/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

sobota, 8 września 2012

Już z serii „Tu i teraz”

Jestem uzależniona od słońca i kolorów... U nas dziś jest tak szaro i buro, że niebo ma kolor asfaltu, że herbatka z miodem i sokiem z mandarynek nie ratuje, że mi synek śpi pół dnia (to akurat wygodne). Skończyłam czytać książkę (Adam Zalewski Biała Wiedźma) i jak zwykle nie mogę zabrać się za nową, chyba, że to kontynuacja poprzedniej, ale jeżeli nie, to lubię jeszcze pobyć w myślach z bohaterami poprzedniej lektury. Taki mój czas żałoby.
W większości z nas jest troszkę Amelii Poulain (Amelia) i Samanthy Jones (Sex and the City), ta pierwsza cząstka mnie, powiedziała Wam o herbacie jaką teraz piję i opowie o sąsiadce „z pięterka”, ta druga poplotkuje o mojej nowej fryzurze i szybkim pomyśle na lunch. Wyobraźcie więc sobie, że zadzwoniłam do Was z pytaniem o szybką kawę, u mnie w mieszkanku. Mój mąż remontuje u mamy, pogoda nie sprzyja spacerom, więc czemu nie odrobina relaksu z koleżanką? Obiecuję, że do kawy będzie Crumble z jabłkami i bananami, a w domu pachnie cynamonem, imbirem i świeżo parzoną Caffe Mauro.
Najpierw ploteczki. Zrobiłam sobie ombre na włosach (dla nieświadomych, to takie dobrowolne odrosty, jaśniejsze końcówki włosów), tak żeby dodać sobie pewności siebie na powrót do pracy. Fakt, że zmianę wprowadziłam wcześniej, w czerwcu, kiedy synek miał chrzciny, jednak dzisiaj byłam odświeżyć mój nowy look u naszej, wioskowej fryzjerki koło domu mamy.
Sprzedam Wam też przepis na szybki lunch, na dość popularną Sałatkę z zupek chińskich:
Składniki:
- 2 zupki chińskie, najlepiej pikantne
- 5 ogórków konserwowych
- 2 piersi kurczaka
- puszka groszku konserwowego
- puszka kukurydzy konserwowej
- papryka
- majonez
- przyprawy (ja użyłam do marynaty: pieprz, sól, rozmaryn, pieprz kajeński, oregano, czosnek)
- oliwa z oliwek (do marynaty)
- olej
Kurczaka umyć i pokroić na drobną kostkę. Na dwie godziny odstawić go do lodówki w marynacie z oliwy z oliwek, odrobiny soli i pieprzu kajeńskiego (lub papryki słodkiej jeżeli ktoś woli łagodną wersje) oraz innych przypraw wedle własnego uznania.
Mięso udusić na patelni (na rozgrzany olej przerzucam marynatę z mięsem) do miękkości.
Zupki chińskie z przyprawami zalać 1 szklanką wrzątku i zostawić na 5 minut (co jakiś czas przemieszać), następnie odcedzić wodę.
Paprykę i ogórki skroić w drobną kostkę.
Połączyć składniki: puszki kukurydzy i groszku, pokrojoną paprykę i ogórki, schłodzony makaron i kurczaka. Dodać majonez, odrobinę soli i pieprzu według uznania.
Smacznego!

Troszkę to dziwne, że w jednym z pierwszych wpisów umieszczam przepis, bo ja jestem z tych co nie gotują. Pewnie jak Józio zacznie jeść „z rodzinnego stołu” to się to zmieni, ale teraz troszkę żerujemy na mojej i męża mamie, troszkę coś razem pichcimy, a czasami chodzimy do baru mlecznego (a bardzo rzadko, ale się zdarza na pizze do włoskiej restauracji, sushi w Krakowie, czy do jakiejś karczmy). No ale, co tam – tak dziś urozmaicam sobie to szare popołudnie, więc niech będzie o gotowaniu.
A teraz z innej bajki. Śmiałam się do łez na spektaklu Mayday, kiedy wystawiano go w naszym teatrze. Sztuka świetna, jednak kiedy bigamia dotyka codzienności tak wesoło nie jest. To skrajny przykład podwójnego życia. Jednak w takiej łagodnej wersji, wydaje mi się, że w każdym z nas tkwią różne natury i różne scenariusze życiowe. Często, przynajmniej w myślach jesteśmy kimś innym. Mój mąż znanym muzykiem, wolnym jak ptak, ja panią profesor na UJ albo po prostu singielką. Wolną od kompromisów małżeńskich, bo jakoś wydaje mi się, ze częściej to ja idę na kompromis, a Wojtek stawia na swoim (on oczywiście twierdzi, że jest na odwrót, jasne...). Wiem, że mam udaną rodzinkę, ale tak jeden dzień w tygodniu zamieniłabym się chętnie z sąsiadka, która mieszka nad nami. Jeszcze przed wakacjami, chcąc nie chcąc żyliśmy jej życiem – nie wiem czy na podłodze nic nie miała, czy było to tak słabej jakości, że słyszeliśmy nawet otwieranie szafy, a co dopiero rozmowy. Teraz zrobiła wreszcie remont i już jej prawie nie słychać. Czyżby płacz niemowlaka okazał się świetnym katalizatorem do podjęcia decyzji o wygłuszeniu podłogi? :-)
Nasza sąsiadka „z pięterka” pracuje od godziny 10 rano, a do domu wraca o 22 i zaczyna wtedy sesje telefoniczne z przyjaciółkami. Pracuje 8 godzin, ale visa vi naszego bloku mieszkają jej rodzice i tam spędza każde popołudnie. W nocy podjada i najprawdopodobniej ma epizody bulimiczne. Najbardziej intryguje w niej pewien zwyczaj. Dość często coś remontuje. Za każdym razem ściąga innego fachowca i... za każdym razem uprawia z nim seks. I to taką filmową wersję z salwą jęków. Ja mam taką teorię spiskową, że ona chce, żeby fachowcy się przykładali i bardziej osobiście traktowali pracę u niej ;-) No i pomyśleć, że odcięła nam tego Big Brothera ;-)

A jak Tobie mija ten szary dzień?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates