Kolory
października, krem z dyni (z imbirem, curry, mleczkiem kokosowym),
bukiet z jesiennych liści i doniczka z kwitnącym wrzosem. Pięknie,
tylko trochę zbyt w biegu – jutro najpierw jedziemy pod Katowice
do wujka Smerfa Marudy, potem jadę do przyjaciółki do Krakowa.
Zeszły tydzień też był na wariackich papierach.
bedroom_flickr_VancityAllie_CC BY-NC-SA 2.0
No
i ba! Jest taka pogoda, że jeszcze w piątek u znajomych grilla
zrobiliśmy... Teściowie kupili im wspaniały dom w jednej z
lepszych dzielnic, no i dają kasę na życie, żeby on mógł trzeci
fakultet zrobić, a ona zająć się dwójką dzieci. Boziu, nie wiem
czy współczuć czy zazdrościć. Dwójka dorosłych ludzi, na
swoim, bez pracy. A teściowie to też dwa ciekawe przypadki. On
marynarz, ona księgowa. Rok temu przestał pływać, z gościa w
domu stał się domownikiem. Po pięćdziesiątce przyszło im zacząć
wspólne życie i jest kiszka. Przezornie mają osobne pokoje w swoim
domy. Jednak to przez ponad 20 lat był tylko jej dom, ona decydowała
co będzie w ogrodzie (to jej bzik), co w domu, ciszej czy głośniej
muzyka, co kupią. Iskrzy na każdym kroku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz