Nowy
Rok przywitaliśmy w Korbielowie. Górski potok, betonowa droga przed
szlakiem zorana na biało kijkami, świeże, czyste powietrze (no nie
do końca, wiadomo czym górale palą w piecu) i ekscentryczny miś,
ogromna maskotka siedząca na budzie pięknego goldena pilnującego
leśniczówki. Kto nie był, niech żałuje.
2014
może być przełomowy – jest realna szansa przeprowadzki. Aż mnie
nosi. Nie mogę się doczekać. Musimy w 1/3 pomieszczeń zrobić
gładzie, położyć kafelki (są już w WC), pomalować ściany,
położyć podłogi, zamontować drzwi (to przez firmę zewnętrzną
jako jedyne planujemy zrobić), wnieść meble, wszystko wypucować i
tyle;-) Drobnostka. Możemy się wprowadzać i... przejść do
dalszych prac jak naprawa wiaty garażowej, sprzątanie gruzowiska za
domem, gdzie się zrobił gigantyczny remontowy śmietnik, układanie
kafelek na tarasie itp. itd. Życie jest piękne:-)
Oglądaliśmy
dziś debilną amerykańską komedię, była mi potrzebna do
odprężenia. Była tam scena, w której
główni bohaterowie pili absynt. Przypomniał mi się krakowski
Kazimierz. Nonszalancja chwili, intelektualne rozmowy – w Krakowie
wszyscy, choćby na siłę i do bólu prowadzą intelektualne rozmowy
po pijaku, kiedyś mnie to drażniło, teraz tęsknię. To
fantastycznie pobudzało do doczytywania, dopytywania, „dorozwijana”
się :-) Uwielbiałam poznawanie nowych ludzi, szum lokali w
śródmieściu.
Ten
weekend w Katowicach spędzam. Zjazd na uczelni. Obowiązkowa kawa w
Starbucks Coffee, obowiązkowy kryminał do pociągu, obowiązkowe
spotkanie z „moimi dziewczynami” (w grupie mamy same babeczki).
Oj będzie mi brakowało tego. Jeszcze tylko do kwietnia.
e nie, my tu tak tylko udajemy te intelektualne rozmowy, żeby wizerunek miasta nie ucierpiał - a tak naprawdę gadamy o Wiśle, Cracovii i tym, kto z którym lokalnym artystą spał ;)
OdpowiedzUsuńWell.. I tak Was lubię ;-)
OdpowiedzUsuń