/Development/

/Mindfulness/

/Work-Life Balance/

/Happiness/

/Sense of accomplishment/


Breaking News

wtorek, 30 lipca 2013

radar na basenie

Po 8 rano małe cacy cacy, ktoś mnie głaszcze po buzi i budzi. Ok! pora wstawać. Mąż zmienia pieluchę, ja robię kaszkę, kiedy synek je, można jeszcze zrobić sobie drzemkę. Jak skończy będzie pełny energii i radości, nie da się spać. Skąd on ma codziennie dobry humor?? Potem jemy razem śniadanko – dorośli i Małe, które troszkę miejsca w brzuszku na to co rodzice jedzą, zawsze znajdzie. A tym razem parówki z szynki 93% mięsa oraz chlebek z masełkiem – zestaw idealny dla dzieci.
Pakowanie – ręcznik plażowy, pampersy do wody, slipki na zmianę (ma takie kochańskie bokserki, które zakładamy na pampers), picie, jedzonko, krem z filtrem 50, ubranko na zmianę, namiocik od słońca i... krem 20 dla rodziców, koniec. Pakujemy się na basen pod chmurką.
W niedzielę staliśmy 40 minut w kolejce, w poniedziałek połowę z tego. W niedzielę byliśmy we troje – ja, syn, mąż. W poniedziałek, kiedy wybierałam nadgodziny z pracy, byliśmy we troje – ja, syn, moja Mama. Mama sceptyczna, precyzując. Bo tłum ludzi, bo to dla nastolatków frajda. Ale jak widziała jaką Józio ma radochę, wychodziła przeszczęśliwa z basenu. Zresztą sama zgadzam się z jej opinią, nie jest to moja idealna rozrywka – jeszcze co innego basen w Kocierzu, gdzie jest piękny widok i inny klimat, ale tym razem spędziliśmy dwa dni na basenie w Cygańskim Lesie w Bielsku-Białej, w mrowisku ludzi – jednak dla dziecka to idealne, bezpieczne miejsce. Zwłaszcza, że jemu włącza się po mamusi radar – obserwuje ludzi. Weszliśmy przed 11, wyszliśmy po 17 – nie marudził, był zachwycony, pływał w wodzie na ramieniu rodziców, skakał do basenu jak uczył się na nauce pływania dla niemowląt, bawił się w cieniu pod namiotem. Jedynie co, to synek zasnął nam na rękach, nie chciał sam być i sam zasypiać. Po wszystkim poszliśmy na placki ziemniaczane z grilla, ze śmietaną, koło basenu. To były cudowne, słoneczne dwa dni, wakacyjne:-)
                                 
                                        swimming pool_flickr_Julien Haler_CC BY 2.0.jpg
A jak już jesteśmy w temacie to opowiem Wam o mojej małej, intymnej przygodzie... Wyobraźcie sobie taką scenę. Damska toaleta pełna pań w eleganckiej karczmie, głośne, kobiece jęki, a po chwili wychodzi z niej młoda para, kobieta i mężczyzna. To ja i mój mąż. Wcale nie w namiętnym uniesieniu...
Kiedy tylko otworzono w Kocierzu odkryty basen, wybraliśmy się tam – w końcu uwielbiamy odkrywać nowości. Woda w basenie była dość chłodna, popływałam chwilę i usiadłam na brzegu mocząc nogi. Mąż dalej pływał i w którymś momencie postanowił mnie pochlapać wodą. Ja odskoczyłam i przeryłam czterema literami po nowiutkim, drewnianym podeście. Miałam na sobie idealne bikini, kupione na podróż poślubną, w Triumphie, pierwszy raz założone, a w nim 1000 małych i dużych drzazg!!! W bólu i panice postanowiliśmy się ewakuować w intymne miejsce, ale akurat w tym momencie dostrzegł nas sąsiad z bloku i postanowił się przywitać i pogadać... Wyszliśmy na niezłych dziwaków, próbując mu tłumaczyć, że był mały wypadek, i nie teraz, i za chwilę...
No ale gdzie, w kompleksie pełnym ludzi, ściągnąć bieliznę i dokonać operacji, powolnego wyciągania wielu, wielu, wielu bolesnych drobin z tyłka??? Toaleta! Damska. No a resztę znacie...
Bikini nadawało się już tylko do wyrzucenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moja lista blogów

Łączna liczba wyświetleń

Designed By Blogger Templates