/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

środa, 22 października 2014

Czas na słowa zapisane


Jesień sprzyja czytaniu. Dosłownie w dwa dni pochłonęłam książkę Camilli Lackberg Fabrykantka Aniołków, saga o Erice, pisarce powieści opartych na „faktycznych” zbrodniach i jej mężu policjancie. Autorka to jedna ze sław kryminału szwedzkiego, który tak uwielbiam. Ponadto w domu mam jej Księżniczkę z Lodu, pierwszą książkę z serii, więc kolejną czytało mi się, jakbym wracała do starych przyjaciół.
Zauważyłam (pewnie wszyscy o tym wiedzą, ale dla mnie to wnikliwa obserwacja), że teraz jest trend na pisanie wielowątkowe i osobiste. Co autor [ja] ma na myśli? A to, ze przez pierwsze 100 stron, co podrozdział to inni bohaterowie, dopiero w połowie książki okazuje się co ich łączy. A postacie oswaja się czytelnikowi pisząc o czymś pobocznym, żeby byli bardziej charakterystyczni – o jednych dowiadujemy się, że nie mogą mieć dziecka, inni mają kłopoty z domem itp. Taki styl przedstawiała też kolejna książka, którą teraz przeczytałam – tym razem akcja toczy się w Niemczech. Seria Gorzka Czekolada (i jak tu miałam tej książki nie wypożyczyć??!) Nele Neuhaus, Kto sieje wiatr. Z okładki dowiadujemy się, że główni bohaterowie to policjantka Pia i Oliver, jej szef. Wiemy to tylko z okładki bo poza tym nie pojawiają się na stronach kryminału częściej niż inni bohaterowie. Dla mnie to lekki minus, lubię jak jest główny bohater, najlepiej babeczka i to sympatyczna, innymi słowy lubię się identyfikować z tym o kim czytam. Poza tym całkiem sympatyczna lektura, trzyma w napięciu i chęci dowiedzenia się co będzie dalej.

Marzy mi się, żeby kiedyś napisać - wydać i sprzedać - powieści. Dlatego przeczytałam większość porad o tym jak pisać w Wakacyjnej Szkole Pisania Wysokich Obcasów. I chyba najbardziej podobała mi się porada ze wstępu zapowiadającego tę serię, przytoczona przez Paulinę Reiter za Kurtem Vonnegut: 
1. Wykorzystaj czas zupełnie obcej osoby w taki sposób, aby ona lub on nie czuli, że go zmarnowali.

2. Daj czytelnikowi przynajmniej jednego bohatera, którego stronę będzie mógł trzymać.

3. Każdy bohater powinien czegoś chcieć, nawet jeśli jest to tylko szklanka wody.

4. Każde zdanie musi spełniać jedną z dwóch funkcji - odkrywać bohatera lub rozwijać akcję.

5. Zacznij tak blisko końca, jak to możliwe.

6. Bądź sadystą. Bez względu na to, jak słodcy i niewinni są twoi główni bohaterowie, spraw, aby przydarzyły im się straszne rzeczy - by czytelnik mógł dostrzec, z czego zostali ulepieni.

7. Pisz tak, aby zadowolić tylko jedną osobę. Jeśli otworzysz okno i będziesz się kochał z całym światem, że tak powiem, twoja powieść dostanie zapalenia płuc.

8. Daj swoim czytelnikom tak wiele informacji, jak to możliwe, tak szybko, jak się da. Do diabła z suspensem. Czytelnicy powinni na tyle rozumieć, co, gdzie i dlaczego się dzieje, aby mogli dokończyć historię sami - niech ostatnie parę stron zjedzą karaluchy.

Na koniec Vonnegut zaznacza, że jego ulubioną pisarką jest Flannery O'Connor, która łamała praktycznie wszystkie z wyżej wymienionych zasad - poza pierwszą.

Nie ma dnia, żebym nie marzyła o tym, by zostać WIELKĄ PISARKĄ. Przynajmniej dzieje się tak zawsze wtedy, gdy czytam dobrą książkę."


Plus przykład z tekstu Mariusza Szczygieł "Nie pisz: "W moim życiu niczego nie żałuję. Wychodzę z założenia, że wszystko to, co przeżyłam, wszystkie błędy, które zdarzyło mi się popełnić, wszystkie dobre i złe doświadczenia mają swój sens". 
To banał i zbędne słowa, tak pisze każdy.
 Zacznij od razu: "Nie żałuję ani jednej nylonowej pończochy porwanej przez kochanków" [...]
I Dorota Masłowska, i Elfriede Jelinek zrobiły karierę, ponieważ umiały inaczej nazywać oczywistości: "Dlaczego Brigitte nie zadowala nic, czyli to, co już ma?"; "Lepsza nowa błyszcząca kuchnia niż radość między nogami. Radość przemija, a kuchnia pozostaje"; "Żyje się tylko raz, mówi matka Brigitte, dla której ten raz jest już o jeden raz za dużo"." To wiem. Uwielbiam tę pisarską zabawę słowami, nigdy nie zapomnę jak w jednej z książek Manuela Gretkowska zamiast pisać o kobiecie ubranej w burkę, napisała o kobiecie wymazanej przez cenzurę, tak, że widać tylko oczy. Oświeciło mnie.


 Up-date przedszkolny. Kusi mnie, żeby zacząć prowadzić kalendarz: ile dni mój synek był w p-kolu. W zeszłym tygodniu złapał katar, który mu spływał do gardziołka, więc zaczął też kaszleć. Że temat przeciągał się 5 dni, w poniedziałek nie poszedł do przedszkola, a we wtorek lekarka zdiagnozowała zapalenie górnych drug oddechowych. Tydzień wagarów od przedszkola, Bactrim do aplikowania, mamy kontynuować inhalacje solą fizjologiczną. Na spacery możemy chodzić, więc dzisiejsza pogoda za oknem podwójnie nas rozczarowuje.
Męża rozłożyło wczoraj, zażył sporo chemii i spał od 16:30-5:30 rano, oby pomogło. Jesień.



Ciekawe czy w niedzielę niechcący (bardzo nie chcąc) pożegnaliśmy ładną pogodę? Wstaliśmy po 9, mąż w niedziele robi śniadanko, więc mnie pozostało zalanie domu aromatem kawy z ekspresu, potem wybraliśmy się na spacer z psem nad Zaporę w Wapienicy bo synek koniecznie chciał zabrać ze sobą biegówkę, a tam jest asfalt. Na obiadek zrobiliśmy kiełbaski z ogniska w ogrodzie. A, że wieczorem zrobiło się już chłodniej (zimny wiatr), jak znalazł była moja wersja zupy pomidorowej (na przecierze z pomidorów made by teściowa, z pieprzem kajeńskim, czosnkiem, bazylią i oregano w roli głównej). Zrobiło się "What we ate on Sunday" ;-)

1 komentarz:

  1. To prawda jesień przyszła, u nas też chłodniej i deszczowo :(

    Zdrowia dla męża i synka życzę!

    OdpowiedzUsuń

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates