/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

sobota, 19 stycznia 2013

(Po)wolne myśli

Plany na weekend mojej mamy:
Sobota – 11:00 spotkanie w mieście z przyjaciółką, wykupienie wakacji, na które razem jadą (Teneryfa), a potem spędzenie w domu przyjaciółki reszty dnia, przeglądając w internecie (obie po kursie komputerowym dla seniorów) wycieczki fakultatywne...
Niedziela – również 11:00, msza święta, następnie spotkanie ze stałą paczką. Co niedzielę po kościele ktoś z nich organizuje kawkę z domowym ciastem u siebie w mieszkaniu, tym razem będzie to poszerzone o obiad, spotkanie jest u koleżanki, która specjalizuje się w robieniu gołąbków. Specjalizuje się koleżanka mamy, ale przy organizacji obiadu nie kiwnie palcem, wszystko zrobi jej dobrze wytresowana synowa ;-) Ale to temat na inną opowieść.
Chciałabym, aby w wieku mojej mamy, moje weekendy tak wyglądały:-)
winter_flickr_Avelino Maestas_CC BY-NC-SA 2.0

Kiedy w zeszłym tygodniu wychodziłam z lekcji angielskiego, pierwszy raz w tym sezonie zimowym mnie to naszło i wiem, że już będzie trzymać – przesyt zimą, marzenie o ciepełku i świetle. I tak ten stan nadszedł wyjątkowo późno, zwykle dopada mnie początkiem stycznia. Ale ta zima jest też wyjątkowo łaskawa i łagodna.

Wyobraź sobie, że we wtorek pierwszy raz bawiłam cudze dziecko. Wiem, że mnie wyklniesz, ale ja nie przepadam za dziećmi. Uważam, że są zależne od nas, więc dbam nawet o cudze, szanuje je i jestem miła, ale nie mam odruchów macierzyńskich i potrzeby rozczulania się nad cudzymi malcami (o te słynne "tiu tiu tiu tiu" chodzi). Po urodzeniu swojego dzidziusia, zmieniła się tylko jedna rzecz – jeszcze bardziej jestem wrażliwa na krzywdę dzieci. Ale na krzywdę – dzieci, kobiet, zwierzaków, kogokolwiek – zawsze wrażliwa byłam, teraz mam tylko jeszcze więcej empatii w sobie.
Tak więc, skutecznie do tej pory unikałam bawienia dzieci. A teraz, nie było wyboru i Zuza, córa mojej siostry została u nas (oczywiście Zuza to takie pół-swoje dziecko). Prawie dwulatka i prawie roczniak. Masakra. Józio zapatrzony jak w obrazek, a kuzynka... Co rusz go niechcący walnęła, zabawki wybrane wyrywała mu, a wciskała takie niechciane (w sumie sprytna, mała bestyjka) i mimo że go uwielbia, starała się być w centrum mojej uwagi. Momentami było super – np. jak tańczyliśmy. Dzieciaki śmiały się do łez. Albo jak jedli, Zuza już samodzielnie (od miesiąca tak ma) jadła jogurcik, Józio z pomocą mamy, ale śledził czy kuzyneczka je to samo i cały czas sprawdzał co robi. Natomiast pod koniec – byliśmy we trójkę 5 godzin – padałam na pysk. W końcu skapitulowałam i puściłam im Myszkę Miki na YouTube. Rodzice bliźniaków lub rodzeństwa z niewielką różnicą w wieku – respekt!
Dziś mam śpiączkę. Normalnie nieprzytomna chodzę. Zaczęłam dzień zdrowym, pożywnym śniadankiem – pumpernikiel, ser Bieluch, pomidor i duuużo rukoli – mając nadzieję, że to mnie obudzi, ale kiszka. Nic nie pomogło. Więc snuję się po domu i staram się mimo wszystko pożytecznie spędzić ten dzień. A mąż dziś od 7 rano remontuje nam domek, tym razem pomaga mu tata, tak więc pewnie o wiele raźniej mu się pracuje. Dlatego, na dziś to koniec, takie espresso zamiast caffe lungo w ramach naszego spotkania;-)

P.S. O Blogu Roku 2012 (pewnie zauważył link u góry strony), napiszę Ci jak przyjdzie pora, co i jak, a przede wszystkim dlaczego ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates