Puściłam sobie
największe przeboje Bruce Springsteen, lubię zwłaszcza kawałek
I'm on Fire.
Mzyka leci cicho w tle, a ja czytam horror Adama Zalewskiego Białą
wiedźmę.
Józio na rozłożonej kanapie naprzeciwko mojego fotela otoczony
maskotkami ćwiczy, próbuje się podnieść do raczkowania z
brzuszka, który na razie ciąży go do dołu. Stęka niemiłosiernie
ale nie daje za wygraną. Dziś mam wolne – niania ma wychodne na
imprezę:-) Babcia spotyka się ze znajomymi z czasów młodości,
więc musiałam zostać z dzieckiem, dzięki czemu pierwszy tydzień
pracy mam krótszy i łagodniejszy. Fajnie, że przyszłaś, zaparzę
w kafetierce kawę i zjemy budyń czekoladowy.
Powrót
do pracy nie był zły. Budzi tylko wyrzuty sumienia, zwłaszcza że
poza pracą chodzę na lekcje dwóch języków obcych i basen.
Zrezygnowaliśmy z mężem z kursu tańca, a ja dodatkowo z
planowanych studiów podyplomowych dla Józia. Dziecko wychowywane
stadnie nie czuje mojego braku, ale przez wartości z prasy kobiecej
jakie tłucze się do głowy Matkom Polkom i tak mam te cholerne
wyrzuty sumienia.
A
jak pierwszy tydzień w pracy minął? Razem ze mną wróciły
jeszcze dwie babeczki z macierzyńskiego, a jedna z wychowawczego
urlopu. Rozmawiałam tylko z An, która powtarza jak mantrę „jaka
Ty jesteś zorganizowana, mnie się świat wali na głowę”. Ale
chyba nie jest tak źle jak opowiada ;-) Ponadto do mojego boksu
dołączyła Daria. Jest troszkę dziwna. Lubię oryginalnych ludzi,
ale ona jest jakby nieprawdziwa, jak troszkę jednowymiarowa postać
książki. Ma ciemne blond włosy, krótkie. Zawsze nienagannie
ubrana, zawsze na czasie z modą (wiecie, że teraz najmodniejsza
jest szminka koloru nude??!!).
Paznokcie od kosmetyczki, mieszkanie w nowym budownictwie, uwielbia
towarzystwo mężczyzn. Na pierwszej kawie, po moim powrocie z pracy
raczyła nas opowieścią, jak to nie ma mowy, żeby mieli jakieś
plany z mężem na weekend, bo ona taka jest zajęta. Sobota to dzień
prania. To cały rytuał, dobrane kolory, skarpetki w parach
rozwieszane do suszenia (w sumie też tak robię, ale nie przyszło
by mi do głowy, żeby o tym opowiadać), a prania jest mnóstwo bo
mąż ma fobie i co pięć minut zmienia koszule, które potem trzeba
prasować... A w niedzielę, to kościół, dwudaniowy obiad, musi
być zawsze świeże, z tego samego dnia jedzenie. Ktoś zapytał
nieopatrznie czy nie szkoda jej czasu – stwierdziła, że to
kwestia wartości. Jak na razie gwiazda Daria swoimi opowieściami
dominuje każdą przerwę.
open office_flickr_foox404_CC BY-NC-ND 2.0
Poza tym u mnie
spokojnie. Jak mam wolny dzień staram się więcej czytać, dla
odmiany teraz horror, o czym już Ci wspominałam. Nie jestem fanką
horrorów, bo wolę historie prawdopodobne w rzeczywistości ale ten
jest bardzo dobry. Autor wciąga nas w świat bohaterów. Ta książka
to nie tylko fabuła i akcja w otoczce dla mnie nudnych opisów
wyglądu miejsc i ludzi, ale przede wszystkim dowiadujemy się jak
się siedzi na fotelu, na werandzie jednej z głównych postaci, jaki
sposób parzenia kawy mają bohaterowie, co lubią robić i jakie
nawyki rządzą ich codziennością. To pozwala wciągnąć się w
inny świat, tu akurat, mimo polskiego autora, w świat amerykańskiej
wioski. Taka jest Biała
Wiedźma Zalewskiego.
A poza tym troszkę prasówki przeglądnęłam w Internecie. To
zresztą główny powód, dla którego założyłam konto na
Facebooku – wystarczy dać Lubię
to,
dla wybranych gazet i najciekawsze teksty pojawiają się na naszej
Stronie Głównej. Niestety niedługo ma być to ukrócone, już
coraz więcej gazet przedstawia tylko fragmenty tekstów. Moje małe
nieszczęście.
W
Polityce przeczytałam artykuł o Rosjankach z największego miasta
za kołem biegunowym, o tym jak noszenie obcasów, minimum 12 cm jest
tam przejawem wysokiego statusu społecznego. „Historia pokazuje,
że rzeczywiście noszenie wysokich obcasów było oznaką
majętności, od korkowych platform (zwanych chopins,
w XIV w.) nakładanych na buty, które w porywach
sięgały ponad 70 cm, kończąc na szpilkach tak cienkich, że można
było się na nich poruszać jedynie małymi kroczkami, przy pomocy
specjalnych kijków do utrzymania równowagi (przypadek Madame
Pompadour). Koturny chroniły przed błotem i wszelkimi
produktami ubocznymi braku kanalizacji. I tak do dziś – wyżsi
istotnie budzą respekt. Prof. Bogusław Pawłowski, badacz
atrakcyjności ciała z Uniwersytetu Wrocławskiego, utrzymuje,
że cały sekret polega na odpowiednim stosunku długości nóg do
klatki piersiowej, co oblicza się według ustalonego wskaźnika.”
Inny ciekawy fragment „ Żadna Rosjanka nie powie, że cierpi
nosząc szpilki, ale ból tutaj jest nieodzowny. Co więcej, skrajne
głosy porównują noszenie współczesnych szpilek do dawnego
krępowania stóp w Chinach. Stopa w kształcie
zwyrodniałego kwiatu lotosu czy też w zabójczym louboutinie
jest przedłużeniem nogi, optycznie się zmniejsza, z czasem
deformuje, do tego powoduje wolniejszy i bardziej dystyngowany
chód, wymuszający na kobiecie zmianę pozycji, gdzie w wypiętych
pośladkach i wklęsłych„ (Więcej
pod adresem
http://www.polityka.pl/swiat/obyczaje/1530513,1,rosjanki-za-kolem-podbiegunowym-kochaja-wysokie-obcasy.read#ixzz28415gRYI).
Drugi
art. jaki przeczytałam, to niestety tylko udostępniony fragment
przez Gazetę. Dotyczył wpływu jaki ma na organizm kobiet DNA
synów, zwłaszcza opisywano niwelowanie przez ten fakt ryzyka
choroby Alzheimera: „Kobiety, które są w ciąży z chłopcami,
zatrzymują część ich materiału genetycznego. Synowskie DNA
rozsiewa się nawet do matczynych mózgów - dowiedli naukowcy z USA
(Więcej...
http://wyborcza.pl/1,75476,12582227,Syn_na_zawsze_w_glowie_matki.html?utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza&utm_source=facebook.com#ixzz2849BrVEE).
A
za oknem halny. Zaskakująco ciepłe powietrze smaga po twarzy.
Atmosfera gęstnieje jak przed burzą, napięcie czuć w powietrzu.
Tu na południu Polski, zwłaszcza jesienią wiatr rządzi. Jak byłam
dzieckiem uwielbiałam go, a teraz boję się zniszczeń jakie może
spowodować. Zawsze oznacza drastyczną zmianę pogody i dobrze się komponuje z muzyką Springsteena...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz