mojego domu rodzinnego

No i wchodzimy w ostatni etap ciąży. Teraz. Dopiero. Jak na razie dolegliwości ciaży#1 i 2 są u mnie identyczne (oczywiście aspekt fizyczny, psychicznie to dwa różne doświadczenia). Mdłości i zmęczenie w pierwszym trymestrze, zero objawów i dodatkowa energia w drugim oraz w pierwszej połowie trzeciego trymestru, a ostatni miesiąc - ból kręgosłupa i siku co pół godziny, co oznacza nieprzespane noc, plus ucisk dzidzi na żebra tak, że mnie poddusza. Zaczęła się ostatnia faza. Mam nadzieję, że to jak podobnie przechodzę ciążę oznacza, że drugie dziecko będzie równie podobne do pierwszego: spokojne, pogodne i przesypiające noce. Ponoć z reguły jak jedno jest grzeczne, drugie to żywe srebro i daje popalić, oby u mnie się to nie sprawdziło :-)
Józek wrócił do przedszkola z obsesją mamusi. Chodził dwa dni, a w piątek wieczorem nagle katar i kichanie. Do poniedziałku herbatami z miodem i cytryną oraz inhalacją solą fizjologiczną cudem go wykurowałam. W poniedziałek był wzorowym przedszkolakiem, sam chodził siku, sam jadł i niewiele płakał (tylko rano), dostał pochwałę pani przedszkolanki. Dziś jest pierwszy pełny dzień w przedszkolu (6:30-15:30, tak, że mąż i zawozi go, i odbiera). Oznacza to, że pierwszy raz zostaje na drzemce. W naszym przedszkolu dzieci przebierają się do drzemki w piżamki, trochę nas to martwi, czy mały sobie poradzi z ubieraniem, zwłaszcza bluzeczki. Niechcący podzieliłam się tym z teściową, a ta wojowniczka antygenderowa uznała, że przy tym co teraz wyprawiają w przedszkolach mogą dzieciom robić krzywdę, że mam sprawdzić czy do naga się nie rozbierają dzieci i czy im nic nie wmawiają. No to pogadałyśmy.

Weekend mieliśmy ogromnie intensywny i przyjemny. W piątek po p-kolu zrobiliśmy sobie wycieczkę deptakiem koło lotniska w Bielsku-Białej. W sobotę, żeby w pełni skorzystać z pogody pojechaliśmy nad zaporę do Goczałkowic Zdr., a po powrocie czyściłam książki, które w czwartek przyniosłam w strasznym stanie z garażu (kurz, zapach kocich siuśków, pająki), mimo że były zapakowane w worki. Ale sobie rozrywkę wymyśliłam. Mąż w tym czasie ocieplał część domu od strony tarasu, gdzie zmienialiśmy przyłącze gazu. Wieczorem miał koncert, palce robotnika to jednak nie palce artysty, grało mu się po takim dniu wyjątkowo trudno (blues, gra na gitarze i śpiewa) i to jeszcze wobec konkurencji meczu Polska-Niemcy.
W niedzielę wybraliśmy się do lasu w Jaworzu, za hotelem Jawor. Nasz pies, czekoladowa labradorka, na tle lasu jesienią wygląda przepięknie. Znaleźliśmy zejście do potoku, gdzie mąż z synkiem i psem skakali po kamieniach. Nikomu nie chciało się do domu wracać, a byliśmy umówieni do teściów na obiad. Mikołaj, syn siostry, po HFMD dostał powikłania, ponoć to alergia (teściowa uważa, że ospa), więc nie zaraża, cieszyliśmy się, że wreszcie udało się wszystkim dzieciakom spotkać. Było bardzo sympatycznie. Zasiedzieliśmy się tak długo, że zrobiło się za późno na kiełbaski i ognisko, które planowaliśmy. Ostatecznie mąż zrobił je na patelni, a ja pojechałam wypożyczyć na DVD film Samoloty, który Józek oglądał z otwartą buzią i wypiekami ze szczęścia. To był cudowny weekend, proszę takich (z piękną pogodą) więcej.




Nowa skarpetka dla Zosi, nowa skarpetka dla Józka (2,5)

Ciąża #1
Luty 2012,
Poniedziałek - Marazm, nic mi się nie chce. Jeszcze w bloku mamy awarię – nie ma wody już pół dnia.
Wtorek, Walentynki - W zeszłym roku 14-go lutego byliśmy w Popradzie w Aquaparku, było cudownie. A w tym roku pierwszy raz w czasie ciąży jestem chora... Katar, ból gardła i stan podgorączkowy. Mąż przywiózł pizze ze szpinakiem i podwójnym czosnkiem, żebym się kurowała oraz psa, chciał mi zrobić rosołku nawet, szok :-) ale odmówiłam na myśl o zapachach gotującego się wywaru. Dostałam w prezencie od męża na Walentynki kulki gejszy i mój pierwszy trymer do depilacji okolic bikini (oba prezenty sugerowane, ale i tak miło, że załapał sugestię).
Wreszcie odzyskaliśmy wodę po awarii. Za oknami mgła i słonko. Ja kupiłam mężowi sweter i dwie czekolady Milka, dużą z całymi kawałkami orzechów i małą z kremem nugatowym. Połączyłam je razem, nakleiłam serduszka i karteczkę, że duża ode mnie, a mała od dziecka. Jak na mnie spora inwencja – chyba nigdy serduszek nikomu nie wycinałam!
Idę sobie zrobić „pyszny” czosnek z ciepłym mlekiem i miodem (feee - z czosnkiem, 3 ząbki – uwielbiam czosnek jako przyprawę ale nie sam). Kuruję się domowymi sokami z herbatą i wyciśniętymi całymi cytrynami, wodą z solą płuczę gardło, odpoczywaniem i nie wychodzeniem z domu (to ostatnie od godziny ;-) i łudzę się, ze do poniedziałku złagodnieją objawy, żebym nie musiała wykupić antybiotyku, który przepisał mi lekarz jakby nie przeszło.
A moja Mama bawi się w BCK na koncercie Wodeckiego.

Sobota. Znowu się dzieje, tyle, że aż sił brak. Już dawno stwierdziłam, że najbardziej nie lubię sobót od 2010 roku – bo to dzień remontów. Wreszcie się uporaliśmy z książkami z domu rodzinnego. Z braku czasu część dajemy na makulaturę (w antykwariacie nie mają czasu nimi się zająć jak usłyszeliśmy) ale 30 największych worków jakie są na śmieci, wypełniliśmy książkami, które chcemy zostawić, albo dać do biblioteki. To już na spokojnie zrobimy selekcję po przeprowadzce.
Wczoraj była u nas sąsiadka, sąsiadka-radna z pismem, żeby gmina przejęła drogę dojazdową. W sierpniu jak chcieliśmy takie pismo napisać jej mąż powiedział mi, że stanie się to po jego trupie, że on nie da za darmo ziemi, chce, żeby gmina ją kupiła, a żeby droga miała przepisowe 6 metrów, my mamy płot przesunąć.
Teraz mam pięć minut oddechu, mąż pojechał umyć auto, korzystając z ocieplenie – jak wczoraj w nocy ponoć było -23 stopnie C ale dziś świeci słońce i wydaje się, że ok – 5 będzie. Jest u nas w mieszkaniu nasza labradorka, chcemy ją przygotowywać na dziecko, w ten sposób, że jest z nami ale nie zajmujemy się nią cały czas. Ma cieczkę i pstro w głowie. Dwa tygodnie nie była na spacerze i dziś jak poszliśmy z nią na chwilę do Zapory w Wapienicy, nic nie słuchała. Małe diablątko i wymuszacz – coraz bardziej podgryza i domaga się uwagi, grzeczna jest tylko jak się nią zajmujemy.

Niedziela. Po obiedzie (naleśniki podgryzione przez Emi – całą gotową kupkę ugryzła...), mąż stwierdził, że weekend nie jest od siedzenia w domu i pojechaliśmy kupić dla Zuzy, mojej siostrzenicy prezent na roczek (karnet na basen dla niemowląt), a potem odwiedzić teściów. Mąż z teściem grali w szachy, a ja jadłam owoce i z teściową rozmawiałam, nic ciekawego ale było miło. O 20:00 pojechaliśmy na kawę do mojej Mamy, gdzie na jedną noc wujek z Niemiec (brat Mamy) przyjechał z dzieciakami.
W międzyczasie upiekłam crumble z jabłek z ogrodu teściów (zmodyfikowane o dodanie imbiru, cynamonu i banana), jest banalne i smaczne, tylko nikt potem tego u nas nie je.

Poniedziałek - Godzina 07:30, - 17 stopni Celsjusza skrobie autko by rozpocząć uroczy dzień... Głodna jak wilk (wczoraj nie miałam apetytu, więc trochę za mało jadłam), specjalnie jadę na 07:50 do przychodni, żeby kwitnąć pod drzwiami do 08:02, kiedy to zwykle Panie łaskawie otwierają drzwi. Pojechałam jednak 10 minut przed otwarciem na badania krwi i moczu, żeby nie siedzieć w poczekalni wśród chorych ludzi w dziewiątym miesiącu ciąży. Pielęgniarka spóźniła się kwadrans, zrobiła się już spora kolejka do gabinetu.
W przychodni są dwie pielęgniarki – zła i gorsza. Jak przyszła gorsza, miałam już dość, zawsze jest wybitnie niemiła. Oczywiście za spóźnienie nie przeprosiła. Wchodzę do gabinetu, a ze mną 3 osoby. Pielęgniarka dosłownie zaczyna krzyczeć, że ona w takich warunkach nie będzie pracować. Facet który się wepchał mówi, ze jemu się śpieszy, a ma do oddania tylko mocz (oddanie moczu to danie opakowania, opisanie go, nadanie numeru i wpisanie do zeszytu -trwa!) za nim babka mówi, że ona tak samo. Pielęgniarka znowu krzyczy, m. in., ze mamy to ustalić między sobą ale równocześnie rozkazuje mnie i kobiecie wyjść. Mówię, że byłam pierwsza i bardzo mi się śpieszy, specjalnie przyjechałam 10 minut przed otwarciem przychodni, a ta znowu, że nie będzie w takich warunkach pracować. Wyszłam. Facet został obsłużony, po nim wepchała się kobieta, która klamki nie puszczała.
Generalnie byłam dla pielęgniarki dość uprzejma, grzecznie zasygnalizowałam tylko, że też chce być obsłużona – przecież babka zaraz będzie mnie kuła, nie miałam ochoty jej rozzłościć. A jak weszłam na badanie to zaczyna na mnie krzyczeć, że jestem bezczelna, że ona była u pacjenta i dlatego miała prawo się spóźnić, zwłaszcza w moim stanie powinnam nie być taka wredna, a ona wie co mówi (krzyczy) bo jest położoną (sic!). Powiedziałam jej, ze nikt nie zwrócił uwagi, ze się spóźniła, że tylko ona się unosi i jak chciała mieć spokój to wystarczyło zapytać, czy zgadzam się, żeby kogoś pościć poza kolejką, albo po prostu przestrzegać kolejki. Potem postanowiła się do mnie nie odzywać, jak podałam jej skierowanie lekarza powiedziała tylko „i tak będzie pani płacić” (wiem, chodzę do ginekologa prywatnie) i dosłownie rzuciła mi tym skierowaniem, po pobraniu krwi nie dała mi wacika z plastrem na rankę, jak zwykle robią, a jak wychodziłam zapytałam jej czy nie chce wpisać ceny za badanie na kartce bo zawsze tak robią (płaci się w recepcji, gdzie nie ma cennika), na co usłyszałam „nie widzi pani, ze skończyłam, nic więcej nie potrzebuje pani”. No ok, chętnie stamtąd wyszłam, tyle tylko, ze Pani w recepcji, nie miała pojęcia ile mam płacić i będzie dopiero płatne przy odbiorze. Teraz tylko mam nadzieję, że nie wpadnę na nią przy porodzie.

Marzec 2012
Czwartek. Po prostu siedzę i przerzucam kartki w kalendarzu. Nie czuję się „mamą”. Do wiercipięty w brzuchu jestem bardzo przywiązana, do beztwarzowego, bezpłuciowego stworka co mi brzuch wypycha i budzi w nocy, i stresuje się ze mną, i objada się czekoladą ze mną. Ale nie jako ja – mama. Mama to moja mama, nie ja. Za chwilę moje życie się nieodwracalnie zmieni. Jakie będzie? Jaka ja będę?
Staję się monotematyczna – tak twierdzi mąż, ale i po nim widać, że jak został nam miesiąc to też zaczyna się bać porodu i zmian. Dziś byłam na wizycie u ginekologa. Powiedział, że przewiduje, że urodzę trochę przed terminem, że główka jest nisko.
Wreszcie się zmusiłam, żeby się spakować. Napisałam też „plan porodu” ( - mój j/n, niestety mąż przy jego pisaniu oznajmił mi, że nie chce przeciąż pępowiny*, buuuu) ale nie wiem, czy w szpitalu, gdzie rodzę plan ma znacznie, czy tylko narażę się położnym...**
Prośby wg wskazówek z naszej Szkoły Rodzenia do Planu Porodu
Poród
•  Chciałabym aby umożliwiono mi poród rodzinny, wraz z osobą towarzyszącą.•  Chciałabym mieć zrobioną lewatywę po przyjęciu do szpitala.
•  Zależy mi na tym by personel szpitala uzgadniał ze mną wszystkie zabiegi zanim zostaną one wykonane.
•  Chciałabym mieć możliwość swobodnego poruszania się, zmieniania pozycji i korzystania z toalety w trakcie pierwszego okresu porodu.
•  Wolałabym mieć na sobie własne ubrania, a nie szpitalną piżamę.
•  Chciałabym móc jeść i pić podczas porodu.
•  Chciałabym w pierwszym okresie porodu móc korzystać z wanny i /lub prysznica.
•  Proszę pozwolić mi na swobodne wydawanie dźwięków i/lub krzyku podczas porodu.
•  Nie wyrażam zgody na pobyt studentów, stażystów czy innych obserwatorów podczas mojego porodu.
Wywoływanie porodu
•  Chciałabym uniknąć wywoływania porodu, chyba, że ze względów medycznych będzie to konieczne.
•  Chciałabym wypróbować naturalnych sposobów wywołania porodu, takich jak chodzenie czy stymulacja brodawek zanim zostanie podana mi oksytocyna czy zostaną przerwane błony płodowe.
•  Jeśli wywołanie porodu będzie konieczne, chciałabym aby najpierw został użyty żel z prostaglandyną zanim zostanie podana oksytocyna.
•  Proszę nie przerywać błon płodowych w sposób zabiegowy, chyba, że będzie to konieczne.
Znieczulenie
•  Jeśli poproszę o ulżenie mi w bólu, prosiłabym o zaproponowanie mi znieczulenia, najpierw umożliwiającego ruch, a wraz z kolejnymi fazami porodu coraz silniejszego
Cesarskie cięcie
•  Jestem przekonana, że wolałabym uniknąć cesarskiego cięcia.
•  Jeżeli cesarskie cięcie będzie konieczne, chciałabym zostać w pełni poinformowana o powodach takiej decyzji.
•  Chciałabym aby osoba towarzysząca mogła być obecna podczas zabiegu.
•  Proszę wyjaśnić mi jak będzie przebiegać operacja, zanim ona nastąpi.
  Wolałabym, jeśli to tylko będzie możliwe, pozostać przytomna podczas zabiegu, dlatego proszę o znieczulenie podoponowe.
•  Jeśli to tylko będzie możliwe, proszę nie przywiązywać mi ramion do stołu porodowego podczas zabiegu.
•  Jeśli warunki na to pozwolą, chciałabym po porodzie pierwsza wziąć dziecko na ręce.
•  Jeśli to będzie możliwe, chciałabym karmić piersią od razu po porodzie.
•  Jeśli warunki pozwolą, dziecko powinno być oddane na ręce również osobie towarzyszącej od razu po porodzie, zaraz po tym jak skończy się kontakt z matką (skóra do skóry).
Ochrona krocza
•  Wolałabym nie mieć nacinanego krocza, chyba, że będzie to konieczne.
•  Aby uniknąć nacięcia czy naderwania krocza proszę o masaż z użyciem olejków i gorących kompresów.
•  Wolałabym mieć niewielkie pęknięcie niż nacięcie krocza.
•  Proszę o miejscowe znieczulenie przy zszywaniu krocza.
Poród
•  Chciałabym, by pozwolono mi przeć w taki sposób i w takim rytmie jak będzie mi nakazywał instynkt.
•  Chciałabym mieć swobodę wyboru pozycji porodowej.
•  Będę wdzięczna za pomoc w podtrzymywaniu moich nóg podczas parcia.
•  Prosiłabym, by położna pomogła mi chwycić w ręce rodzące się dziecko.
Po porodzie
•  Proszę położyć dziecko na moim brzuchu/ew. klatce piersiowej od razu po porodzie.
• 
Chciałbym karmić piersią od razu po porodzie.
•   Osoba towarzysząca będzie przecinać pępowinę, jeżeli byłoby to niemożliwe położna może przeciąć pępowinę.
•  Proszę pozwolić aby pępowina samoistnie przestała pulsować zanim się ją przetnie.
•  Wolałabym poczekać aż łożysko samo się urodzi - nie chcę rutynowego zastrzyku z oksytocyny.
•  Proszę, aby od razu po porodzie, najszybciej jak to możliwe, usunąć mi wenflon i/lub cewnik.
Opieka noworodkowa
•  Chciałabym trzymać moje dziecko blisko - "skóra przy skórze" przez pierwsze godziny po porodzie.
•  Proszę zbadać i wykąpać dziecko przy moim łóżku.
•  Jeśli to możliwe, proszę zbadać dziecko na moim brzuchu.
•  Jeśli konieczne będzie, by badanie dziecka odbyło się poza moim pokojem, chciałabym by towarzyszyła mu stale osoba towarzysząca.
•  Proszę opóźnić podawanie dziecku kropli do oczu do czasu gdy minie czas nawiązywania kontaktu z dzieckiem.
Po porodzie
•  Wolałabym nie mieć cewnika, jeśli to tylko możliwe.
•  Jeśli to możliwe, wolałabym mieć osobny pokój.
•  Chciałabym, aby dziecko było cały czas ze mną w pokoju.
Karmienie piersią
•  Planuję karmić piersią i chciałabym zacząć karmić od razu po porodzie.
•  Proszę nie dokarmiać dziecka, nie podawać mu mieszanek, glukozy, czy nawet zwykłej wody bez mojej zgody. Chyba, że jest to konieczne ze względów medycznych.
•  Proszę nie podawać dziecku smoczka.
•  Chciałabym spotkać się z doradcą laktacyjnym.

Temat jak z kosmosu po poprzednim, ale trzeba odreagować. Byliśmy dziś z mężem na pierogach w garażu kolegi – prowadzi tam knajpkę... Pyszności, ja wzięłam porcje w 1/2 ze szpinakiem i fetą, a w 1/2 ruskie. Uwielbiam!

Piątek. Dzisiaj w nocy miałam dwa skurcze, dość mocne, budzące mnie, myślę, że to te przewidujące skurcze Braxtona-Hicksa. Już wcześniej, pod koniec pracy zawodowej, miałam je w łagodniejszej wersji, potem przeszły jak zaczęłam więcej odpoczywać i tylko zostało twardnienie brzuszka (tak od końca grudnia je mam).
Czasami się zastanawiam, jakbym jednak w 2009 wybrała robienie studiów doktoranckich (dostałam się na UJ), jak wszystko by się inaczej potoczyło... Może mieszkałabym teraz z An w Krakowie. Może miałabym faceta, a może paczkę przyjaciółek, z którymi oglądałabym alternatywne kino Pod Jaszczurami albo w Rotundzie i dyskutowała o aborcji Marii Czubaszek. Jeździłabym tylko komunikacją miejską i znała jeszcze lepiej Kraków. Musiałabym tam znaleźć pracę, a zostawić tę tutaj – i to był główny problem, a doktoratu nie chciałam robić „przy okazji”, tylko z zaangażowaniem... Teraz wiem, że w Krakowie nie jest trudno o pracę w SSC ale nie wiem, czy wtedy przyszłoby mi do głowy szukać tam pracy. Byłoby inaczej, podobnie do czasów studenckich. Jak na tę chwilę to mam większe poczucie samorozwoju w obecnym życiu, dużo bardziej się zmienia, mam te swoje ukochane nowe doświadczenia, a co będzie dalej, we will see...
Hym... sporo podobieństw tym razem, na tym etapie mojej ciąży#2 (skurczy na szczęście jeszcze nie czuję). Bo i crumble piekłam teraz, bo ponownie książkami z domu rodzinnego zajmowałam się (tym razem przenosiłam je z garażu na strych i czyściłam, jak tylko zaoszczędzimy na regały z witryną to będzie można je do domu wnieść), na szczeście HFMD nie dostałam, ale gardło mnie bolało w zeszłym tygodniu i podobnie się kurowałam domowymi sposobami. A! I też mam sporo załatwień, tylko teraz z podłączem wody, płacimy kolejne tysiące za kolejny projekt (zmiany organizacji ruchu drogowego), a wygląda na to, że nikt nie odtworzy asfaltu na drodze, w której jest studzienka, kolejna firma nam odmawia wykonania tych prac. Zaczyna to być bardzo irytujące.
Na zakończenie, polecam artykuł, antropologia kulinarna The New York Times Rise and Shine. Do przeczytania, albo raczej pooglądania.

*Mąż mimo, że twierdził, że tego nigdy nie zrobi sam się rzucił do przecinania pępowiny, kiedy rodziłam Józka.
**Nie plan nie miał znaczenia, zerknięto na niego i tyle. Miałam ogromne wsparcie i pomoc położnych, wannę, poród rodzinny (ba! nawet aroma i muzykoterapię, które kazałam od razu wyłączyć bo mnie męczyły), jednak przykładowo prośba o niedokarmianie dziecka została zignorowana, bo w nocy wszystkie dzieci dostają butlę.

2 komentarze:

  1. Fajnie tak porównywac 1-wsza ciążę z druga i przypominac sobie tamten czas- co sie robilo co czulo.. Ciekawe czy podobne wrazenia bedziesz miec z drugiego porodu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Z porodem to mam dwa "stresy" - pierwszy to oczywiście sam poród, żeby sprawnie poszło, a drugi, to niestety fakt, że w moim szpitalu jest tylko jedna sala rodzinna i może być tak, że na korytarzu będę na nią czekać w bólu aż się zwolni lub całkiem się nie dostanę, a bardzo mi zależy na porodzie rodzinnym. Mąż był dla mnie ogromnym wsparciem.

    OdpowiedzUsuń

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates