Eva
Mendes ogłosiła niedawno podstawę swojej filozofii udanego
pożycia małżeńskiego – jej zdaniem spodnie dresowe są
przyczyną połowy rozwodów w Ameryce. Twierdzi, że ona w domu
ubiera luźne sukienki, które są równie wygodne, a do tego seksi.
No w ciepłej Kalifornii taka deklaracja wydaje się całkiem
przyjemna do realizacji, choć oczywiście niecni paparazzi już
wygrzebali zdjęcia Evy w dresie. A Wy co nosicie „po domu”?
źródło: http://www.usatoday.com/story/life/people/2014/09/16/ryan-gosling-eva-mendes-baby-girl/15719715/
Ja jestem właśnie po zakupie nowego zestawu „podomek”. Zawsze są to dwa zestawy, noszone zamiennie, aż się "spiorą". Staram się, żeby spodnie nie były ewidentnymi dresami, a strój był na cebulkę, bo jestem zmarzluchem. Oczywiście mój małżonek, jak przystało na troglodytę, widziałby mnie tylko w spódniczkach, więc każda inna opcja go rozczarowuje. No cóż, będzie musiał poczekać na nocną wersję stroju, żeby poczuć się lepiej ;-)
Och, nie wiedziałam, że Ryan się rozmnożył...I to z taką filozofką.
OdpowiedzUsuńMnie sukienki nie wchodzą na trzy swetry, ale próbować nie zaszkodzi.
ps.Tytuł posta mnie urzekł. w tym słowie jest staropolska moc ;)
Cha! Racja. Zapomniałam napisać o najważniejszym aspekcie podomki - ma być ciepła! :-) :-) :-)
Usuń