Andrzejkowy
weekend. Wieczór spędzamy ze znajomymi na kręglach. Dziecko na
wygnaniu, śpi u dziadków (co też oznacza dla niego rozpuszczanie i
zabawę). Wyjście ze znajomymi to taka trochę randka z moim mężem
bo jestem teraz słomianą wdową – mąż wziął urlop na remont i
mieszka u mojej mamy, żeby od rana sprawnie kleić kafelki, układać
podłogę i zrobić pomiary do ostatecznego zamówienia drzwi. Sama
„przyjemność” taki urlop, naprawdę mu współczuję i jestem
dumna, że to taka złota rączka. Myślę, że jest realna szansa
przeprowadzki na wiosnę do naszego nowego-starego domku :-)
Miałam
Wam napisać o tym, że zapisuję się do Klubu mówców –
Toastmasters, który powstaje w Bielsku (a bo mam za dużo czasu
między załatwieniami przy remoncie, opieką nad dzieckiem, pracą,
kursem angielskiego, włoskiego, szkołą Coachów i blogiem;-) oraz
o ostatnim szkoleniu z NLP. Ciągle to odkładam bo wracamy do domu
późną nocą po wszystkich „pilnych-sprawach-do-załatwienia”.
Szkolenie
było genialne, tematyka NLP, tym razem m.in. o pytaniach / podejściu
chunk up, chunk down i chunk lateral.
A miejsce do tego idealne... Salka z widokiem na promenadę wzdłuż
Wisły w Ustroniu. Widok typu trzy white terriers w różowych,
futerkowych wdziankach prowadzonych przez ich panią na spacer –
nie do zastąpienia. Zresztą mój pokój w hotelu, też miał widok
na rzekę (generalnie te moje szkolenia są dwudniowe, więc nocleg
między nimi mam zapewniony w hotelu, co oznacza zwykle, że
wieczorem byczę się w SPA, choć tym razem w hotelu Olympic zamiast kompleksu SPA były kręgle –
integracyjne fantastyczne, a dzięki temu dziś nie drugi, a trzeci
raz w życiu będę w to grała).
P.S.
Da się grać w kręgle w szpilkach, nie wolno tylko robić rozbiegu
:-) :-) :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz