Załatwiłam
się na cacy. Nie do końca wykurowana i narwana postanowiłam skosić
ogród i zdycham (precyzując to kaszlę całym swoim jestestwem). A
poniedziałek mnie przeraża bo jestem na granicy dead
line
ze zbyt wieloma tematami, zeszłotygodniowy urlop był kompletnie nie
w porę.
Na
cenzurowanym w moim blogu jest pisanie o moim małżeństwie i
Teściach. Warunek wsparcia ze strony męża. W sumie to... rozumiem
– nie chciałabym czytać przemyśleń męża jeżeli dojdzie do
kłótni między nami w Internecie, natomiast jeżeli chodzi o
Teściów, nie wiedzą o blogu. Byłoby to jak obgadywanie ich za
plecami. Nie ładne. Ale czasami mi szkoda, że pewne sytuacje, które
mają miejsce z moją Teściową to nie sytuacje z jakąś ciotką x,
kimkolwiek mniej spowinowaconym. Moja Mama-z-mocy-prawa jest
fantastycznym źródłem inspiracji – całkiem, !całkiem! inna niż
ja. Nigdy w życiu nie byłabym w stanie przewidzieć jak mi na
jakieś pytanie odpowie, czy jak na daną sytuację zareaguje :-)
Ja
+ syn + mąż spakowaliśmy manatki od mojej Mamy, która wróciła z
wakacji. Blokowisko welcome
to.
Ja + syn poszliśmy dziś na huśtawki. Przeszłam przez maraton
pytań - „a Pani dziecko to już chodzi? a kiedy przeszedł na
rodzinny stół?”. Tak jest zawsze? Fajnie, że placo-zabawowe-mamy
odzywają się do siebie i dziecko jest punktem zaczepienia do
rozmowy, ale ile można??? A potem na 4 piętro wtaszczyłam dziecko,
plecak z zakupami, wózek spacerówkę i siebie poza płucami, które
wyplułam na 1 piętrze.
candle_flickr_Clicksy_CC BY-NC 2.0
Zmarła
moja Ciocia Klotka. Macie Ciotke Klotke? Ja miałam. Szalona,
rodzinne legendy o niej opowiadały. Ekscentryczna dziwaczka –
bardzo bogata sknera (dożywiała się u jadłodajni dla biednych,
piasek z piaskownic osiedlowych do ogrodu w swoim nowym domu
wykradała), mając 75 lat, pochowanego ledwo co męża i odchowane
dawno temu dzieci, związała się z 40-letnim panem, który na
dodatek wyśmienicie im gotował. Współczułabym każdemu życia z
nią, ale słuchać o niej mogłam w nieskończoność. Miała cudowną cechę – była niewyobrażalnie wesoła i pozytywna.
Piętnaście ostatnich lat żyła z rakiem prawie wszystkiego, ciągle
coś nowego dochodziło. A poddała się dopiero teraz. Będzie mi
jej brakować (i mam nadzieję, że coś ze spadku dla tej jadłodajni
zapisała).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz