Ja
do męża, sms: "Prosto po szkoleniu w piątek,
chciałabym pojechać na spotkanie do hotelu, na które dostałam
zaproszenie, żeby
sprawdzić kontrahenta jak na takich eventach pracują.
Nie masz nic przeciwko?"
Mój
mąż dopytał co, i jak, i o czym, napisałam mu tyle ile sama wiem -
temat: w damskim gronie, na zaproszeniu dynia, że wśród
ciekawostek wieczoru dobre jedzonko i trochę magii (dosłownie).
Sms
od męża: "Czyli spotkanie
feministycznych czarownic
? To ja nie wiem."
No
to idę. Z koleżanką ;-)
November_flickr_gobucks2_CC BY-NC-SA 2.0
Z
pracy do domu mogę jechać na 4 sposoby. Jedna droga prowadzi przez
lotnisko. Uwielbiam ją i najczęściej wybieram. Tak też zrobiłam dziś.
W
szybę uderzał zimny wiatr, przypominający, że w Szczyrku spadł
śnieg (a to tak blisko od nas). Na lotnisku chłopaki puszczały
latawce, takie dla dużych chłopców, akrobacyjne, komorowe. Dziewczyna promenadą jedzie na białym koniu. Ktoś wyprowadza parkę biszkoptowych goldenów.
Surowe niebo, osty zarys ciemnych gór, pojedyncze, bezlistne drzewa i ta przestrzeń... Szybki
reset od pracy. Uwielbiam to.
A
w radio przyjemny męski głos: Szwedzi sprawdzają filmy,
czy są wolne od stereotypów na temat płci. Jak jest w nich scena,
w której dwie kobiety rozmawiają ze sobą, o czymś innym niż
mężczyźni, to film przechodzi test
Bechdel. Wszystkie części Harrego Pottera nie przeszły testu... Sama bym
takiego wskaźnika nie wymyśliła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz