/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

poniedziałek, 11 listopada 2013

Wsiąść do pociągu...

Tym razem będzie troszkę inaczej o moim zjeździe w Szkole Coachów, zwłaszcza, że tematyka dotyczyła metodologii pracy. Niezbyt wdzięczny temat. 
Tym razem będzie od strony PKP. Do Katowic, na uczelnię dojeżdżam pociągami, które uwielbiam bo kojarzą mi się z wakacjami w dzieciństwie, a poza tym mogę w nich czytać (o ironio losu, osoba, która kocha podróże jak ja ma chorobę lokomocyną, więc w samochodzie czy autokarze nie mogę przeczytać nawet smsa, żeby nie zrobiło mi się niedobrze).

Wolę składy otwarte, niż z przedziałami – nie jest się skazanym na bliski kontakt, w zamkniętej klitce, z różnej jakości towarzystwem. Mam swoje ulubione stacje – Goczałkowice Zdrój, stacja między dwoma jeziorami, jakby na moście z torów. Rankiem spowita mgłą, popołudniu ukazująca najpiękniejszą stronę wszystkich pór roku. Łabędzie, alejka ze starymi drzewami. Nostalgię budzi stary budynek dworcowy, mógłby być piękny, a zdewastowany, z ogromnym bilbordem czeka na kupca.
Od tej soboty mam także stacją budzącą negatywne emocje. Tychy. Wracam wieczorem z Katowic do Bielska. Pociąg podjeżdżając na stację przejechał przez coś. Pomyślałam „Boże, żeby to nie był człowiek, czy zwierzaczek”, patrzę na sąsiadów, ani powieka im nie drgnęła, myślę więc „Głupia jesteś, pewnie gałąź, typowe odczucie, znane tym ludziom, którzy częściej pociągami jeżdżą”. A na stacji stoimy, stoimy, stoimy około 30 minut. Poszła plotka, że pociąg się zepsuł, naglę konduktor mówi przez megafon, że potrąciliśmy człowieka i nie wiadomo, kiedy i czy pojedziemy. Aż mnie ścisnęło w żołądku, myślę biedny człowiek, szybka modlitwa, żeby wszystko było dobrze z nim. A wokół mnie... Wściekłość ludzi, że się śpieszą, że niektórzy do pracy, że autokary powinni podstawić...

Homo homini lupus est. Thomas Hobbes
Potem jakaś parka, wcześniej obcych sobie ludzi, którzy niesamowicie dobrze odnaleźli się w tej sytuacji, poszła do konduktora zapytać o transport zastępczy. Siedzieli w drugiej części wagonu, ale wszystko opowiadali tak głośno, żeby każdy słyszał. Dowiedzieli się ponoć, że mężczyzna wtargnął na przejście na torach zaraz przed stacją, że zginął i czekamy na prokuraturę, więc pociąg nie pojedzie. A potem opowiadali o prawach fizyki przy samochodowych wypadkach, o polskim więziennictwie, o samobójcach w statystykach (bo kto wie)... Woda na młyn.
Zadzwoniłam po męża, powiedział, że po mnie przyjedzie. Zresztą większość ludzi tak zrobiła bo nawet chciałam powiedzieć, że mamy dwa wolne miejsca w samochodzie ale wszyscy wokół mnie byli poumawiani na transport. Wychodząc – a właściwie szukając drogi wyjścia z dworca, który się remontuje i jest zamknięty – wpadłam na szlochającą spazmatycznie kobietę. Mogę się tylko domyślać, że bliską potrąconemu mężczyźnie. Znam tę rozpacz aż za dobrze.


Na następny dzień miałam okazję porozmawiać z ciekawą osobą, prowadzącą nasze zajęcia w szkole. Psychologiem, terapeutką, ona pracuje z umierającymi w szpitalu, jej mąż jest GOPRowcem, a najlepsza przyjaciółka, też psycholog... Pracuje z maszynistami, z ich traumą po zabiciu człowieka na torach. Mówi, że nie wyobrażamy sobie jak to silny szok dla nich i poczucie bezradności, nie wyobrażamy sobie jak dużo ich ma takie doświadczenia...
Powiedziała mi też, że reakcja ludzi była typowa. Niedopuszczenie do siebie myśli o śmierci, o tym jak życie każdego z nas jest ulotne. To pomaga. Ale czy jest godne?


P.S. A przy okazji czytam właśnie kryminał historyczny o Złotym Pociągu, ukrytym przez Nazistów w Austrii, z łupami wojennymi. Czarne Słońce, James Twining
 Jeden z nowych, świątecznych smaków kawy z syropem, muffinka double chocolate, dobra książka, można czekać na pociąg...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates