/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

czwartek, 1 maja 2014

w pogoni za rozumem

Rekompensuje sobie te majowe jak mogę – cudowna wycieczka autobusem (sic! dla Józka to przeżycie) z synkiem na lody do Delicji w Bielsku-Białej i spacer od Straconki po największy plac zabaw w okolicy. Ale to nie jest to. Nie mój model spędzania majówki. Bo mąż pojechał remontować dom, do którego latem planujemy przeprowadzkę. Bo ja w sobotę będę tam sprzątać cały dzień. Bo nie wyjeżdżamy NIGDZIE (to dla mnie dramat, ja mam owsiki w D i ciągle bym gdzieś wyjeżdżała). Bo nie grillujemy ze znajomymi przy piwku (być może w niedzielę będzie kinder party u nas, potwierdzi się w ostatniej chwili bo jak się okazuje zebranie 5-ki zdrowych dzieci w wieku 0,5 – 3 lat naraz, graniczy z cudem, co się umawiamy, któreś choruje). Pisząc o gillowaniu przy piwku, oczywiście nie mam namyśli klimatów kinder party.
Rok temu w Tyrolu, w czasie weekendu majowego, było idealnie. To był wyjazd-prezent z okazji moich 30 urodzin:-)


Weekend spędziłam w Ustroniu Polana w Domu Wczasowym Jawor  (fajnie – czułam się jak dziecko w czasie wakacji w latach 90, wszystko co mi się kojarzy z nazwą „ośrodek”, tanie kafelki w kolorze róż i zieleń, masełko w kosteczki pokrojone do śniadania, pyszny kompot z agrestu do obiadu) na ostatnim zjeździe Szkoły Coachów i Trenerów. Był to trening rozwojowy, w czasie którego pracowałyśmy z Gremlinem (naszym demonem), zakładając spodnie z plastikowymi tyłkami, na których pisałyśmy sobie co która z nas powinna mieć w dupie. Potem był czas na wzmocnienie pozytywne. Każdy każdemu mówił: 1. cenię w tobie, potem 2. czego od ciebie więcej chcę (= masz potencjał, widzę czasami tego przejawy, daj nam tego więcej) 3. ksywka (nawiązująca do postaci znanej osobie, której się ją nadaje, symbolizująca w przerysowany sposób to czego grupa chciałaby od niej więcej). Ja zostałam Bridget Jones i musiałam później w ramach dramy poprowadzić szkolenie, tak jakby zrobiła to Bridget (rozlałam kawę, przyniosłam z baru Jack Danielsa – planowo z herbatą zamiast alkoholu w środku - no bo co to za pomysł, z absencją na takich treningach itp.). Później harmonizowaliśmy poziomy Diltsa , o których już Wam pisałam, a na koniec ustalaliśmy sobie cel indywidualny, mój to rekomendacja trenera PTP w 2018 roku.

http://www.theguardian.com/media/2010/feb/26/nbc-universal-working-title
No ale to przepraszam bardzo, bez znaczenia. Cały czas dominowała fucking nostalgia. Zżyłyśmy się z dziewczynami ze Szkoły. Może dzięki treningowi interpersonalnemu na starcie, który sponiewiera jak mało co, a może dzięki temu, że każda z nich była naprawdę wyjątkowa. Stworzyłyśmy sobie taką grupę wsparcia i nie da się uwierzyć, że to koniec. Dziewczyny już się umówiły 10 lipca na maraton coachingu, systematyczne spotkania, które moja Szkoła organizuje. A ja... Mam już nową szkołę w Lublinie i wyrzuty sumienia, że i tak za dużo synka zostawiam. Tak więc nie wiem kiedy uda mi się z nimi spotkać, pewnie nie prędko. Buuu. One wayor another , damy radę ;-)

Z Bridget Jones:
– Co pani myśli o zjawisku El Nińo?
– Hmm, to minie. Muzyka latynoska już się kończy... 
Hmm... będę musiała dużo nad tym popracować, ja Emilia o El Nino (i nawet zjawisku La Nina) pisałam pracę zaliczeniową i jak tu wyprzeć teraz z mózgu te wszystkie moje ukochane teorie??!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates