W
nowym numerze Zwierciadła
jest już kalendarz na 2014 rok. Jakoś mnie to nie zaskakuje – ja
i tak żyję bardziej w systemie roku szkolnego niż kalendarzowego.
Październik to miesiąc mobilizacji i planów, nie styczeń.
Synek
ma katar, opuścił chrzciny Mikołaja (siostrzeńca mego). My w
rutynie pracy i obowiązków. Dom wreszcie posprzątany jak należy.
A za oknem jesień. Ma coś urokliwego w sobie ta pora roku i chyba
najbardziej sprzyja pisaniu :-) W moim świecie idealnym lato
trwałoby 6 miesięcy, a pozostałe pory roku po 2 miesiące. No i
zdecydowanie więcej dni słonecznych w pakiecie do idealnego
kalendarza :-) Gratis ;-)
To
był dobry rok – aby tak stwierdzić, zawsze robię przegląd
wycieczek i podróży, długo, długo później sytuacji rodzinnej,
tego czego się nauczyłam, czy co się zmieniło. Na przyszły rok
już jakieś plany, marzenia. Bardzo je lubię – pozwalają mi się
cieszyć, czekać na coś. Na szczęście nie przywiązuję się do
nich. Los podpowie co będzie ostatecznie.
Jesienią dobrze się pije grzańca z przyjaciółmi. W zeszłym tygodniu, rodzinką byliśmy w Trattoria da Tadeo w Bielsku. Słynne kluski z pesto Magdy Gessler obłędnie smakowały synkowi (zwłaszcza samo, dość ostre, pesto wyjadał). Reszta niby ok, ale... Choćby wystrój, fajny pomysł: przytulnie, wiejsko, ze świeczkami, dużo luster w białych ramach ale... koszmarna podłoga. Podobnie z jedzeniem.
Jesień
to też książki. Znowu czytam dwie jednocześnie. Mądrą
– Marcus Buckingham i Curt Coffman, Po
pierwsze złam wszelkie zasady, Co najwięksi menadżerowie na
świecie robią inaczej, i
Lekką
– Haris Coben, Zostań
przy mnie.
Obie zaczynam. Na wakacjach towarzyszyła mi inna pisarka: Lisa
Scottoline i jej dwie powieści. Pierwsza Krok
w krok za Mary. Z
tytułową Mary zaprzyjaźniłam się. Jak fajnie się czyta coś, co
odkrywa jakieś nasze słabostki i myśli dziwaczne, taka była
tytułowa bohaterka. Liczyłam, że druga książka Czuły
Punkt
będzie kontynuacją pierwszej powieści, niestety nie, więc nie
polubiłyśmy się z Bennie, wredna się wprosiła ;-)
autumn_flickr_Metaphox_CC BY 2.0
Zmarł dzidziuś. W brzuszku mamy. Mojej koleżanki. Co robię, myśl o tym pisklaku mi towarzyszy. I nie wiem jak mam mamę tej nienarodzonej dziewczynki pocieszyć. Odezwać się i powiedzieć jak mi przykro? Dać jej czas i nie przeszkadzać? Nie ma dobrego rozwiązania. Mam takie głupie poczucie, że z tego faktu, że ja jestem młodą mamą, tylko ją będę drażnić pocieszając. Smutek.
Jeśli powiesz, że strasznie Ci przykro, to będzie prawda, a nie pocieszanie. Czasem wystarczy tyle.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za jesienią, chociaż tę polską złotą lubię bardzo. Ale gdyby pory roku trwały tak, jak to wymyśliłaś, to w sumie nie miałabym nic przeciwko:-] 6 miesięcy słońca... Oooooch! Się rozmarzyłam!:-]
Zrobiłam tak. Minimalistycznie, prosto z serca.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w jakiś sposób Wam obu to pomogło.
OdpowiedzUsuń