Nowy
rok i jednak... we mnie rodzi się potrzeba zmiany. Zmiany bloga,
proporcji, trochę mniej o codzienności, trochę więcej o
samorozwoju, o mojej pracy trenera kompetencji psychospołecznych.
A
tymczasem u nas weekend z halnym i światełkiem do nieba. W sobotę
odwiedziny znajomych, w niedzielę południowa kawka z teściami i
inauguracją kominka (od naszego wprowadzenia się do domu paliliśmy
w nim pierwszy raz – nie ma czadu, jest nastrój;-), potem koncert
męża dla WOŚP w Bielsku-Białej i biegiem na pokaz ogni sztucznych
w Jaworzu koło amfiteatru. Józek zachwycony widowiskiem, Zosia wybrała domówkę z babcią.
I
trochę białego PR-u WOŚP
Mnie
w moim paranoicznym umyśle, na takich spędach z balonami lub ogniami
sztucznymi, zawsze rodzą się wyrzuty sumienia – wiem jakie to
nieekologiczne. Że huk płoszy dzikie zwierzęta, że matki
porzucają młode w popłochu, a dziki schodzą do aglomeracji itp.
Zwłaszcza w terenach górskich, gdzie hałas odbija się od
szczytów. Jak na razie mam wyrzuty sumienia ale podziwiam, wolę
takie masówki, gdzie raz się to dzieje i wiele osób „korzysta”.
Prawdziwy jednak będę miała dylemat, kiedy moje dziecko zechce iść
do cyrku – bardzo chętnie ale do cyrku bez dzikich zwierząt. A
takich prawie nie ma. Zwierzaki, żeby szybko pojąć sztuczki
praktycznie są torturowane. Czy oglądanie ich „popisów” nie
jest barbarzyństwem i obłudą z naszej strony? Ale jak powiedzieć
przedszkolakowi, że wszyscy Twoi koledzy idą, ale Ty masz być
moralny? Powiem.
Polecam
film Woda dla słoni
Oglądałam- piękny film. Ja cyrku nie cierpie i na pewno nie zabiore tam dziecka. Przyjechali do naszego miasta latem kilka razy, ale nie poszlimy..
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że jest więcej mam, które mają refleksję nad tym co faktycznie jest dobrą rozrywką dla dziecka:-)
Usuń