Między
mną i Walentym jest niewypowiedziana niechęć, uważam, że robi
wokół siebie wiele szumu ale nikomu nie pomaga. Przychodzi z
rozmachem zapowiadając się wiele dni wcześniej, pełen kiczu,
rozbuchanych oczekiwań, niepotrzebnie wydanych pieniędzy. Tych co
są samotni, rani. Tym co są szczęśliwie zakochani, jest zbędny.
Ale skoro jest, staram się go akceptować, traktować trochę
pobłażliwie jak rozkapryszone dziecko – może wyskoczymy na
burgery bez dzieci? Damy sobie piękną kartkę i drobny upominek?
Niech będzie przynajmniej pretekstem do odrobiny przyjemności. Choć
lepiej jakby go wcale nie było.
Upominek, książka Beaty Pawlikowskiej o Australii (o! nie tylko ja robię zdjęcia pocztówkom???!!!)
Nieprzypadkowa kartka, w końcu poznaliśmy się dzięki Tango Argentino....
Fajne upominki. Ja dostałam tylko kwiatka, kartki i upominki sobie darowalismy ;-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że równie dobry byłby sam buziak, byle od serca :-)
Usuń