foto by Pat Crower
Z moich ostatnich przemyśleń o rodzicach, typologia subiektywna:
-
rozpuszczalniki, autentyk z wczoraj: tatuś rozpuszczalnik odbiera córeczkę z akademii
przedszkolaka, 11:00, wciąga ją do pobliskiej piekarni i
rozpieszcza małego pulpeta, bo jak to? Tylko jeden andrucik, to może
jeszcze ciastko francuskie? Tania, szybka miłość?
-
perfekcjoniści, ci od „moje dziecko jest najlepsze”, albo
powierzchownie znają to swoje dziecko, albo budują zewnętrzną
nierealną fasadę, oni też mają idealne małżeństwa, domy z ogrodami z
przysłowiowym białym płotkiem, robią konfitury i daje się ich na okładki
-
skoczkowie wzwyż, co dziecku podnoszą poprzeczkę i jego kosztem
swoje ambicje realizują, oni też uwielbiają rywalizację
międzyrodzicielską
-
inwestorzy, co to 3-latki wysyłają na lekcje baletu i gry na
pianinie, angielski od noworodka, a do tego markowe ciuszki, żeby mu
pozycje zbudować, inwestorzy dają Państwu zarobić tworząc popyt
na spory rynek usług i skutecznie budują wyrzuty sumienia u reszty
rodziców: czy ja czegoś nie zaniedbałem???
-
ekochuściaki, rodzicielstwo traktują jak filozofie życia i mają
monopol na prawdy objawione, w czasie mojej pierwszej ciąży to było
istne szaleństwo, teraz zaczynają się pojawiać głosy o tym, że
w Europie to te chusty się nie do końca dobrze nosi (np. Afrykanki
mają inny chód – przez to umieją nosić ciężary na głowie,
plus malca przenoszą z jednego na drugi bok, a nie ciągle to samo,
na plecy, na brzuch)
-
mózg z mleka, przypadki beznadziejne, co im hormony, miłość
rodzicielska, Bóg wie co odbiera zdolność myślenia o czymkolwiek
innym niż tiu tiu tiu o dziecku, ani nie mają celu, ani to mądre,
takie słodkopierdzenie tatuśków i mamusiek, choć może ich dzieci
są dzięki temu odpowiednio dowartościowane?
-
nauczyciele, co mają "kodeks moralny rodzica", córce nie pozwalają
ubierać różu do różu, przed snem czytają wiersze z morałem i
kształtują na „lepszego człowieka”
-
przypadki, co nie umieją się nijak w roli rodzica odnaleźć, są
chaotyczni dryfując od jednej do drugiej wizji wychowania, dzieciaki
też rozpuszczają bo brak im konsekwencji
- aktor drugiego planu, częściej tatuś, czasami sam zbyt silnie żyje swoją pasją / pracą / kumplami, żeby znaleźć czas na nawiązanie więzi z dzieckiem, więc utwierdza żonę w przekonaniu, że ona świetnie sobie radzi, on by tak nie umiał. Aktor pierwszego planu, częściej żona, czasami szlag ją trafia, a czasami wpada w swoje "powołanie", którego pod żadnym pozorem nie wolno podważyć, bo to jej kult
Myślę, że lista mogłaby być znacznie dłuższa, to tylko przypadki rodziców, których dobrze znam, a którzy mają dzieciaczki w podobnym wieku do mojego. Ciekawe co o mnie myślą oni...
- aktor drugiego planu, częściej tatuś, czasami sam zbyt silnie żyje swoją pasją / pracą / kumplami, żeby znaleźć czas na nawiązanie więzi z dzieckiem, więc utwierdza żonę w przekonaniu, że ona świetnie sobie radzi, on by tak nie umiał. Aktor pierwszego planu, częściej żona, czasami szlag ją trafia, a czasami wpada w swoje "powołanie", którego pod żadnym pozorem nie wolno podważyć, bo to jej kult
Myślę, że lista mogłaby być znacznie dłuższa, to tylko przypadki rodziców, których dobrze znam, a którzy mają dzieciaczki w podobnym wieku do mojego. Ciekawe co o mnie myślą oni...
Genialna klasyfikacja - widać to doskonale, zwłaszcza w kolejce do kasy w markecie albo w kościele pod ołtarzem :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, takie zabawy w nomenklaturę zmniejszają czasami poziom irytacji, kiedy obcujesz z takim dzieciatym ;)
Usuń