/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

sobota, 5 stycznia 2013

Świat rzeczy pierwszych

Puste drogi, ozdobione domy, zmierzch. Jedziemy do Krakowa, a ja w głowie pisze. Ubieram myśli w zdania, jak zwykle w czasie podróży, zwłaszcza, kiedy nie jestem kierowcą. Umysł jest otwarty na bodźce, ale one są przytłumione przez szyby samochodu i pozostaje więcej miejsca dla wyobraźni.
Przejeżdżamy przez Alwernię, jak to pięknie i bajkowo brzmi. Prawie jak Narnia. No w końcu to tu wylądowało ufo (jak ktoś widział wytwórnię filmową Alvernia Studios, wie o czym mówię). A tak naprawdę nazwa pochodzi od góry La Verna w Toskanii, na której św. Franciszek otrzymał pierwsze stygmaty. Od świata baśni, przenosimy się do wizji średniowiecznej wsi, biednej i pod ciężkim jarzmem – czy takie obrazy nie pojawiają Ci się w głowie jak słyszysz Przeginia Duchowna?
No i jak po takiej podróży nie cofnąć się w czasie? Tak troszeczkę, do czasów studenckich, gdzie parę piw z wszystkich czyniło filozofów. W końcu Kraków to miasto intelektualistów, a połowa zaproszonych na Sylwestra była polonistami, więc przegląd literatury polskiej po cytatach, też miał miejsce. Troszkę się śmieję, ale było to przyjemne – jestem zmęczona ludźmi, którzy kończą studia i przestają żyć. Nie mają pasji, nie rozwijają się w żadnym kierunku (sport, kino, książka), nie robią nic, żeby choć minimalnie dalej żyć jak wrócą z pracy. Oczywiście – nie ma czasu i nie ma kasy, ale nie wszystko kosztuje (nordic walking, biblioteka), a im więcej ma się spraw, tym lepiej się organizuje czas. No i rozmowy sprowadzają się do narzekania na pracę, podniecania się osiągnięciami dzieci (bo to ich życiem się żyje) i kończą się ewentualnymi opowieściami o tym jak źle z polską służbą zdrowia.
Wyjechaliśmy wieczorem. Nowa Huta. Bloki, wielka płyta, ale swojsko i przyjaźnie. Troszkę zieleni, troszkę domków jednorodzinnych, różne kształty bloków i nie ma okrutnych mrówkowców, które przygnębiają swoją masowością. Mieszkanko mojej przyjaciółki i domówka na Sylwestra. Jedzonko – pyszności (zwłaszcza smakowała mi cukinia z dynią i sosem beszamelowym z piekarnika, majstersztyk), atmosfera swobodna, doskonałe wino i... Grzeczne niemowlaki. Nie doszło do chóralnego wycia, czego się obawiałam :-) A niemowlaków była trójka, z czego Józio najstarszy.

 fireworks_flickr_Vironevaeh_CC BY-SA 2.0
Rano – mycie naczyń, coca-cola na czczo i dłuuuugi prysznic, żeby odzyskać równowagę. Pierwszy dzień Nowego Roku. To może na basen? Pomaga :-)
A teraz, powoli się kończy mój urlop. Dobrze, ze przede mną szkolenie w Szczyrku, jest mi trudniej wrócić do pracy, niż po macierzyńskim – Józio jest coraz fajniejszy w kontaktach. Mały słodziak. Teraz ma zajawkę na podawanie ręki, chichra się jak opętany. No i jego gadanie w niemowlęcym slangu jest coraz bardziej urozmaicone. Nie wyobrażam sobie nie pracować, ale mieliśmy cudowne dwa tygodnie dla siebie i szkoda, że już się kończą.
Pierwsze święta Józia za nami. Pierwsze we troje. 
fireworks_flickr_Vironevaeh_CC BY-SA 2.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates