Empatia.
Zaleta czy wada? Znacie takie sztandarowe pytanie rekrutera: wymień
trzy swoje pozytywne cechy oraz trzy negatywne, czyli takie do
rozwoju, które chciałbyś zmienić? Nie jeden raz myślałam, że
przy negatywnych odpowiedziałabym EMPATIA. Bo mnie męczy. Siedząc w
towarzystwie, gdzie ktoś jest podłamany, zły, cokolwiek co
powoduje, że emanuje negatywnymi fluidami nie umiem się skupić, czuję,
że coś jest nie tak. Ale to jest tak jakby coś było za mgłą,
wiemy że coś tam jest ale nie jest to jednoznaczne i irytuje.
Czasami chciałabym na siłę pomóc, a przecież ludzie nie zawsze
chcą tej pomocy, czasami chcą mieć święty spokój i gorysz
dzień. A na dodatek wiecznie w tle wisi mi pytanie - czy to przeze
mnie ktoś jest zły?
Przeczytane
na profilu najlepszej tłumaczki i działaczki społecznej jaką
znam,
a źródło j/w
a źródło j/w
Tak
też się wpakowałam w jedne z największych "opieprzów" w moim
życiu. Było to na treningu interpersonalnym na początku mojej
szkoły trenerów. Emocje szalały, były wręcz namacalne. Tydzień,
14 bab w zamknięciu, zakaz picia alkoholu, znieczulania się
prochami, zminimalizowany kontakt ze światem zewnętrznym. Dobrej
znajomej chciałam pomóc. Wkurzyła się na gospodarza naszego
domku. Słusznie, aczkolwiek nie zostało to pozytywnie odebrane
przez trenerkę, której stan budynku nie obchodził w najmniejszym
stopniu. Zrobiła się ciężka atmosfera, więc oczywiście
postanowiłam wkroczyć ja i na siłę ją rozluźnić. Czułam jej dyskomfort i "żarcikiem"
postanowiłam nieproszona wybawić ją z opresji. No i zmienił
się punkt ciężkości. Z niej na mnie, bo nikt nie prosił mnie o
komentowanie. A ponieważ była
zasada szczerości do bólu, odważnie powiedziała mi, że nie
prosiła o wtrącanie się.
Otwarcie
na bodźce z otoczenia jest wspaniałe, rozwijające. Ale pozwalanie
im na to by wbrew naszej woli na nas wpływały, staje się już
problemem nad którym warto pracować.
Jakiś
czas temu w gazecie Wyborczej, można było przeczytać artykuł
"Lepiej zostań w swoich butach", w którym psycholog Paul Bloom
udowadnia, że świat wcale tyle tej gloryfikowanej empatii nie
potrzebuje, lepiej byłoby sobie przypomnieć o takiej wartości jak
współczucie. Tłumaczy, że "jesteśmy skłonni odczuwać
empatię wobec ludzi o lepszym wyglądzie i zaliczających się do
tej samej rasy co my, a zatem im bardziej posługujemy się empatią
jako wytyczną do działania, tym bardziej jesteśmy narażeni na
uprzedzenia. Wikłamy się też w 'efekt ofiary możliwej do
wyróżnienia': empatia powoduje, że bardziej troszczymy się o
jedno zaginione dziecko niż o tysiące".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz