Józia "tunel czasu", dla nas - winogrona na sok / wino / dokarmianie kosów...
Kiedyś
pasowało mi wielkie miasto, małe mieszkanko byleby w centrum.
Żałowałam, że u nas nie ma tarasów przy mieszkaniach, takich jak
we Włoszech, ale cóż? Ile w końcu czasu spędza się w domu?
Teraz przewartościowały mi się priorytety mieszkaniowe :-) Nie mam
poczucia, że się zestarzałam, nadal lubię jak się dużo dzieje i
bardzo często (zwykle) jest tak, że do domu wracamy jak do sypialni
– na samą noc, ale lubię też pobyć sobie w naszym domu.
nasze rybki o wiecznie pustych brzuszkach
No i
jest nas więcej. Mieszkanie w bloku zrobiło się klaustrofobiczne –
z każdego kąta zionęła zabawka lub sprzęt dla Józka bo na nic
nie było miejsca. Brakowało zieleni. Teraz mamy nasz magiczny
ogród, zaniedbany – w grafiku po pilnych remontach na ogród czas
przewiduję... hym, w sezonie wiosennym za 2 lata – ale zawsze,
nasz. Zaprasza na kawę o poranku w piżamie i z szopą na głowie,
na zabawy Józka, który do domu to by już nie wracał przy ładnej
pogodzie. Nasze miejsce na ziemi. Tu i teraz, nie pomiędzy.
nasze ekele
Ciągle
czegoś brakuje – w sypialniach dalej straszą żarówki na kablu
zamiast lamp, taras czy schody czekają na kafelki, a łazienka
wiecznie sprawia problemy, ale jesteśmy u siebie :-) Wczoraj z
Józkiem piekliśmy muffinki z boczkiem i szczypiorkiem oraz na
słodko z białą czekoladą. W doku pachnie sosnami zza okna i
naszymi wypiekami. Panuje błoga cisza raz na czas przerwana przez
ptaka, pszczołę lub naszego psiaka. Jeszcze nie opanowałam sztuki
wyciszania się – siadam i zalewa mnie tysiąc myśli co jeszcze
trzeba zrobić. Ale uczę się odpoczywać. No i jest minus –
więcej do sprzątania, więcej do ogrzania zimą i więcej do psucia
się. Ale to jednak całkiem inna jakość życia, bliżej natury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz