/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

czwartek, 29 października 2015

O Azji, Ameryce i domku na Podbeskidziu z godziną wstecz




Co widzę po przebudzeniu... 
Uwielbiam oglądać zdjęcia okien z widokiem. Jakoś mnie nastrajają nostalgicznie.
To połączenie ogniska domowego z perspektywą przestrzeni ma magię.


Absolutnie nie spodziewałam się, że w tym roku będzie jeszcze okazja na herbatkę na tarasie. Zakutana w szal i sweter, grzałam się w promieniach delikatnego, jesiennego słonka. Taką jesień to ja lubię!
Aż miło się wstaje, kiedy promienie słoneczne wdzierają się do domu. A wstaje się wcześnie, bo moje dzieci jakoś nie chcą przestawić sobie zegarka. I jak pobudki były około 8 to teraz są około 7, a jak tata zbudzi wychodząc do pracy to nawet o 6:00. Uważam, że dawno minęły czasy logicznego uzasadnienia zmiany czasu z letniego na zimowy. Powinniśmy pozostać w czasie letnim i basta!
Jedyne co mnie pociesza to, to że są regiony świata o wiele bardziej rozkręcone w przestawianiu zegarków. W USA co kawałek (no dobra, co stan) jest inna strefa czasowa. Kiedy podróżowaliśmy tam, wiedzieliśmy o tym, ale jakoś sobie nie doczytaliśmy, że mają jeszcze czas nizinny i górski. Kiedy spaliśmy w hotelu koło Wielkiego Kanionu Kolorado postanowiliśmy obejrzeć wschód słońca (nigdy więcej, wolę zachody). Wstajemy, a tu ciemno jak w... sami wiecie. Totalnie ciemno. Zadzwoniliśmy do recepcji i okazało się, że mamy jeszcze godzinę snu do wschodu słońca. Nie zdążyliśmy powiadomić przyjaciół, którzy chwilę później zapukali do naszego pokoju hotelowego w pełnym rynsztunku gotowych na zwiedzanie turystów.
Było to piękne, mroźne i senne doświadczenie. Większość Amerykanów, przyszła oglądać wschód słońca nad Grand Canyon w piżamach, owiniętych śpiworami. Luzik ;-)



 Nieśmiało, nawet góry się załapały na zdjęciu ;-)









Lubicie Pişmaniye? Herbatka podana nie po turecku, ale deser jak najbardziej z Azji Mniejszej. 


A o tej Azji to się napisałam... Żeby byś zgodnym z tytułem posta, dodam jeszcze jedno wspomnienie z wakacji w Turcji, którą objechałam wkoło - kiedy w okolicy Kapadocji podano nam do skosztowania deser Pismaniye (smaczniejsza wata cukrowa, bywa smakowa, trochę podobna do chałwy) pilot wycieczek próbował oczywiście wkręcić zagubionym turystom, że to moczona w cukrze owcza wełna. Niektórzy nawet po wyjaśnieniu, że to żart, nie skosztowali.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates