/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

sobota, 29 grudnia 2012

Oś czasu

Właśnie wróciłam z via Putignani w Bari. No nie dosłownie, tam mieszka adwokat, główny bohater książki, którą właśnie czytam: Gianrico Carofiglio Świadek mimo woli. Wróciłam, żeby opowiedzieć Ci o moim natręctwie myślowym.
Zgadzasz się z teorią potrzeb Piramidy Maslowa? Ja zawsze wierzyłam w nią, jednak w sposób względny – jeżeli jesteś skrajnie ubogi i głodny nie myślisz przede wszystkim o czytaniu, ale jeżeli generalnie dobrze się Ci powodzi, to nie raz z burczącym brzuchem pójdziesz do Empiku po autograf lubianego pisarza, albo zarwiesz noc na czytanie.

Jem słodkie pomarańcze, obrane, w kawałkach, przygotowane wcześniej. Piję kawę po amerykańsku, z ekspresu, czarną i myślę. Robisz sobie podsumowanie roku? Masz postanowienia na kolejny? Kiedy byłam w Warszawie na Kongresie Kadry, Bruno Rouffaer miał wykład pod tytułem Zmiany w czasie kryzysu: zarządzaj i kieruj sobą i swoją organizacją poprzez transformację i proces zmian. Sam o sobie mówi „Belgian leadership rebel”, właściwie poszłam na jego wykład bo poprzedniego dnia, wieczorem bardzo sympatycznie bawił się na bankiecie z kilkoma uczestnikami konferencji, wśród których przez chwilę się znalazłam i obiecałam mu, że posłucham jego prezentacji. Merytorycznie niewiele wniosła do mojego życia, ale ciekawie słuchało się jak po wielkim kryzysie wyciągał zwolnionych bankierów z depresji, jak wyglądały sesje, jak ludzie sobie poukładali na nowo życie (lub nie – dwóch popełniło samobójstwo, tylko dwóch). Najciekawsza była gra. Rozdał wszystkim osie czasu (kreski na kartkach papieru), z zaznaczonymi punktami co 10 lat. Od zera do setki bo bardzo prawdopodobne, że za parędziesiąt lat ludzie będą tej setki często dożywać. Na osi kazał nam zaznaczyć przełomowe momenty w życiu, które nas ukształtowały. Zastanowić się, czy były dobre, czy złe i czy mieliśmy na nie wpływ. Mieliśmy też zaznaczyć to co chcemy, żeby się jeszcze zdarzyło i mniej więcej kiedy w naszym życiu powinno to mieć miejsce. Wnioski ze ćwiczenia były takie, że większość z nas znajduje się nawet nie w połowie swojego życia i proporcjonalnie o wiele więcej czasu powinniśmy poświęcać na refleksja nad tym co będzie, niż nad tym co było.

Moim prywatnym wnioskiem z ćwiczenia było spostrzeżenie, że bardzo dużo przełomowych momentów w moim życiu, zdarzyło się w ostatnich latach i to dosłownie w odstępach zaledwie miesięcy – śmierć bliskich, ślub, narodziny synka, wyjazd na stypendium Erasmus, decyzja o zamieszkaniu w domu Mamy, pierwsza praca, zmiana pracy, przeprowadzka z Krakowa do Bielska, rezygnacja z doktoratu. Sprawy błahe i kardynalne. Większość z nich była bardzo dobra. Jestem z tych zmian zadowolona, jestem zadowolona z tego kim jestem tu i teraz, gdyby tylko pewne demony przeszłości mnie nie ścigały, gdyby tylko się remont domu skończył, gdybym tylko mogła złapać ten oddech pełną piersią... Brak mi taj bazy jaką jest bezpieczeństwo w Piramidzie Abrahama Maslowa.

cake_flickr_yvestown_CC BY-NC-ND 2.0


Była u mnie wczoraj koleżanka. Bardzo ją lubię, tylko w czasie spotkań mam takie poczucie, że coś jest nie tak. Znamy się od czasów liceum i raz na rok się spotykamy. Tego typu znajomości nazywam odświeżaniem biografii, ponieważ po takim odstępie czasu, nie zagłębia się niuansów, opowiada się o tym co się zdarzyło i basta. Koleżanka uczy polskiego w szkole i prywatnie daje korepetycje, jest w ciąży, termin porodu ma na 1 czerwca, w zeszłym roku 1 czerwca brała ślub. Jest zakochana po uszy w mężu, ale jak opowiada to dla mnie ten związek jest takim układem wzajemnych kompromisów. Kupili apartament w nowym budownictwie, ogromny, bo każdy musi mieć osobne pokoje do pracy, nie wyobrażają sobie nie mieć „swojego pokoju”. Po zastanowieniu doszłam do wniosku skąd to moje wrażenie dziwności – ona nie komentuje. Opowiada co się dzieje, ale w sumie to nie wiadomo czy to dobrze, czy źle, czy ona tak chciała, czy on, czy to na podstawie doświadczenia, czy z góry podjęli jakieś decyzje. Pewnie kwestia stylu bycia, widywania się częściej, ale po spotkaniu mam poczucie jakbym przeczytała fragment książki w środku, bez wstępu, bez zakończenia. W każdym razie mam update informacji i pozbyłam się troszkę zapasów świątecznych z lodówki ;-)
Ciekawe jakie ona miała wrażenie po spotkaniu ze mną? W sumie to fajnie byłoby mieć swój pokoik, takie moje małe ekele. Ale to pewnie stanie się dopiero na starość, jak mąż mnie z łóżka wykopie przez problemy gastryczne, zmarszczki jak u shar pei i moczącą się szczękę na szafce :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates