/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

piątek, 18 września 2015

make my day :-)




Dziś mam piękny dzień. Tak, wiem: nie chwal dania przed zachodem słońca. Ja jednak wolę inne powiedzenie: ciesz się chwilą :-) Dlatego podzielę się z Wami tym, jak fajnie mija mi dziś czas. Po poranku z przygotowaniem synka do pójścia do przedszkola, zostawiłam Zosię u Babci i poszłam na zajęcia z jogi. Czasami zdycham całe zajęcia (jak jest dużo siłowych ćwiczeń w pozycji psa), jednak tym razem akcent był na rozciąganie i ćwiczyło mi się po prostu świetnie.

Źródło: http://www.portalyogi.pl/blog/category/joga-cwiczenia-odchudzajace/page/2/


Jak wróciłam Zosia spała u Babci, więc miałam chwilę na spokojne śniadanie (tost z kremem z białego sera, łososiem wędzonym i cytrynką, pomidorki z bazylią i pyszna biała kawka z ekspresu), ale co jadłam jest drugorzędne wobec tego, że świeciło słonko i mogłam to zrobić na tarasie w ogrodzie.




  Dodatkowo relaks przy Głowie Niobe Marty Guzowskiej. Czuję się jak w klimacie najlepszej klasyki kryminałów pokroju Aghaty Christie, tylko że zamiast okrętu i Śmierci na Nilu mamy wszystkich podejrzanych zebranych w pałacu w Nieborowie...

Potem już w towarzystwie Zosi, postanowiłam rozprawić się z pomidorami z działki. Mamy ciocię, która jest pasjonatką upraw z ogródka działkowego. Niestety jakość produktów (jabłka zgniłe w środku, ogórki z ogromnymi, twardymi pestkami i miękkie, bez smaku pomidory) jest średnia. Za to wszystko zdrowe, "i-tak-podarowane", więc szkoda marnować. I co począć z całym wiaderkiem pomidorów działkowych? Tym razem postanowiłam zrobić domowe suszone pomidory.



 Pachnie jak we włoskiej restauracji:-)
Może na kolację zrobimy sałatkę wg przepisu mojej włoskiej znajomej, polecam:
pomidorki koktajlowe
pomidory suszone
feta pokrojona w kostkę
czerwona cebula posiekana
rukola
prażony słonecznik
oliwa z oliwek
odrobina octu balsamicznego
pierz
całość wymieszać i użyć siemię lniane do posypania
Zosia wybawiła się (uwielbia oglądać i podjadać książki), zjadła obiadek, przeszłyśmy się na spacer z psem, po powrocie jeszcze potańczyła do piosenki chu chu ua - TAK, MOJE NIEMOWLAKI TAŃCZĄ. Miał to Józek od pierwszych miesięcy i ma to Zosia, jak słyszą muzykę, która im się spodoba (większość), to rytmicznie się bujają. Urocze i niemożliwe do sfilmowania bo jak widzą kamerę to z pełną powagą i w pełni usztywnione na nią patrzą. A po wygibasach zasnęła. Miałam czas, żeby ogarnąć kuchnię (pomidory suszone zrobiłam przy Zosi, ale nie dała mi już szans na posprzątanie po akcie twórczym) i zaczęłam robić obiadek, bo za chwilkę chłopaki wrócą z wielkiego świata jak wiecie z postu o mojej codziennej rutynie.

Robi się obiadek, mięsko w sosie z odrobiną czerwonego wina i bulionem, ziemniaczki i mizeria.

Kochani, Wam też życzę miłego dnia :-)

1 komentarz:

Moja lista blogów

Archiwum bloga

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates