Kasia powiedziała mi, że jest na
zielonym przedszkolu 9 raz. Jeździ dwa razy w roku, w maju i we
wrześniu. Pierwszy raz była z mężem, 8 razy z babcią i kolejny
wyjazd, w najbliższym wrześniu, też będzie z babcią. Bo mąż
uznał to miejsce za tragiczne – warunki hoteliku kolonijne
(naprawdę czysto, ale nawet lampki przy łóżku nie zaznasz),
materace w łóżkach nowe ale (sic!) nierozpakowane z folii, więc
przy każdym poruszeniu szeleszczą, a pościel zjeżdża, jednak
najgorszym elementem jest położenie, ze złej strony Kołobrzegu.
Zła strona Kołobrzegu to w linii prostej 500 metrów do latarni i
serca kurortu, ale przez port nie prowadzi żadne przejście, trzeba
go obejść. My z trzylatkiem, dzielnym piechurem szłyśmy 50 minut.
Żaden problem, gorsza rzecz, że idzie się bardzo brzydko, koło
ruchliwej ulicy z daleka mijając, ledwo widoczne, najpierw port
rybacki, potem Marine z jachtami, a potem port wojskowy. Powrót był
już trudniejszy – po spacerach na deptaku, bieganiu po plaży,
kolejne 50 minut na nogach i dziecko padało na pyszczek po powrocie,
zbyt zmęczone nawet żeby zasnąć.
Port rybacki, ulubiona rzeźba Józka, witał się z tą parą rybaków prawie codziennie.
To nie są warunki dla męża
Kasi, który latem jeździ z nimi do Turcji na all inclusive. I jak
wszystkie argumenty męża Kasi również do mnie trafiają, tak
dajcie mi 5 minut, a jestem spakowana i wracam do Kołobrzegu.
Po pierwsze cena wyprawy była
całkowicie adekwatna do warunków, a po drugie to cudowna odmiana od
codzienności, przygoda i relaks. I o ile sama uwielbiam luksusowe
hotele ze zjeżdżalniami, kawiarniami na tarasach z widokiem na
morze, tak fajnie mieć swoje miejsce na ziemi, do którego chce się
wracać. Piękne plaże, dużo zieleni, słychać wszędzie szum
morza bo o tej porze roku w kurortach jest cisza, nie ma tłumów.
Wiosna, wiosna, wiosna ach to ty...
Takie miejsce może mieć skromne
warunki, bo to już będą drugie wakacje i budżet jest równie
skromny. Bo jak się wraca, to wie się czego się spodziewać i
można adekwatnie się spakować i nastawić (mimo pory roku polecam
kurtkę zimową i gumiaki). Dla mojej rodzinki był to pensjonat w
Zakopane – na tydzień, na początku września zawsze tam jeździli.
Cały zajmowali nasi znajomi, więc w dzień po tym jak każdy
zdobywał osobno szczyty, wedle swoich możliwości, wieczorem
spotykali się na wspólnym piwku, duszonkach, grze w brydża.
Kołobrzeg to też cudowne zachody słońca [do morza] dla romantyków, tu zdjęcie ze spaceru, tuż przed.
Nasz hotelik w Kołobrzegu również
zajmowali znający się ludzi – prawie wszyscy wracają tam. Żeby
było zabawniej wracają nawet same babcie dzieci, które już
wyrosły z przedszkola i nie chcą z nimi jechać. To są
rekordzistki, które już nasty raz witają wiosnę i jesień nad
morzem.
A pogoda? Wszyscy pytali mnie o
pogodę, zresztą dla mnie ona była jedyną obawą przed wyjazdem.
Wiadomo – innej pogody spodziewasz się latem (chcesz patelni), a
innej wiosną (słonka, względnego ciepełka, tak żeby dało się
spacerować). Kiepski miałyśmy pierwszy dzień – szaro, buro,
niby bez deszczu, ale żadna przyjemność. Natomiast od drugiego
dnia codziennie świeciło słońce. Czasami kompletnie bezwietrznie,
a czasami z wiatrem ale na tyle słabym, że śmiało siedzieliśmy
na plaży, tylko że w czapkach. Pierwsza połowa pobytu była
słoneczna, ale dość chłodna, a w drugiej, bywały dni, że latem
nie byłoby cieplej. W drugiej też dwa razy padał nam deszcz –
budzimy się: leje, szare niebo bez jednego przebłysku błękitu. Do
11:00 niebo robiło się lazurowe i to właśnie były dwa
najcieplejsze dni w naszym pobycie.
Dziś dorsz czy sandacz? Polecam rybki w Ale Ryba
A wieczorem, kiedy po pełnym atrakcji dniu, dzieci szybko i mocno zapadają w sen...
Super wakacje. I fajnie, że z pogodą Wam się udało :)
OdpowiedzUsuńPolecam, zwłaszcza z dzieciatymi przyjaciółkami, taki wyjazd ;-)
Usuń