Dziś
o poranku świat zszedł na psy. Najpierw zobaczyłam za oknem wielką
szarość, a potem włączyłam internet, żeby się załamać.
Poczytałam sobie troszkę o komercji, niby nic wielkiego, w końcu
nie od dziś wiadomo, że kapitalizm to nie Matka Teresa z Kalkuty,
ale jednak zabolało.
Jest
taki serial – Plotkara, ba nawet oglądnęłam sobie w życiu
jakieś pół odcinka, żeby zobaczyć główną bohaterkę graną
przez Blake Lively, osobę która moim zdaniem teraz bardzo wpływa
na styl nastolatków. Już po fragmencie jednego odcinka można było
się dowiedzieć, że opowiada o śmietance towarzyskiej Nowego
Jorku, niebotycznie bogate dzieciaczki z collage, które żyją
sztucznie wykreowaną hierarchią w swoim środowisku. Reszta świata
to szare tło. Tytułowa plotkara to jedna z nich, anonimowo
obgadująca ich na blogu. A teraz na Podbesidziu
(http://elita-bielsko.blogspot.com/) powstała kopia serialu, z
domieszką lokalnego folkloru i na poziomie lokalnym, ale zawsze dla
nas niewyobrażalnym (kiedy tata kupi ci Ipod 5? kiedy jaguara
zmienisz na lepsze auto? kiedy z mamą pojedziesz do jej apartamentu
w Beverlly Hills?). A do tego to co dzieciaki lubią najbardziej – o
lizaniu i imprezach z używkami. Żadne odkrycie Ameryki,
ale że autorka leci po nazwiskach to już nawet prasa zainteresowała
się tematem. Ludzie mają płyciznę w mózgu, że przykro patrzeć.
blake lively_flickr_jerine_CC BY 2.0
Dla
dobicia mojego poczucia istnienia sensu we wszechświecie trafiłam
na artykuł o sprzedawaniu dziewictwa. Żadna nowina, tylko, ze
teraz jest to na potrzeby filmu dokumentalnego
http://wyborcza.pl/1,75477,12741830,Dziewictwo_sprzedane_online__teraz_seks_w_samolocie_.html?utm_source=HP&utm_campaign=wyborcza&utm_content=cukierek1&utm_medium=AutopromoHP
Widzisz, a nie grzmisz?
Józio
dalej udaje większego smarkacza niż jest – bidulinie leje się z
noska katar, więc projekt basen w zawieszeniu. Teraz jeszcze pogoda
pokrzyżowała plany spacerowe, więc życie też nie oferuje
fajerwerków malcowi.
Moje
sobotnie myślenie o Krakowie musiało wpłynąć na podświadomość
Wojtka, bo mąż sam w niedzielę zaproponował wypad do Krakowa.
Powłóczyliśmy się po rynku, koło zamku, zjedliśmy naleśniki i
usiedliśmy sobie tradycyjnie w Wedlu na czekoladzie. Ku naszemu
zaskoczeniu nie było tam ani pomieszczenia dla inwalidów, czy mam z
dzieckiem, nawet nie było przewijaka, więc Józia przebieraliśmy
„w powietrzu” w koedukacyjnej części toalety. W mieście było cudownie,
pogoda, atmosfera wszystko co niezbędne żeby wypad był udany.
Wojtek część drogi niósł Józia na barana. Malec robił furorę
zwłaszcza wśród studentek z wymian zagranicznych. I tata, i syn
byli zachwyceni. Dziecko z radość, że tyle się wkoło dzieje,
dostawało oczopląsu. Chyba tą wycieczką pożegnaliśmy piękne
babie lato...
A
wczoraj, już bez potomka wybraliśmy się na koncert Beaty
Przybytek. Było super, muzyka chyba każdemu odpowiadającą – z
nowej płyty I'm Gonna Rock You. Dostaliśmy wejściówki, bo
Wojtek brał kiedyś lekcje wokalu u piosenkarki i ma kontakty z jej
otoczeniem.
To
co? Może, jak w dzieciństwie napijemy się kakao na podniesienie
poziomu endorfin, co przy takiej pogodzie wydaje się niezbędne do
życia, a teraz Ty mi opowiesz co u Ciebie słychać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz