Zaczęła
się piękna pogoda i oczywiście nie mam kiedy pisać, bo nas
fizycznie w domu nie ma:-) No i chyba na tym polega prawdziwe życie!
Uwielbiamy wycieczki, można powiedzieć, że to nasze rodzinne hobby,
a że mieszkamy w pięknym rejonie, łatwo co chwile pojechać w nowe
miejsce. Jednak naszym „szlagierem” jest wycieczka po Pętli
Żywieckiej – od Ustronia z uroczym klimatem wiecznych wakacji,
przez Wisłę, gdzie idziemy albo na spacer deptakiem wzdłuż Wisły
albo na baseny do hotelu Gołębiewski, następnie mamy dwie opcje (1) albo krętymi,
stromymi drogami wspinamy się samochodem na Salmopol, często robimy
przystanek na Białym Krzyżu, po czym zjeżdżamy do Szczyrku, (2) albo
kierujemy się na Wisłę Czarny z piękną zaporą i zamkiem
prezydenckim, jedziemy do Koniakowa z naszą ulubioną Karczmą Ochodzitą, a dalej do Węgierskiej Górki na betonową plażę koło
rzeki.
Widok z tarasu karczmy Ochodzita koło Koniakowa
Tym
razem w sobotę, na dzień kobiet mąż zabrał mnie do
hotelu Gołębiewski w Wiśle, najpierw na 3 godziny na baseny, sauny, jacuzzi, a
potem na obiad w hotelu (szwedzki stół, przez chwilę poczułam się
jak na wakacjach), natomiast w niedzielę całą rodzinką
pojechaliśmy najpierw do Ochodzitej oglądać Tatry, a potem na
spacer w Węgierskiej Górce i obiad w karczmie pod Baranią, gdzie
wreszcie pojawił się przewijak dla dzieci! Jest to miejsce, w
którym zawsze jest sporo psów i niemowlaków, a z powodu tej
drugiej grupy wkurzało mnie, że nie chce im się zamontować
przewijaka. No ale zrehabilitowali się i Zośka zaliczyła swój
pierwszy obiad (bo też tam piła mleczko) w restauracji góralskiej,
nomen omen w tej samej, w któej światowe życie zaczynał Józek,
tylko wtedy było lato, siedzieliśmy w ogrodzie i był z nami nasz
labradorek.
Mule na masełku z czosnkiem oraz owoce liczi na ciepło w bakaliowym sosie
- "repeta" na obiedzie w hotelu Gołębiewski w Wiśle
- "repeta" na obiedzie w hotelu Gołębiewski w Wiśle
Nowa tradycja karczm na Podbeskidziu - Panie dostają tulipany,
a od męża dla mnie czekolada Lindt (+jacuzzi i obiad),
dla Zosi tygrysek po diecie w McDonalds,
jak na grubaska przystało, zanosi się atakami śmiechu
(idealne dla naszej małej kobietki-śmieszki)
a od męża dla mnie czekolada Lindt (+jacuzzi i obiad),
dla Zosi tygrysek po diecie w McDonalds,
jak na grubaska przystało, zanosi się atakami śmiechu
(idealne dla naszej małej kobietki-śmieszki)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz