Dla
mnie rok 2015 się skończył. Przyłapałam się na robieniu
podsumowań roku, na planach na kolejny. W sumie trudno się dziwić,
90% tego roku spędziłam na urlopie rodzicielskim. W całkiem
innej rzeczywistości. Będę za nią tęsknić, ale też dzięki
temu że była ona odmianą od mojej typowej codzienności. Nie
chciałabym być „panią domu/kurą domową” na stałe. Jakbym
wygrała w totolotka, w którego nie gram i tak chciałabym pracować.
Najbardziej
będę tęsknić za leniwymi porankami, za kawką jeszcze w piżamie
(i jak pogoda pozwala, w ogrodzie pitą), za córeczką, która budzi
mnie nienachalnie opowiadając coś co rano w swoim łóżeczku
(znowu wróciła do zwyczaju wstawania po 8, który chwilowo
zaburzyła zmiana czasu na zimowy).
Ostatnio
mms-em moja najlepsza przyjaciółka podesłała mi zdjęcie stołu z
podpisem „moje miejsce porannej kawy”. Jest właśnie po remoncie
w kolorze zielonym (uwielbia). Koleżanka pracuje jako freelancer,
więc poranki spędza z dzieciakami. I wtedy pomyślałam, że każdy
z nas oswaja inną przestrzeń na poranną kawę, taką pitą w
międzyczasie, kiedy robi się śniadanie, ubiera dzieciaki, i siebie
doprowadza do ładu. Inne miejsce jest na kawę ze znajomymi, taką
uroczystą, czasami z czymś słodkim dla rozkoszy podniebienia. W
innym miejscu z kolei pita jest herbata, do której ja lubię czytać
książkę. U mnie to fotel bujany lub... łóżko. Tak wiem, są
weekendy, są wieczory, ale będę tęskniła. Najbardziej za leniwą
poranną kawą i długimi, codziennymi spacerami z córą i
labradorką.
Za
to chętnie pożegnam codzienne robienie obiadków (no bo niby ja
jestem w domu, a mąż pracuje, więc kiedy chłopaki wracają z
pracy i przedszkola, czeka na nich gotowe jedzenie). Mam nadzieję,
że wrócimy do partnerstwa w tej kwestii, zwłaszcza że oboje nie
lubimy codziennego gotowania. Choć według badań, to nie małżeństwo
ale właśnie pojawienie się dzieci najbardziej zaburza równy
podział obowiązków domowych, zwłaszcza w kwestii gotowania i
prania (trochę lepiej ze sprzątaniem czy dbaniem o ogród). We will
see...
Moje miejsce picia porannej kawy, jadalnia, do której przylega otwarta kuchnia.
Dwa tygodnie później - to ja chwilę temu ponad rok nie pracowałam zawodowo? To się wydaje 100 lat temu, w innej galaktyce... Tak to jest, jak się z czegoś co jest odmianą wraca do rutyny. Mój GAPYEARE z całkiem niemałą liczbą miejsc odwiedzonych:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz