U
nas dziś Mała Szwecja. Słonecznie, mroźno, w domowych pieleszach czytam teraz kolejny
mikołajowy prezent: szwedzka pisarka kryminałów Camilla Lackberg i
jej Księżniczka
z Lodu
towarzyszy mi na przemian z Wysokimi Obcasami, dodatkiem Wyborczej
(polecam zeszłotygodniowy artykuł o manekinach). A na obiad łosoś
wędzony na gorąco dymem z drewna bukowego z pieprzem, z
Biedronki;-), a do tego świeża bułeczka grahamka i sałatka mojej
koleżanki:
Sałatka
Reni:
rukola
+ pomidorki koktajlowe przekrojone na pół + pomidory suszone + ser
feta + trochę czerwonej cebuli i czarnych oliwek + podprażony
słonecznik na patelni + doprawić oliwą z oliwek z odrobiną octu
balsamicznego + sól, pieprz cytrynowy + całość posypać siemię
lnianym. Pycha!
jak Mała Szwecja to łoś musi być... nasz świąteczny stół :-)
Upiekło
nam się w tym roku i prawie nic nie musimy robić na święta –
Wigilie z moją mamą i rodziną siostry spędzamy w domu teściów.
Boże Narodzenie w moim rodzinnym domu, gdzie jak co roku przyjedzie
moja chrzestna mama z Niemiec, ze swoim tatą, znanym Wam już
Smerfem Marudą :-) Od mamy dostaniemy też wałówkę: sum w
panierce (karpia jemy tylko w Wigilię), moczka i makówka
(tradycyjny śląski deser), kapustę z grzybami na ciepło oraz
sałatkę jarzynową, a do tego ciasta. Choinkę ubraliśmy wczoraj,
żywa, srebrny
świerk.
Przepiękny, z szyszkami. Właściwie, gdyby nie Józio to byśmy
chyba go nawet w nic nie ubierali, może same lampki. Ale, że to
pierwsze świadome święta, a generalnie w życiu drugie, naszego
synka, trzeba było z nim się pobawić we wszystkie tradycyjne
rytuały. Dziś będziemy piekli ciasteczka korzenne i słuchali
kolęd (tych rytmicznych, nowoczesnych polskich i amerykańskich,
tradycyjne kolędy zostawiamy na same święta).
Mamy
też prezenty. W tym roku „wypastne”. No to trochę obciach bo
wzięliśmy kredyt na wykończenie domu, a że rodzinka nam tyle
pomagała, w ramach kredytu też kuliliśmy każdemu coś, co
uznaliśmy za fajne dla niego, a nie jak zawsze – żeby tylko coś
znaleźć do wyznaczonej ceny maksymalnej. Mamy więc wśród
prezentów masaż dla przepracowanej cioci, szklanki z Ikei dla
domatorki teściowej, dwie małe pufy z Auchana, które wyglądają
jak zrobione z gazety dla mojej siostry z mężem, u których nie ma
wiecznie gdzie siedzieć itd.
Bez
świątecznego zagonienia, z całym tygodniem urlopu dla mojego
synka. Atmosfera wprost wymarzona :-) Nawet mężu mój dostał
powera z remontem – powoli zaczynają być widoczne efekty, a poza
tym teraz robię równo z nim (bo już mogę, są teraz „lżejsze”
prace do zrobienia), a we dwójkę zawsze raźniej:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz