/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

sobota, 6 października 2012

Opisać Sirocco

Już jako dziecko pisałam pseudo powieści. Moja pierwsza, stworzona przez ośmiolatkę, jeszcze przed komunią, była (ciekawe czemu) o dwóch siostrach: Joannie i Sabinie. Dobrej i Mniej Dobrej dla uwypuklenia kontrastu. Potem zaczęłam pisywać opowiadania fantazy. Na początku studiów za to urodziła się prawdziwa powieść, pod tytułem Sirocco (gorący, suchy wiatr wiejący znad Afryki zwłaszcza w kierunku Italii). Gnioty totalne, ale przecież na gniotach też się ćwiczy warsztat??!! Badaczom nawet udało się ustalić ile dokładnie godzin ćwiczenia jest faktycznie niezbędnych do osiągnięcia mistrzostwa, jest to 10 000 godzin ćwiczeń (3 godziny dziennie przez 10 lat). Przykładowo Beatlesi odnotowali pierwszy sukces po tym jak 1200 razy grali razem, czasami po 8 godzin non stop. Mnie jeszcze zostało sporo pisania, żeby się mojej twórczości nie wstydzić. 


writing on the wall_flickr_poonomo_CC BY-NC-ND 2.0

 
Odkryłam, że mój zryw blogowy był spontaniczny i nieprzemyślany. Ale ja chyba już taka jestem, działam, a potem się dokształcam, żeby z intuicyjnie wyczutego trendu stworzyć coś profesjonalnego, albo przynajmniej minimalnie dopracowanego. Poczytałam sobie więc o prawach autorskich (tyle o ile), zapisałam się do Flickr.com oraz dowiedziałam się co w świecie blogowym jest trendy (NaTemat.pl). Dalej szukam siebie i swojej formy ekspresji (ekspansji) potrzeby pisania, ale chętnie wmieszałabym się w środowisko ;-) No i tu rodzi się problem. Problem 27 godzin potrzebnych w dobie (jest nawet taki włoski portal http://27esimaora.corriere.it/ , dziecko Corriere della Sera). Nawet ktoś mi napisał, że warto się zareklamować w środowisku, tylko, że ja nie znam środowiska, a żeby poznać, trzeba mieć magiczny czas, który dzielę między synka i resztę rodzinki, pracę i samorozwój, naukę języków obcych i pisanie. Do tego basen i lenistwo. Czasami lubię „zmarnować wieczór” przy lekkim kryminale lub śmiesznym serialu (ważne, żeby był kolorowy i z ładnymi ludźmi, jak dawka endorfin i bodziec by dbać o siebie).
Pisanie jest cały czas ze mną, każdą sytuację podświadomie ubieram w słowa, ale potem często o nich zapominam, a zmęczona nie mam weny, żeby zacząć pisać. Poza tym pisaniu sprzyja samotność, a mnie nawet teraz po prawej, na rozłożonym tapczanie turla się z boku na bok syn, a na wprost mąż składa filmiki w teledysk do swojej piosenki.
Lubię się bawić rzeczywistością. Nie mam na myśli zakłamywania faktów, ale zawsze można położyć akcent na ciekawsze fragmenty, zbudować napięcie, wciągnąć słuchacza czy czytelnika w atmosferę miejsca. Właśnie to próbuję zrobić, przede wszystkim dlatego, ze ja tak odbieram rzeczywistość. Jestem czujna na detale, mam wszystkie zmysły otwarte na doznania, no i ponad wszystko analizuje. Oczywiście nie wszystko udaje mi się ubrać w słowa. Zwłaszcza jeżeli coś przeżyję, a dopiero po dłuższym czasie mam okazję to spisać. Pozostają wtedy w głowie fakty, ogólne wrażenie, a nie doznania. A to jak się coś opisuje ma znaczenie Maya Angelou powiedziała „Ludzie zapominają, co od nas usłyszeli, i to, co im pokazaliśmy, ale nie zapomną tego, jak się dzięki nam poczuli.”
Zrobiłam mikro „coming out”. Przyznałam się dwóm osobom, kobietom, do pisania bloga. Jedną najlepiej opisuje słowo przyjaciółka, drugą mentorka. Obie inspirujące, ciekawe i liczę się z ich opiniami jak z żadnymi innymi. Dokonałam na nich małego akwizycyjnego gwałtu, prosząc, żeby przeczytały i mało tego, jak nie jest źle z tym jak opisuję mój świat, żeby komuś podesłały namiary na ten blog. Tak więc, wie już mój mąż, przeciwnik degradacji prywatnego życia w blogach (jeszcze nie czytał mojego, aż się boję), moja mama oraz dwie wspomniane panie. Szał ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates