/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

poniedziałek, 14 lipca 2014

Gap year

PKP nie przestanie mnie zadziwiać. Nie mówię tu o spóźnieniu pociągu BOLKO Interregio o przeszło godzinę na trasie Katowice – Lublin, czy tym, że w Radomiu wsiadł do naszego przedziału pijak. Konduktor go wyprowadził, ale odorek sików, potu i Bóg wie czego towarzyszył nam (i 2 przedziały przed i za) całą drogę. Mówię o tyglu kulturowym. Na prawo urocza parka – zwróciłam na nich uwagę, bo po wejściu do pociągu przetarli sobie buty chusteczkami. Na przemian grali w wersję szachów dla podróżnych i czytali książki, a przed każdym posiłkiem myli ręce żelem do mycia rąk bez wody. Oboje w kapeluszach, taki styl na udawany luz z Australii. Miły dla oka. A za mną... Dwóch pijaczków, co do „swoich freli” dzwonili, było to znacznie lepsze niż jak one dzwoniły, rozlegał się wtedy włączony na maksa dzwonek Colo Terorita, który budził wszystko co żywe i martwe. Popijali piwko, cieszyli się ze swoich niewybrednych żartów, gadali, gadali, gadali - miks godania z wulgaryzmami - prawie 6 godzin z podziałem na dwóch chłopa.
 Mocca w Trybunalskiej
 Ten wyjazd do mojej szkoły generatywnego rozwoju był wyjątkowy – ostatni przed długą przerwą. Może roczną? Szkołę będę kontynuowała jak nam się urodzi i troszkę odchowa dzidziuś, bo właśnie jestem w 22 tygodniu ciąży :-) :-) :-) (dlatego jak widzicie na zdjęciach z Warszawy, w poście sprzed tygodnia, obok drinka moja lemoniadka z miętą, hlip hlip).
Widok na deszcz z mojego okna w hoteliku
Ale mi będzie brakować mojej grupy! Wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju 11-stka – a z niesamowitymi trenerami to szalona 13-tka - już za nimi tęsknię:-( Za Lublinem też, chociaż jak zwykle było załamanie pogody na miejscu – chmury i deszcz, ale doszliśmy już do takiego etapu, że wszyscy mieliśmy z tego ubaw. No bo ile można narzekać na pogodę jak dzień przed naszym przyjazdem świeciło słonko (do czasu, kiedy właściwie byłam w pociągu), a od poniedziałku ponownie zapowiadali upały?
 Halo! Słyszeli o ciszy nocnej w centrum miasta???
Spałam w Domu Na Podwalu, na prawo pokoje, na lewo pokoje, a za zakrętem kościół. To dawny dom rekolekcyjny, ściany z historią. Stopnie schodów wydeptane przeszłością. Czysto, w łazienkach nowocześnie i drogo (umywalki Roca), a jedzonko... pychotka. Tylko piątek zaskoczył mnie skromnością, musiałam sobie przypomnieć o zwyczaju postu ;-) Muszę jeszcze dodać i hotelik pochwalić, że mają szczelne okna bo pod zamkiem, za zakrętem, co noc były koncerty, prawie się na Lublin obraziłam, kończyły się każdego dnia o 1 w nocy.
W ramach turystyki kulinarnej, tym razem odwiedziłam trzy godne polecenia miejsca – pierwsze, Trybunalska z najlepszą kawą latte na świecie, drugie, klimatyczne, U Szewca na mój pożegnalny wieczór z ekipą, a trzecie z przygodą restauracja Szeroka - przepyszne jedzenie, a obsługa... Kelnerka nakrzyczała na nas! Wchodzimy, siadamy – stoły z przygotowanymi sztućcami w całej sali. Obok każdego miejsca szklanka z wodą (jak się później okazało, kompotem). Siadamy i pytamy czy możemy tu usiąść bo nie jesteśmy z żadnej grupy zorganizowanej. Odpowiedź, że jasne. Jak się zorientowaliśmy, że to kompot, to ktoś z naszej ekipy nawet zapytał, czy na pewno możemy tu siedzieć, bo pierwszy raz się spotykamy z gratisowym kompocikiem, że to miłe. Czekaliśmy coś długo na kartę z menu i dopiero jak się o nie upomnieliśmy, do Pani dotarło... My nie żartujemy, to nie ironia – nie jesteśmy z TEJ zorganizowanej grupy z rezerwacją! Więc się wkurwiła, że jej tego nie powiedzieliśmy, a ona już kazała zupę podgrzać! Nie wiem czemu właściwie nie wyszliśmy, tylko niemile widziani przesiedliśmy się do salki obok. Dla jedzonka i tej zorganizowanej grupy – jacyś muzycy, grali na stołach, śmiali się jak szaleni – warto było ;-)


 Tarta z ratatouille i pesto verde w Szerokiej
 Na zakończenie tego intensywnego etapu życia miałam w planie kupić sobie symboliczną bransoletkę z Lilou. Ale te co mi się podobały to były za drogie, a reszta, no nie zaiskrzyło między nami, więc kupiłam... książkę Agnieszki Graff Matka Polka Feministka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates