Pamiętam, jak kiedyś,
w innym życiu, wylądowałam w Madrycie, w samym centrum miasta, w najbardziej
obskurnym hotelu jaki można sobie wyobrazić. Nie był brudny, ale widok na neon
klubu gogo, wąskie korytarze, ciemna farba olejowa na starych drzwiach, robiły
specyficzne wrażenie i atmosferę. Upał, nocne życie miasta wlewało się przez
uchylone okno. A ja byłam zachwycona. W mojej głowie włączyła się projekcja
filmu – takiego w stylu starych, detektywistycznych opowieści, z zaułkami,
zmysłowością i dziwakami zamiast nudnych niedzielnych obiadków i wstawania do
pracy o 6 rano. Ja w innej codzienności, jakbym zdecydowała się na 5 min
skorzystać z zaproszenia do innego świata.
Od tamtej chwili,
kiedy wyobraźnia zaskoczyła mnie swą intensywnością, ilekroć mam okazję nocować
w hotelu, wyobrażam sobie siebie w innym życiu. Taka moja prywatna zabawa z
samą sobą w wyobraźni. Tym razem trafiłam jednak do hotelu Meta w Szczyrku ,
na kolejny projekt, Szkoła Trenerów. Jednak zamiast wyobraźni, która włączyłaby
projekcję filmu o pisarce odkrywającej świat lub o stewardessie, czy pilotce
wycieczek, włączył mi się stary film ze zdjęciami z Zakopanego (Meta na
zewnątrz to mini Bawaria, ale w środku nasza góralszczyzna, że hej!). Co roku
we wrześniu, całą rodziną, na tydzień, jeździliśmy do Zakopanego, w to samo
miejsce z widokiem na Giewont, z tymi samymi znajomymi, jednym dniem na
duszonki, innym z zakupami na targu pod Krupówkami, szarlotką w schronisku,
kanapkami z Powiewem Sieprawia
(wynalazek ciotki, uwierzcie na słowo, że pycha). Tamtego miejsca i części
tamtych ludzi już nie ma. A we mnie nie ma pogodzenia ze śmiercią i
odchodzeniem ludzi. Chciałabym umieć wierzyć w Boga, tak, że nie czułabym tego
smutku.
Ale wróćmy do szkolenia.
Na początku zajęć dostaliśmy fantastyczną klasyfikację zwierząt wg jakiejś
starej encyklopedii chińskiej. Mieliśmy się dopasować do jednego z nich. Jak
zaczęłam czytać listę było zabawnie: zwierzęta niepoliczalne, bajeczne,
prosięta, syreny, dzikie psy, stanowiące własność cesarza, te które stłukły
dzban, te które z daleka wyglądają jak muchy i wreszcie na 25 pozycji: narysowane
cienkim pędzelkiem z wielbłądziej sierści. Nie wiem co się stało, ale tak mocno
zinternalizowałam sobie wyobrażenie siebie jak tym co obserwuję, czytam,
poznaję, rysuję siebie, na razie cienko i delikatnie, poczułam się cała tym
numerem 25:-)
Jak to było w
Alchemiku Paulo Coelho?
„Własna Legenda”. To jest to, co zawsze pragnąłeś robić.
(…) Spełnienie Własnej Legendy jest jedyną powinnością człowieka. Wszystko jest
bowiem jednością. I kiedy czegoś gorąco
pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu.
Bardzo głęboko wierzę
w tę myśl. I spełnia mi się w moim życiu. Po 1. Otwartość. Po 2. Szczerość
wobec innych i samej siebie. A potem los sam się kształtuje tak jak powinien.
Kiedyś szukałam bratniej duszy, teraz polubiłam różnorodność, ona bardziej mnie
inspiruje i uczy. I stanowi wyzwanie:-)
Widok z mojago pokoiku - na wyciągniecie ręki kolejka krzesełkowa w Szczyrku
No i trochę mądrości
ludowych ze szkolenia:
Nieświadoma Niekompetencja – etap w jakim są np. osoby zatrudnione do swojej pierwszej
pracy w życiu, nawet niewiedzą, czego niewiedzą, Świadoma Niekompetencja – oj boli, wiem już, że czegoś nie potrafię; Świadoma Kompetencja – wiem, umiem i na dodatek wiem co to, a potem staję się
ekspertem, zaczynam robić coś automatycznie, nawykowo, może rutynowo mając Nieświadomą Kompetencję; świat się
zmienia, a cykl zaczyna od początku.
Po pierwsze zbieraj informacje, po drugie dopasuj się, a po trzecie prowadź – ta myśl płynnie połączyła to czego uczyłam się tydzień temu, z tym co
poznałam teraz. Filozofia pracy dobrego trenera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz