Opowiem
Ci dziś o Mikołajach, małym i duży.
Moja
siostra Lena zapragnęła wizyty Św. Mikołaja. Niby dla dzieci, ale
kwestią sporną jest, kto miał większą frajdę... Ciocia Ania
kupiła strój Mikołaja, spotkaliśmy się w domu teściów, Wojtek
przebrał się za Mikołaja (wyglądał cudnie, wielki brzuch, broda
zakrywająca całą twarz, płaszcz, spodnie, pas, czapa, tylko buty
go zdradzały). Ponieważ Józio dostał również niemowlęcy strój
Mikołaja, od mojej koleżanki, też go przebraliśmy, mały słodziak
robił jeszcze większą furorę niż tata. Całą fura prezentów
dla dzieci, od babć, cioć, rodziców. Tyle tylko, że dwa psiaki,
Cioci i mojej siostry, wpadły w histerię i zaczęły szczekać na
Dużego Mikołaja. No więc córcia siostry, Zuza, zaczęła płakać
i nie chciała po prezenty podejść do strasznego, brodatego
Mikołaja. Ale i tak radochy było co niemiara, a za rok jak
dzieciaczki będą bardziej świadome, będzie jej jeszcze więcej.
Nie
wykluczone zresztą, że za rok będzie o jedno maleństwo więcej.
Może właśnie o Mikołaja, bo takie imię podoba się mojej
siostrze, a po 1. brzuszek miała wydęty, po 2. cycuszki jakby
większe, po 3. Sławek, jej mąż, skakał wokół niej jeszcze
bardziej niż zwykle. Pkt. 1 zauważyła moja mama, pkt 2. zauważył
– oczywiście – mój mąż, a pkt. 3 ja. Myślę, że psycholog
miałby z nami duże pole do popisu ;-) Na razie gdybamy, jak siostra
potwierdzi dam Ci znać.
Opowiem
Ci dziś też o różnicach.
Moja
siostra Lena jest, jak już nie raz wspominałam, jak z innej planety
niż ja. W przyszłym roku obchodzimy 30 urodziny. Okrągła data to
taki pretekst, żeby troszkę się porozpuszczać, zaszaleć. Cała
rodzinka więc wie, o czym która z nas marzy.
Lena
zażyczyła sobie nowych firanek, zasłon z eleganckimi spinkami i
dopasowanych karniszy, do całego mieszkania, a do tego malowania
wszystkich ścian w mieszkaniu, tak, żeby pasowały do zasłon :-)
Malowali ostatni raz z rok temu, z tatuażami na ścianach i innymi
wtedy „modnymi” pomysłami, czas więc najwyższy ponownie
wszystko odmalować. Gwoli sprawiedliwości dodam, że jeden pokoik
przerabiają na pokój Zuzy, dziecięcy.
curtains_flickr_B_Zedan_CC BY-NC-SA 2.0
W
samym marzeniu o nowych zasłonach nie ma nic złego, pokazuje ono
tylko jaka przepaść jest między mną i siostrą. A taka przepaść
oznacza nieporozumienia i brak wspólnych tematów. To jest cudowne,
że ludzie są różni, ale przyjaźnimy się łatwiej z osobami, z
którymi wiele nas łączy. Zdaję sobie sprawę, że tak samo jak
mnie brakuje wspólnych pasji z siostrą, tak jej brakuje wspólnego
podejścia do życia ze mną.
Bo
moje marzenie jest całkiem inne... Od dawna chodził mi po głowie
Tyrol Austriacki. Miałam z nim już przelotny romans w czasie
objazdowej wycieczki po Szwajcarii, która rozpoczynała się od
zwiedzenia kilku miejsc w Austrii (Kaprun, Innsbruck), no i
oczywiście kilka razy „zaliczyłam” Wiedeń. Ale wiecznie miałam
poczucie niedosytu, zwłaszcza, że Austria jest tak blisko Polski.
Problem w tym, że dla mnie jest droga – jedzenie, autostrady,
wszystko. Co jakiś czas, kiedy planowaliśmy wycieczki
podszeptywałam Wojtkowi pomysł na Austrię, choć kiedy mnie pytał
co chcę na 30 urodziny to wstępnie myślałam o aparacie
fotograficznym, jakimś małym, sprawnym kompakcie, bo mój staruszek
jest połamany, klapka na baterie się otwiera, wygląda obskurnie i
aż głupio komuś go podać by nam zrobił zdjęcia. Jednak
wiedziałam, że z moją obsesją podróży, nic nie jest w stanie tak
podnieść mi poziomu endorfin w mózgu, jak wycieczka. No i się
zdecydowaliśmy z mężem. Przedłużymy sobie weekend majowy 2013,
pojedziemy do Längenfeld, w którym znajduje się Aqua Park z
basenami termalnymi, więc nawet jak nie będzie pogody, to będzie co
robić. Józio kocha wodę, więc też powinien być zachwycony.
Teraz musimy tylko trzymać kciuki by była dobra widoczność, bo z tym
mamy pecha - ilekroć robimy wypad na Słowację do Popradu, do
pobliskiego Aqua Parku, Tatr prawie nie widać, nie wyobrażam sobie,
żeby tak samo miały nas Alpy potraktować!
aqua dome_flickr_aqua dome_CC BY-ND 2.0
A
jeżeli będzie pogoda, to może zrobimy sobie wypad do
Niemiec, do znajdującego się stosunkowo niedaleko Längenfeld, Zamku
Ludwika Szalonego. Pierwowzoru dla zamku w Disneylandzie (gdzie z
kolei planujemy jechać w prezencie na komunię dla Józia ;-) ). Jest o
czym marzyć...
Neuschwanstein_flickr_Nite Dan - Enjoypivel_CC BY 2.0
A
Ty? Jak tam Mikołajki??? Jak tam przedświąteczna gorączka? U mnie
reisefieber zdecydowanie ją wyparło ;-)
Piękne miejsca. Aż chce się wybrać w podróż. Taki zameczek bawarski mam w planie po drodze do Szwajcarii.
OdpowiedzUsuńAch, prawda? Świat jest cudowny, a podróże to jedna z najprzyjemniejszych form uczenia się. To udanej wyprawy do Szwajcarii :-)
OdpowiedzUsuń