/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

poniedziałek, 9 marca 2015

Meldujemy się z Wisły / Koniakowa / Węgierskiej Górki


Zaczęła się piękna pogoda i oczywiście nie mam kiedy pisać, bo nas fizycznie w domu nie ma:-) No i chyba na tym polega prawdziwe życie! Uwielbiamy wycieczki, można powiedzieć, że to nasze rodzinne hobby, a że mieszkamy w pięknym rejonie, łatwo co chwile pojechać w nowe miejsce. Jednak naszym „szlagierem” jest wycieczka po Pętli Żywieckiej – od Ustronia z uroczym klimatem wiecznych wakacji, przez Wisłę, gdzie idziemy albo na spacer deptakiem wzdłuż Wisły albo na baseny do hotelu Gołębiewski, następnie mamy dwie opcje (1) albo krętymi, stromymi drogami wspinamy się samochodem na Salmopol, często robimy przystanek na Białym Krzyżu, po czym zjeżdżamy do Szczyrku, (2) albo kierujemy się na Wisłę Czarny z piękną zaporą i zamkiem prezydenckim, jedziemy do Koniakowa z naszą ulubioną Karczmą Ochodzitą, a dalej do Węgierskiej Górki na betonową plażę koło rzeki.


 Widok z tarasu karczmy Ochodzita koło Koniakowa


Tym razem w sobotę, na dzień kobiet mąż zabrał mnie do hotelu Gołębiewski w Wiśle, najpierw na 3 godziny na baseny, sauny, jacuzzi, a potem na obiad w hotelu (szwedzki stół, przez chwilę poczułam się jak na wakacjach), natomiast w niedzielę całą rodzinką pojechaliśmy najpierw do Ochodzitej oglądać Tatry, a potem na spacer w Węgierskiej Górce i obiad w karczmie pod Baranią, gdzie wreszcie pojawił się przewijak dla dzieci! Jest to miejsce, w którym zawsze jest sporo psów i niemowlaków, a z powodu tej drugiej grupy wkurzało mnie, że nie chce im się zamontować przewijaka. No ale zrehabilitowali się i Zośka zaliczyła swój pierwszy obiad (bo też tam piła mleczko) w restauracji góralskiej, nomen omen w tej samej, w któej światowe życie zaczynał Józek, tylko wtedy było lato, siedzieliśmy w ogrodzie i był z nami nasz labradorek.

 Mule na masełku z czosnkiem oraz owoce liczi na ciepło w bakaliowym sosie
-  "repeta" na obiedzie w hotelu Gołębiewski w Wiśle

Nowa tradycja karczm na Podbeskidziu - Panie dostają tulipany,
a od męża dla mnie czekolada Lindt (+jacuzzi i obiad),
dla Zosi tygrysek po diecie w McDonalds,
jak na grubaska przystało, zanosi się atakami śmiechu
(idealne dla naszej małej kobietki-śmieszki)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates